PiS rusza z kampanią informującą o zbiórce darowizn na rzecz partii. Akcję rozpoczął Paweł Jabłoński, który na platformie X - godzinę po decyzji PKW - poinformował, jak dokonać wpłaty na cele statutowe partii. "Tytuł przelewu: Darowizna - imię i nazwisko (wpłacającego) PESEL (wpłacającego). Dane odbiorcy: Prawo i Sprawiedliwość 02-018 Warszawa, ul. Nowogrodzka 84/86" - napisał i podał numer konta.
- Nie spodziewamy się jednak, że uda się w ten sposób zebrać jakieś duże środki - przyznał w czwartek w rozmowie z money.pl jeden z polityków PiS.
Dlatego w środowisku Prawa i Sprawiedliwości słychać głosy, że być może powinno się przymusić działaczy - a zwłaszcza parlamentarzystów, europosłów czy nawet osoby, które za rządów PiS uzyskały stanowiska w państwowych spółkach - do zwiększonej finansowej partycypacji na rzecz partii.
Od razu będzie wiadomo, kto jest z nami na dobre i na złe, a kto tylko się nami lewarował przez ostatnie lata - wskazuje rozmówca z PiS.
Duże emocje w PiS
Jak pisaliśmy w money.pl, jeszcze przed decyzją PKW w PiS na dobre rozkręciła się karuzela oskarżeń o to, kto jest winien sytuacji, która może mocno podkopać finansową stabilność Prawa i Sprawiedliwości. Jeden z naszych rozmówców mówił wprost, że to frakcji związanej z byłym szefem MON i wiceprezesem PiS Mariuszem Błaszczakiem zależało na tym, by uwaga PKW skoncentrowała się na ewentualnych nieprawidłowościach w finansowaniu kampanii poprzez NASK czy Rządowe Centrum Legislacji.
- Takie działanie odsuwa od nich odpowiedzialność za te ich wojskowe pikniki. A tymczasem to właśnie te pikniki to najtwardsza rzecz, za którą mogą nas rozliczyć. Przecież to tam prezes Kaczyński wychodził na scenę i wprost agitował - usłyszeliśmy na początku tego tygodnia.
Biorąc pod uwagę to, kto i na ile "przysłużył się" do kwoty 3,6 mln zł, jaką podważa PKW, największym winowajcą jest Zbigniew Ziobro. Produkcja i emisja spotu z jego udziałem kosztowała ponad 2,6 mln zł.
Kontrybucja pozostałych polityków jest mniej spektakularna - niedozwolone kampanijne wydatki RCL aktualne kierownictwo tej instytucji oszacowało na 214 tys. zł, w przypadku NASK mowa o kwocie ponad 500 tys. zł, a na nordic walking z udziałem byłej wicepremier Emilewicz według działaczy KO wydano 25,5 tys. zł netto.
Jak informowaliśmy w money.pl, czwartkowy "wyrok" PKW nie kończy jednak sprawy. W przyszłym miesiącu Prawo i Sprawiedliwość może stracić także prawo do całej subwencji, aż do końca tej kadencji Sejmu. W skrajnym scenariuszu - nawet ok. 92 mln zł. Więcej piszemy o tym tutaj:
Jest "werdykt" PKW. PiS ma plan
Prawo i Sprawiedliwość odwoła się teraz do Sądu Najwyższego, licząc na to, że tamtejsza Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych uchyli decyzję PKW.
Zostaliśmy nierówno potraktowani. To, co u nas stanowi naruszenie, nie stanowi naruszenia w przypadku Platformy Obywatelskiej. Chodzi o odebranie nam środków, zniszczenie nas. Ale nasi przeciwni się mylą, nie wyrzucą na śmietnik ponad 7 mln naszych wyborców - odgraża się szef klubu PiS Mariusz Błaszczak w rozmowie z money.pl.
Trzeba poczekać na "uprawomocnienie" decyzji PKW
Niektórzy politycy obozu rządzącego mieli nadzieję, że PKW ogłosi nie tylko przycięcie zwrotu kosztów kampanii, ale także decyzję o pozbawieniu PiS całości corocznej subwencji. - Mogłoby to zatrzeć złe wrażenie, że PKW tak skromnie ukarała PiS - mówi nam jeden z posłów KO.
Ale to nie było możliwe, bo PKW po pierwsze, jeszcze nawet nie zajęła się sprawozdaniami partii za ubiegły rok, a po drugie PiS ma prawo odwołać się do SN i domagać się tam uchylenia czwartkowej decyzji PKW dotyczącej wydatków kampanijnych. Trzeba więc poczekać na "uprawomocnienie" się decyzji PKW.
- Natomiast jeśli sprawa zostanie szybko rozstrzygnięta przez SN i utrzyma uchwałę PKW, a PKW do końca września odrzuci sprawozdanie partii, to może się okazać, że to wszystko będzie w podobnym czasie. Bo teraz kolejną transzę subwencji partyjnej, za III kwartał, Ministerstwo Finansów powinno wypłacić w październiku - zwraca uwagę jeden z naszych rozmówców.
Tomasz Żółciak, money.pl