Jak pisze "Rzeczpospolita", wiele firm w zamian za dołączenie do strajku ma otrzymać pieniądze. Mowa tu o 100 tys. dolarów dla każdego zakładu. Poinformował o tym Andriej Striżak, koordynator Ogólnobiałoruskiego Komitetu Strajkowego. Jak dodał, właśnie solidarność to coś, czego najbardziej boją się białoruskie władze w kontekście strajku.
Dodatkowo każdy, kto straci pracę z powodu protestu, będzie mógł ubiegać się o 1500 dolarów wsparcia. To mniej więcej równowartość trzech miesięcznych pensji na Białorusi.
Problem polega na tym, że nikt nie wie, skąd takie pieniądze miałyby pochodzić. Striżak tego nie precyzuje, nie wyjaśnia tego również "Rzeczpospolita".
A strajkujących jest coraz więcej. Oprócz wspomnianych zakładów produkujących tabor czy traktory, do protestu przyłączyli się również m.in. pracownicy huty szkła w Połocku, zakładów konstrukcji metalowych, a od środy zapowiedzieli to zatrudnieni w białoruskiej telewizji.
Na tym nie koniec. Przedstawiciele luksusowego hotelu Palace w Nieświeżu zapewnili, że wszyscy represjonowani strajkujący będą mogli liczyć na wypoczynek właśnie w ich obiekcie.
Oferta dotyczy również tych funkcjonariuszy, którzy w ostatnich dniach "wypowiedzieli posłuszeństwo" Łukaszence i postanowili zrezygnować ze służby.