- Bank wie potencjalnie dużo – odparł Brunon Bartkiewicz na pytanie Mikołaja Kunicy o tym, ile bank wie o swoich klientach. W końcu tylko ING przetwarza dziennie dane dot. 10 mln transakcji.
- Bank wie potencjalnie dużo. Potencjalnie, bo musi pojawić się jeszcze użyteczność i skuteczność wykorzystania danych. W dodatku o wykorzystaniu muszę poinformować klienta – dodał prezes ING. Równocześnie wyjaśnił, że banki nie wiedzą, co, ale za ile i gdzie robimy zakupy.
- Na ten moment nie wiem, co klient wkłada do koszyka, ale bez wątpienia chciałbym wiedzieć. W dodatku regulacje idą w tę stronę, że będę wiedział – podkreślił Bartkiewicz. Zaznaczył jednak, że danych nie potrzebuje do kontrolowania swoich klientów, ale umożliwienia im samodzielnego kontrolowania choćby tego ile rocznie wydają na masło, a ile na energię elektryczną.
- Nie zbieramy danych o klientach, by wciskać im coś, czego nie chcą - zastrzegł Bartkiewicz i przypomniał, że to nie tylko kwestie biznesowe wpływają na politykę gromadzenia danych. Banki są do takiego działania zobligowane przez polskie i unijne prawo. - Jesteśmy pewnym "wysuniętym ramieniem" wymiaru sprawiedliwości. Poszukujemy ludzi, którzy wspierają działalność nielegalną - od finansowania terroryzmu przez pranie brudnych pieniędzy po handel narkotykamii i ludźmi - mówił.
Co więcej, skarbówka czy śledczy mogą poprosić bank o monitorowanie lub weryfikowanie osób i firm uznanych za niosące ze sobą "podwyższone ryzyko".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl