Na konferencji EFNI organizowanej przez Konfederację Lewiatan zebrało się w jednym miejscu wielu ekspertów z dziedziny energetyki. Dyskutowali o polityce klimatycznej rządu i nowych zmianach w programie "Czyste Powietrze". Ogłosił je Paweł Mirowski, wiceprezes Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, a od miesiąca pełnomocnik premiera ds. programu "Czyste Powietrze".
- Mamy czas nadzwyczajny w każdej gałęzi gospodarki - mówił Paweł Mirowski. - Program "Czyste Powietrze" stanie na głowie, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Lada moment ogłosimy zmiany - dodał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmiany w programie "Czyste Powietrze"
Choć nie zdradził jeszcze wszystkich szczegółów, zapowiedział zmianę progu dochodowego, który uprawnia do określonej wielkości dofinansowania - obecne 100 tys. zostaną podwyższone. Zwiększona zostanie skala dofinansowania, o jakie można się ubiegać, a osoby najbardziej potrzebujące mogą uzyskać nawet 100 proc. dopłaty. Po raz pierwszy od startu programu zostanie zwaloryzowany koszt przeprowadzenia termomodernizacji czy poprawienia efektywności energetycznej, by odpowiedzieć na rosnące ceny wywołane inflacją i kryzysem. Paweł Mirowski zapowiedział też powołanie swego rodzaju gminnego doradcy energetycznego, który przeprowadzi krok po kroku przez cały proces. Zobowiązał się poinformować o wszystkich detalach do końca tego roku wspólnie z szefową resortu środowiska.
Inna sprawa, że po części to dzielenie skóry na niedźwiedziu, bo program w dużej części finansowany jest z pieniędzy unijnych - przewidziano 3,1 mld euro z KPO. Tych pieniędzy jednak wciąż nie dostaliśmy. Nie zmienia to faktu, że coś z tym konkretnym programem trzeba było zrobić.
W raporcie sprzed kilku dni Najwyższa Izba Kontroli wskazała, że "Czyste Powietrze" to program z wielkim rozmachem i nikłym skutkiem. Jak dotąd z pierwotnych założeń na dekadę zrealizowano niewiele. Poprawiono efektywność energetyczną w zaledwie 2,4 proc. budynków. Jeśli chodzi o wymianę kotłów, postęp po trzech latach programu NIK oszacował na 2,2 proc. I tego rodzaju niskie odsetki występują w zasadzie przy każdym z jego głównych celów. Jedyna statystyka, która wygląda zadowalająco, to instalacja nowych niskoemisyjnych źródeł ciepła w nowo wybudowanych budynkach - tu postęp wynosi 21,8 proc. Zdaniem kontrolerów, już teraz obsuwę realizacji założeń trzeba szacować na cztery lata.
Termomodernizacja wyhamowała
Ekonomistka Justyna Glusman z Fali Renowacji wspomniała, że przeanalizowała rozwiązania tego typu w innych krajach, które walkę o poprawę efektywności energetycznej zaczęły wcześniej niż Polska. To, co rzuca się w oczy, to niższa skala dofinansowania przy państwach o porównywalnych dochodach. Na przykład Czesi przewidzieli trzykrotnie większe dofinansowanie. Jak wspomniała, polskie dopłaty są zbyt mało zachęcające. Zwróciła uwagę na inne rozwiązanie zagraniczne - uzależnienie wysokości dopłaty od efektu - klasy energetycznej, jaką budynek osiągnie po remoncie i wymianie źródła ogrzewania. Zaalarmowała, że termomodernizacja wyhamowała.
Szymon Firląg to adiunkt na Politechnice Warszawskiej oraz prezes Związku Pracodawców Producentów Materiałów dla Budownictwa. W swojej ocenie poszedł dalej. - Pociąg "Czyste Powietrze" włączył całą wstecz. To już nie tylko hamulec, to wręcz wsteczny bieg i jechanie do tyłu - mówił. Zwrócił uwagę, że nie zgadza się z pomysłem dużego ukierunkowania programu na osoby ubogie energetycznie. - To błąd, który zapędził nas trochę w kozi róg. Ubóstwo energetyczne dotyka 10 proc. osób, 90 proc. pozostawiamy samym sobie - dodał.
Wskazał, że budynki zajmowane przez osoby energetycznie ubogie często nie nadają się do termomodernizacji ze względu na stan techniczny albo niejasny status prawny. Wyraził zwątpienie, że ktoś, kto przyjął dopłatę do węgla, w ogóle wpuści na podwórko doradcę energetycznego. - Trzeba innych drzwi, innego rozwiązania - dodał.
Przepis goni przepis
Ciekawy punkt widzenia przedstawił Paweł Ścigalski, pełnomocnik prezydenta Krakowa ds. jakości powietrza. Akurat dawna stolica Polski, której nieformalną drugą nazwą był przez lata "smog", błyszczy, jeśli chodzi o zmianę nawyków mieszkańców i walkę o czyste powietrze. Ścigalski nie zgodził się z tezą zbyt dużego ukierunkowania programu "Czyste Powietrze" na osoby ubogie. Wskazał jednak na problem, który niweczy wysiłki samorządów walczących ze smogiem. - Nie może być tak, że co chwilę pewne przepisy się zmieniają. Robimy wodę z mózgu osobom, które chciały wymienić piece - mówił.
- Na poziomie krajowym zawiesza się normy jakości paliw, doszedł do tego jeszcze węgiel brunatny, którego będzie można używać mimo lokalnych uchwał, które go zakazują - dodał. Jego zdaniem potencjalni beneficjenci programu albo mówią, że nie ma sensu wymieniać pieca, bo nie wiadomo, co się będzie działo lub zabezpieczają się, zostawiając lub instalując przy wymianie kopciucha jakiegoś rodzaju źródło ogrzewania na paliwa stałe, co sabotuje częściowo cały ten wysiłek.
Krzysztof Majdan, redaktor prowadzący money.pl