Ceny benzyny i oleju napędowego w Polsce spadły poniżej 6 zł/l. I to mimo że złoty się osłabił wobec dolara, a ropa naftowa i paliwa gotowe na światowych rynkach podrożały. Przyczyn "cudu paliwowego" eksperci branży i politycy opozycji upatrują w nadchodzących wyborach parlamentarnych. Orlen, w którego rękach jest 65 proc. polskiego rynku paliw, konsekwentnie zaprzecza.
Jacek Krawiec był pytany o obecną politykę cenową na antenie radia TOK FM. - Dzisiaj o cenach paliw decyduje polityka robienia dobrze PiS-owi, ręczne sterowanie. Prezesem Orlenu jest prowincjonalny polityk wypełniający polecenia Nowogrodzkiej, stąd różnice - stwierdził. Argument o "robieniu dobrze PiS-owi" w trakcie wywiadu powtórzył kilkukrotnie.
Zrobić dobrze PiS-owi. To jedyny czynnik, który dyktuje dziś ceny na stacjach - podkreślił były prezes Orlenu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Według Jacka Krawca nie ma innej drogi, jak podwyżki cen paliw, których skutki będą dotkliwe.
Musi być drożej, ceny rynkowe powinny być na poziomie 7,5-8 zł/l. I takie ceny obstawiam po wyborach, do końca roku - podkreślił.
Dlaczego akurat taki poziom cen? Były szef Orlenu stwierdził, że porównał ceny na stacjach Orlenu w lutym tego roku. Wówczas obowiązywał już "standardowy" 23-proc. VAT na paliwa, przywrócony 1 stycznia, baryłka ropy kosztowała około 86 dol., a kurs złotego do dolara wynosił 4,46 zł. - Te liczby były porównywalne. Dziś olej napędowy kosztuje 5,99 zł/l, a wtedy kosztował 7,6 zł - mówił Krawiec.
Obajtek "powiela politykę węgierską"
Na części stacji paliw w kraju nie można zatankować, ale koncern tłumaczy to "awariami dystrybutorów". Pojawiły się porównania do tzw. scenariusza węgierskiego. Tam również przed wyborami parlamentarnymi Viktor Orban zamroził ceny paliw. W pewnym momencie paliwa zaczęło brakować. Gdy pod koniec 2022 r. je uwolniono, wystrzeliły, a wraz z nimi inflacja. Rok temu przed scenariuszem węgierskim ostrzegał na Twitterze sam Daniel Obajtek.
Co się stało, że powiela tę politykę węgierską, wiedząc, jakie były jej skutki? To samo będzie w Polsce za 2-3 miesiące, powrócimy do inflacji dwucyfrowej na koniec roku - ocenił Jacek Krawiec.
Przypomniał, że gdy ceny paliw pójdą w górę, to "droższy będzie transport i koszty życia". - Ceny paliwa wpływają na całą gospodarkę - podkreślił.
Rozmawiał z Czechami. "Dostali polecenie"
Ceny paliw w Polsce są średnio o 20 proc. niższe niż w krajach sąsiednich. Tę różnicę wyraźnie widać w danych Komisji Europejskiej, o których regularnie piszemy w money.pl. Mniej więcej od przełomu lipca i sierpnia ceny oleju napędowego i benzyny utrzymywały się na względnie stałym poziomie, a od września notują wyraźny spadek. To odwrotny trend niż w Czechach, Niemczech, na Słowacji i Litwie, a nawet Węgrzech. Benzynę mamy już najtańszą w całej Unii Europejskiej, a ceny diesla niższe są tylko na Malcie.
Nie uszło to uwadze naszych sąsiadów, którzy masowo korzystają z tzw. turystyki paliwowej. Obserwowaliśmy ją zarówno przy granicy z Czechami, jak i z Niemcami. Różnica w cenie paliwa na przygranicznych stacjach może wynosić około 0,5 euro, a to już wystarczająca zachęta, by dla jednego baku nadkładać kilometrów.
- Nasi sąsiedzi mają paliwa droższe o 20-30 proc. Z rozmów z Czechami wiem, że czeska spółka Orlenu dostała polecenie trzymania jak najwyższych cen na stacjach przy granicy z Polską aż do wyborów - zarzucił Jacek Krawiec na antenie TOK FM.
- To sytuacja bezprecedensowa w skali świata, by tak ręcznie sterować cenami paliw - stwierdził były prezes Orlenu.