Wybory parlamentarne w 2023 r. zbliżają się wielkimi krokami, dlatego też przedstawiciele partii coraz śmielej zaczynają rozmawiać o programach i obietnicach. Od czwartku wiemy już, że Koalicja Obywatelska szykuje nowy program socjalny – skierowany do matek, które chcą wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim. "Babciowe", bo tak ma się nazywać, przedstawił w Częstochowie Donald Tusk.
O samym programie na razie wiadomo niewiele. Ze słów lidera PO wynika, że 1,5 tys. zł ma otrzymywać co miesiąc każda matka, która zdecyduje się na powrót do pracy i do momentu aż dziecko skończy trzy lata. Pieniądze te mają posłużyć do opłacenia np. żłobka czy opiekunki albo uhonorowania członków rodziny, którzy zostaną w tym czasie z pociechą. Stąd właśnie nazwa świadczenia, gdyż, jak stwierdził polityk, obowiązek ten spada głównie na babcie.
Ile będzie kosztować "babciowe"?
Redakcja money.pl podjęła się oszacowania, ile "babciowe" kosztowałoby budżet państwa, gdyby obowiązywało od początku 2022 r. Na wstępie musimy jednak podkreślić, że wybraliśmy skrajny wariant z punktu widzenia finansów publicznych. Przyjęliśmy zatem, że świadczenie przysługiwałoby na każde dziecko tak jak 500 plus. W naszym scenariuszu również wszystkie matki wróciłyby do pracy lub ją podjęły po urodzeniu dziecka, co oczywiście na pewno nie nastąpi. Dla uproszczenia uwzględniliśmy w naszym programie tylko dzieci urodzone w latach 2020-2022.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w ciągu trzech minionych lat urodziło się ok. 986,8 tys. dzieci. Jeżeli więc na każde z nich państwo płaciłoby co miesiąc 1,5 tys. zł, to w 2022 r. z budżetu państwa na "babciowe" poszłoby ok. 17 mld 762 mln 400 tys. zł. Do tego trzeba jeszcze doliczyć koszty obsługi programu.
Podkreślamy jednak po raz kolejny, że jest to wariant skrajnie obciążający budżet państwa, który raczej nie zaistnieje w rzeczywistości. Weźmy też pod uwagę dwa inne scenariusze, które przedstawił w czwartek Donald Tusk. Mówił m.in. o tym, że połowa kobiet rezygnuje z pracy po urodzeniu dziecka. Gdyby zatem druga połowa wróciła do zawodu, to przy naszych założeniach program kosztowałby ok. 8 mld 881 mln 200 tys. zł.
Drugi scenariusz jest hipotetyczny. Lider PO stwierdził, że 92 proc. matek chciałoby ponownie pracować. Gdyby więc tyle kobiet wróciło do zawodu w 2022 r., to "babciowe" kosztowałoby 16 mld 341 mln 408 tys. zł.
Dla porównania też podajmy, że w 2022 r. "Rodzina 500 plus" kosztowała budżet państwa ok. 39,9 mld zł, a "Rodzinny Kapitał Opiekuńczy", czyli 12 tys. zł na dziecko, ponad 3,14 mld zł (według oceny skutków regulacji z 2021 r.).
Lider PO jednak przekonywał, że finalnie te pieniądze tak czy siak wrócą do państwa. – W tym przypadku mówimy o sytuacji, gdzie wszyscy wygrają. Matka jak chce, wraca do pracy, ma trochę więcej środków i tymi środkami się dzieli po to, żeby dziecko miało opiekę. A z punktu widzenia nas wszystkich, państwa, nikt na tym nie traci. Bo jak matka wraca do pracy, zaczyna płacić składki, a te pieniądze w tej, a nawet większej kwocie, wracają do budżetu – wyjaśnił Donald Tusk.
"Babciowe" to "ciekawy kierunke", ale nie wystarczy
O ocenę "babciowego" poprosiliśmy prof. Juliana Auleytnera, pomysłodawcę 500+. Na wstępie nasz rozmówca podkreśla, że i ten pomysł, i program "Rodzina 500 plus" są zaledwie fragmentami "szeroko rozumianej polityki prorodzinnej, której obecnie brakuje w Polsce".
Nowa propozycja dotycząca aktywizacji kobiet wymagałaby jeszcze przekonsultowania, ale na pewno kierunek myślenia jest ciekawy i dotyczy pewnego rodzaju integracji i solidarności generacyjnej. Jednak podkreślam, że cała polityka prorodzinna wymaga przemyślenia, a nie tylko dokładania pieniędzy na fragmentaryczne odcinki potrzeb – mówi prof. Julian Auleytner w rozmowie z money.pl.
Jego zdaniem "babciowe" można by było sfinansować z Funduszu Pracy, do którego od ponad 30 lat składki wpłacają pracodawcy. A czy przypadkiem propozycja KO nie powinna mieć ograniczenia dochodowego? – Wiele zależy od tego, jaka będzie definicja aktywności zawodowej zapisanej w ustawie. Istotne jest to, co PO chce osiągnąć w kwestii polityki prorodzinnej, jakie ma cele w tym zakresie. Czy chce aktywizować kobiety bez wyjątku, czy też raczej wspomóc finansowo uboższe rodziny? – odpowiada ekonomista.
Obietnice podatkowe Tuska dla małych firm
Donald Tusk w Częstochowie ogłosił też cztery obietnice skierowane do przedsiębiorców. Ich szczegóły przedstawia poniższa grafika.
Tym razem ocenia je dla money.pl Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP i chwali pomysł naliczania składki zdrowotnej od dochodu z podstawowej działalności firmy, a nie - od całego dochodu. Podkreśla, że obecnie dochodzi do absurdów i podaje przykład sprzedaży samochodu firmowego. To również jest dochód, więc trzeba od tej transakcji opłacić składkę zdrowotną.
Popiera też pomysł opłacania podatku dochodowego dopiero po otrzymaniu pieniędzy, a nie po wystawieniu faktury. Zaznacza, że małe firmy często opierają się np. na jednym dostawcy i na jednym dużym – z perspektywy tych przedsiębiorstw – zamówieniu. Jeżeli więc kontrahent go nie opłaca, to podmiotom brakuje pieniędzy na opłacenie pensji, a tu jeszcze dochodzi PIT natychmiastowo do spłaty.
Schody zaczynają się od propozycji związanej przejęciem na siebie obowiązku zapłaty świadczenia chorobowego przez ZUS. W ocenie głównego ekonomisty Pracodawców RP po pierwsze może ona tworzyć nierówne warunki konkurencji.
Drugi problem tej propozycji to likwidacja zachęty do zatrudniania osób po 50. roku życia. Przejęcie przez ZUS obowiązku opłacania świadczenia chorobowego jest jedną z niewielu tego typu zachęt systemowych. A to właśnie aktywność zawodowa wśród osób 50+ jest jednym z największych problemów polskiego rynku pracy i należy do najniższych w Europie. Dlatego zaproponowałbym zmianę w tym zakresie: wszyscy przedsiębiorcy płaciliby pierwsze 14 dni świadczenia, a w przypadku osób 50+ ZUS wziąłby to na siebie od pierwszego dnia – podpowiada Kamil Sobolewski.
Ekonomista podkreśla, że powyższe zmiany mają zadowolić przede wszystkim 2,6 mln Polaków na samozatrudnieniu. Nie jest to jednak kompleksowy program dla biznesu, gdyż brakuje w nim propozycji dla największych firm. A to te – zdaniem naszego rozmówcy – zapewniają realny wzrost PKB kraju i dbają o odpowiedni przepływ towarów i kapitału w gospodarce.
– W mojej ocenie program dla biznesu powinien obejmować coś więcej niż tylko najbardziej palące potrzeby mikroprzedsiębiorstw, choć trzeba podkreślić, że te są bardzo trafnie zdiagnozowane. Jednak potrzebne są też zachęty do inwestycji, bo to one w dłuższej perspektywie odpowiadają za wzrost PKB. A za nie przede wszystkim odpowiada duży biznes – puentuje główny ekonomista Pracodawców RP.
"Babciowe" i zmiany podatkowe nie przyciągną wyborców
Natomiast politolog i prof. Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk dopowiada, że KO skupia się przede wszystkim na usatysfakcjonowaniu własnych wyborców. Jak tłumaczy, doświadczenia z ostatnich kampanii wskazują, że "łatwiej jest pogłębiać poparcie w tych grupach społecznych, wśród których dane ugrupowanie ma je na wysokim poziomie", aniżeli pozyskiwać wyborców z grup mniej przychylnych danej partii.
Myślę, że Platforma Obywatelska próbuje iść tą drogą. Najpierw musi umocnić i powiększyć przewagę nad konkurentami z opozycji walczącymi o poparcie tego samego wyborcy. A tak się składa, że PO zawsze była mocna wśród prywatnego biznesu, a do tego ma silnie sfeminizowany elektorat – wyjaśnia prof. Rafał Chwedoruk.
Ocenia też, że to dość oczywisty ruch, który tym samym nie będzie "próbą jakościowej zmiany" i "wyjściem poza krąg zastałych schematów". – To raczej pokłosie wszystkich debat sondażowych, które obecnie toczą się głównie wewnątrz opozycji – kończy politolog.
Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl
Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.