Przyszłość samochodów spalinowych na terenie Unii Europejskiej jest przesądzona. W środę (29 czerwca) ministrowie środowiska z państw członkowskich UE zatwierdzili zakaz sprzedaży nowych pojazdów z silnikami spalinowymi w Europie od 2035 r. Siłą rzeczy przestaną także schodzić z taśm produkcyjnych lub przynajmniej w zmniejszonej liczbie (by trafiać na inny rynek).
Polska, jak zapowiedział rzecznik rządu, chce zbudować koalicję państw, która ma opóźnić moment odejścia od aut napędzanych benzyną i olejem napędowym. Nadzieję pokłada w sojuszniku w tej sprawie - Czechach, które niedługo przejmą przywództwo w UE. Ale nawet jeśli uda się wprowadzić korekty do długoterminowego planu, to i tak cel pozostanie ten sam - samochody spalinowe mają odjechać do lamusa.
Co rodzi m.in. pytania o to, co zrobić z niedawno kupionym "tradycyjnym" autem. W tej sprawie z redakcją money.pl skontaktowała się Julia z Poznania, która od ubiegłego roku ma w leasingu Fiata Tipo Cross z silnikiem diesla o pojemności 1,6 l. Plan UE sprawił, że nasza czytelniczka nabyła wręcz wygrany los na loterii.
Na młodym aucie spalinowym łatwo zarobić
Samochód Julii jest bogato wyposażony. Auto ma m.in. kamery cofania, ekran dotykowy, czujniki deszczu - w skrócie wszystko, co mogła mieć w pojeździe. Ze względu na to, że poznanianka pracuje w branży IT (prowadzi jednoosobową działalność), udało się jej wynegocjować bardzo korzystne warunki. Zamiast 100 tys. zł, tipo kosztowało ją 85 tys. zł.
Kobieta, jak zdradza money.pl, miała zamiar po pięciu latach wymienić w salonie na nowy. W opinii ekspertów Julia i osoby znajdujące się w analogicznej sytuacji powinny jeszcze raz przemyśleć swoje plany. O czym można się łatwo przekonać już teraz na rynku wtórnym.
Fiat Tipo w dokładnie takiej wersji i roczniku, jaką ma Julia, w serwisie otomoto.pl jest dostępny w jednym egzemplarzu (stan na 30 czerwca). Gdyby w tym momencie kobieta spłaciła swój i zechciała sprzedać, zarobiłaby co najmniej 15 tys. zł. Wspomniana sztuka w portalu ogłoszeniowym ma cenę ok. 100 tys. zł, a - jak zaznaczono - to "super oferta".
Za "luksus" się płaci
Prognozy ekspertów na temat przyszłości rynku motoryzacyjnego w Polsce wskazują, że o samochód spalinowy należy dbać jak najlepiej, bo to lukratywna inwestycja. Auto samo z siebie nie straci na wartości. A może jeszcze zyskać.
Dariusz Balcerzyk, ekspert z Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, twierdzi, że sprzedaż aut spalinowych będzie obniżała się w najbliższych 13 latach. - Ich ceny jednak nie będą spadać - przewiduje w komentarzu przesłanym do redakcji money.pl.
Ekspert zauważa przy tym, że wysokie ceny utrzymają się także w przypadku elektryków, do których UE chce przesadzić kierowców. A to chociażby ze względu na rosnące koszty materiałów do ich produkcji (np. litu) w związku m.in. z zerwaniem łańcuchów dostaw przez pandemię koronawirusa i wojnę w Ukrainie.
- Może to doprowadzić do wykluczenia części społeczeństwa z dobrodziejstw rynku motoryzacyjnego (co w efekcie np. pogorszy wielu osobom warunki dojazdu do pracy, a w skrajnych przypadkach wręcz uniemożliwi dojazd). Samochód, taki czy inny, stanie się, niczym w czasach PRL-u, "dobrem luksusowym" - prognozuje Dariusz Balcerzyk. A za "luksus", jak wiadomo, się płaci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Auto traci po opuszczeniu salonu? To już przeszłość
Eksperci w ostatnim czasie widzą zmiany na rynku samochodów używanych. Doktor Jacek Pawlak, prezes Toyota Central Europe w rozmowie z money.pl stwierdził, że nie obowiązuje już np. zasada, w myśl której auto po opuszczeniu salonu traci na wartości.
- W obecnej sytuacji rynkowej może się okazać, że zaraz za drzwiami salonu sprzedamy samochód za cenę wyższą, niż zapłaciliśmy u dealera. Kryzys półprzewodnikowy, przerwane i zakłócone łańcuchy dostaw sprawiły, że na nowy samochód nierzadko trzeba czekać blisko rok, a nawet dłużej. A jest grono chętnych, którzy auta potrzebują "na już" i są gotowi za to zapłacić - mówił dr Pawlak jeszcze przed przyjęciem zakazu przez UE.
Rosnące ceny samochodów używanych wynikają m.in. z tego, że nowe auta stają się droższe m.in. przez drożejącą stal, nikiel czy aluminium. Pamiętajmy też o kryzysie energetycznym. - Gdy za dwa lata będziemy sprzedawać samochód kupiony teraz, może się okazać, że straciliśmy niewiele lub nawet wcale - prognozuje prezes Toyota Central Europe.
Jacek Losik, dziennikarz money.pl