W poniedziałek, w trzeci dzień po krwawym ataku Hamasu na Izrael, giełdy otworzyły się ze wzrostem cen ropy naftowej na światowych rynkach. Popularny gatunek ropy Brent na giełdzie w Londynie zdrożał o 4,53 proc. i sięgnął ceny 88,41 dol. za baryłkę. Amerykańska odmiana WTI na giełdzie w Nowym Jorku zdrożała o 4,69 proc. do 88,67 dol. za baryłkę.
Reakcja rynków na walki na Bliskim Wschodzie jest naturalna. Izraelski Gabinet Bezpieczeństwa w nocy z soboty na niedzielę zdecydował, że kraj oficjalnie jest w stanie wojny, a w rejon Morza Śródziemnego USA wysłały swój największy lotniskowiec z grupą uderzeniową. Eksperci pilnie obserwują sytuację i analizują potencjalną możliwość rozlania się konfliktu na inne kraje. To z kolei wywiera presję na rynek.
Co z cenami paliw?
Czy jednak wzrosty cen ropy naftowej wywołane atakiem Hamasu wpłyną na ceny paliw? Przełożenie nie jest tak proste i bezpośrednie. Należy pamiętać, że na cenę paliwa - gotowego produktu - wpływa więcej czynników niż wahanie cen surowca na rynkach międzynarodowych.
Zmiana cen na dystrybutorach jest ostatnim już ogniwem w całym łańcuchu produkcji i dystrybucji paliw. Dla Europy hurtową cenę kształtują notowania gotowych produktów paliwowych, a więc benzyny czy diesla na międzynarodowym rynku.
Dla naszego regionu wyznacznikiem jest cena oferowana w trzech głównych portach: Amsterdam, Rotterdam i Antwerpia, czyli tzw. ARA. Tutaj wahania na ropie niwelują zmagazynowane zapasy i podpisane kontrakty. Nim cena zmieni się na pylonie, wpływ na nią będzie miał jeszcze koszt transportu paliwa do danego kraju, wszelkie opłaty dodatkowe, podatki i w końcu marże poszczególnych operatorów stacji.
Krótkoterminowa zmiana cen ropy naftowej nie ma bezpośredniego przełożenia na ceny paliw - podkreśla Dorota Sierakowska, analityczka rynku paliw z BOŚ.
- Jeśli sytuacja wpłynie na hurt, to i tak reakcję zobaczymy dopiero za co najmniej 3-4 tygodnie. Zwykle tyle trwa ten cykl - zaznacza w rozmowie z money.pl.
Polscy kierowcy wciąż tankują tanio
Sytuacja polskich kierowców jest jeszcze bardziej wyjątkowa. Jak wskazujemy w money.pl od wielu tygodni, cena benzyny w naszym kraju kształtuje się wbrew wszelkim przesłankom rynkowym.
- Trudno analizować sytuację na polskich stacjach przez pryzmat sytuacji na światowych rynkach. Sytuacja gospodarcza w kraju, zmiany cen na zewnętrznych rynkach, słabość złotego, już dawno uzasadniały wzrost cen, a mimo to cena utrzymywana jest na najniższych poziomach w regionie - zauważa Dorota Sierakowska.
Gdy w Niemczech, Czechach, Słowacji, na Litwie i Węgrzech ceny w ostatnich czterech tygodniach szły w górę, w Polsce ceny topniały. Choć największy w kraju dystrybutor i producent paliwa - Orlen - przekonuje, że nie ustala cen paliw w Polsce i zaprzecza ich "upolitycznieniu". Dane Komisji Europejskiej oraz przedstawiciele branży wskazują co innego.
Zdaniem analityków, z którymi rozmawiał money.pl, anomalie na polskich stacjach utrzymywać się będą co najmniej do wyborów. - Pewnie za kilka tygodni ceny będą wyższe, ale w najbliższym czasie nie sądzę, aby czynniki zewnętrzne miały przeważający wpływ na cenę paliwa w naszym kraju - ocenia.
W poniedziałek, 9 października, na temat cen paliw w najbliższych tygodniach wypowiedział się prezes Orlenu Daniel Obajtek.
Biorąc pod uwagę obecną sytuację na rynku, pragnę poinformować, że w najbliższych tygodniach nie przewidujemy wzrostu cen na stacjach paliw – zadeklarował.
Jak wyjaśnialiśmy już w money.pl, na cenę detaliczną benzyny popularnej 95 w największym stopniu składa się cena hurtowa w rafinerii. To około 70 proc. końcowej ceny na stacji. Niemal taki sam udział ma ona w przypadku oleju napędowego (70,5 proc.). Pozostałą część kształtują kolejne opłaty, a więc podatek VAT, opłata akcyzowa, opłata paliwowa, opłata emisyjna. Na końcu zostaje jeszcze marża, jaką ustalają właściciele stacji benzynowych.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl