Jak donosi RMF FM, śledczy uznali, że nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy spółka poniosła jakiekolwiek straty.
Mówiąc w uproszczeniu, i tak nie wiadomo było, czy Autosan przetarg by wygrał. Nie był bowiem jedyną firmą, która stanęła do wyścigu o dostarczenie pojazdów dla polskiej armii.
Zdaniem prokuratury nie można zarzucać wyrządzenia szkody, skoro nie da się jej oszacować. To byłoby możliwe tylko w przypadku, gdy Autosan wygrałby przetarg i na nim zarobił. Tak się jednak nie stało, więc śledztwo został umorzone.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Przypomnijmy, że w 2017 roku kontrakt na autobusy dla wojska starał się polski Autosan. Oferta jednak nie była brana pod uwagę, bo złożono ją 20 minut po czasie. Przetarg ostatecznie wygrał niemiecki MAN.
O kompromitującej wpadce pracowników PGZ, do której należy Autosan, informowało wówczas RMF FM. Z ustaleń rozgłośni wynika, że mimo prostego błędu władze spółki nie próbowały nawet wnioskować o warunkowe umożliwienie im udziału w postępowaniu. Po prostu Autosan nie odwołał się od decyzji o odrzuceniu oferty, choć miał takie prawo.
Na skutek tego kuriozalnego i prostego błędu do przetargu stanął tylko jeden dostawca - niemiecki MAN. Dlatego to Niemcy właśnie za prawie 30 mln zł dostarczą naszej armii 26 autobusów.
Sprawę do prokuratury zgłosiło CBA i szefostwo spółki.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl