Krzysztof Majdan, money.pl: Ty zatrudniasz programistów. Wiesz, ile kto zarabia i co umie, przynajmniej na papierze w CV. Jak to jest z tymi bajecznymi zarobkami?
Konrad Bromiński, Senior HR Manager w Evolution Polska: Nie ma co ukrywać, to najlepsze zarobki na rynku. Rzadko która grupa zawodowa generuje takie dochody jak programiści. Dane ze wszystkich raportów to potwierdzają, widzimy to na rynku, że absolutnym standardem są stawki w ogłoszeniach, które występują w rzeczywistości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chyba natrafiliśmy na pierwszy element tej bajki o zarobkach. Mam tu raport, mediana przy języku C to 7-20 tys. zł. I to najniższy szczebelek, jaki uwzględniono. Podatki, ZUS, wyjdzie, że w pierwszej pracy zarobi, powiedzmy, 3,5 tys. zł na rękę. Spotykasz się z tego rodzaju zawodem w oczach, że naczytali się o zarobkach, a trzeba się na nie dopiero wspiąć?
Zarobki, o których rozmawiamy, nie pojawiają się od pierwszego dnia pracy. Choć myślę, że kwota, którą podałeś, jest niedoszacowana. Pamiętajmy, że mamy programistów i programistów. Są tacy, którzy kończyli studia inżynierskie na kierunku informatycznym lub pokrewnym, to te kwoty na samym początku pracy będą wyższe. Jeśli mówimy o osobach, które się przekwalifikowały z innego zawodu do programowania, muszą liczyć się z niższymi kwotami.
Z tego samego badania, o którym wspomniałem, wynika, że tylko 20 proc. programistów nie myśli o zmianie pracy. Kolejne 40 proc. pracuje, ale dopuszcza zmianę. Reszta mniej lub bardziej aktywnie szuka nowej pracy. Czy to pośrednio dowodzi, że nabrali się na bajkę?
Niekoniecznie. Rynek IT to absolutnie rynek pracownika, oni mogą sobie pozwolić na takie podejście do pracy, takie trochę szachowanie pracodawców. Ofert, które otrzymują, nawet biernie szukając pracy, jest bardzo dużo. Jak rozmawiam ze znajomymi, to potrafią dostać od kilku do kilkunastu ofert od rekruterów dziennie. W innych profesjach to się zdarza raz w tygodniu? Różnica jest absolutnie olbrzymia, mogą sobie pozwolić na takie podejście.
Na rynku jest takie ssanie, że wchłania wszystkich, nawet jeśli niewiele umie. Prawda czy fałsz?
Na takie stwierdzenie bym uważał. Wg szacunków na rynku brakuje od 250 do 300 tys. programistów w Polsce. W naszych badań 1/4 Polaków jest gotowa na zmianę pracy czy profesji i nie wypełnia tej luki. A ona ciągle się powiększa, co ciekawe. Nie powiedziałbym, że rynek wchłania wszystkich. To zapotrzebowanie, tych 250-300 tys. osób, to dotyczy głównie midów i seniorów [junior, mid i senior - to stopnie zaawansowania w profesji - red.]. W mniejszym stopniu poszukiwaniu są juniorzy.
Kiedy junior staje się midem? Albo seniorem? Ile trzeba odsłużyć w tej branży, ile pracuje się na te fajniejsze, okrągłe kwoty?
To zależy, sprawa jest mocno indywidualna. Z mojego doświadczenia i obserwacji programistów, przejście z juniora na mida trwało rok do dwóch, czasem trzy. Ale znam też osoby, które w trzy lata przeskoczyły na seniora. Nie liczyłbym jednak na to, że w pierwszym roku taka seria awansów może nastąpić.
Jak się mają sprawy ze stabilizacją zatrudnienia? W mojej branży jest duża rotacja, a jak u koderów?
Spora, powodowana jednak rynkiem pracownika. To programiści częściej odchodzą z pracy, niż są zwalniani lub ich firma się zamyka. Musimy jednak powiedzieć, że to się zdarza. Szczególnie wśród startupów, kończy się finansowanie i musi pozbyć się pracowników. Ci z doświadczeniem nie mają jednak stresu. W tydzień znajdują nową pracę.
Idziesz na kodowanie, jesteś królem. Jakie są drogi wejścia, gdybym chciał się przebranżowić? Mam 32 lata, muszę wrócić na studia? Wystarczy kurs internetowy? Jeszcze coś innego?
Jest ich cała masa. Zacząłbym od samodiagnozy swoich umiejętności i talentów. Jeśli ktoś pracuje w bardziej analitycznym zawodzie, droga do programowania może być krótsza. Na YouTube jest masa kursów programowania od zera, są płatne zewnętrzne kursy na rynku, które przygotowują do wejścia w ten świat, są bootcampy [rodzaj kursu dla rekrutów, często tworzony przez firmy szukające pracowników - red.]. To dobry pomysł na następny etap, jeśli mamy przygotowanie teoretyczne, w takim miejscu możemy zdobyć bardziej praktyczne umiejętności.
A koszt wejścia? Ile kosztują te szkoły, kursy, bootcampy?
Ceny są bardzo zróżnicowane, jednak duża konkurencja powoduje, że zaczęły delikatnie spadać. Są też bootcampy zupełnie darmowe, ale trzeba wówczas teoretyczne podstawy przygotować samodzielnie. Ogółem trzeba liczyć tak ok. 10 tys. zł, by wejść w ten świat. Nawet ważniejszy od kosztu wejścia wydaje się czas.
Ile trwa takie przygotowanie?
Minimum pół roku. Jeśli ktoś liczy, że wcześniej, to jest albo super utalentowany, albo zamierza dogłębnie temat przestudiować. To jakieś 500 godzin, które trzeba poświęcić na szkolenia. W praktyce ten czas od zakończenia przygotowań do pierwszej pracy się nieco wydłuży, szukanie pierwszej pracy, ewentualne uczestnictwo w jakichś stażach.
Załóżmy, że programowanie nie było czyimś pierwszym wyborem zawodowym, ale chce się przebranżowić. Jakich języków programowania czy umiejętności potrzebuje, by nie wylądować na programistycznej "mokrej robocie"?
Niestety nie ma na to prostej odpowiedzi. Najważniejsze są podstawy inżynierskie. Tutaj nie ma wielkiej różnicy, od jakiego języka zaczniemy. Na rynku panuje przekonanie, że są prostsze i trudniejsze języki dla początkujących. Jeśli miałbym komuś doradzić, to JavaScript jest ciekawym językiem, od którego można zacząć, i tu pracy nie zabraknie. Bo używa się go w każdym obszarze. To dość bezpieczny początkowy wybór pozwala zdecydować później, w czym dokładnie się specjalizować, jeśli ktoś odkrył w sobie duży lub średni talent.
A jeśli odkrył, ale taki malutki?
Polecałbym inną ścieżkę, krok po kroku. Rozpoczęcie pracy od manualnego testowania aplikacji, potem automatycznego, dopiero w następnej kolejności rozpocząć przygotowania do nauki języka programowania.
Krzysztof Majdan, redaktor prowadzący money.pl