Rząd traktuje przedsiębiorców dwojako. Z jednej strony mają (czy raczej mieli) do dyspozycji tarcze chroniące przed skutkami pandemii, z drugiej dostali zapowiedź podniesienia im podatków. Po prezentacji Polskiego Ładu, czyli przedwyborczego programu PiS stało się jasne, że będą (podobnie jak klasa średnia) wpłacać do budżetu więcej pieniędzy.
Tymczasem ponad 70 proc. PKB wypracowują właśnie mali i średni przedsiębiorcy. Dodatkowo to oni właśnie zatrudniają ponad 60 proc. aktywnych zawodowo Polaków. To dane z tzw. konstytucji biznesu.
Co ciekawe, z badań Polskiego Instytutu Ekonomicznego wynika, że przed pandemią 80 proc. małych firm nie korzystało z pomocy publicznej. Ale chętnie sięgały za to po środki z UE.
"Wyrzuconych na B2B" nie ma aż tak wielu?
W Polsce jest mniej więcej 2,5 miliona działalności gospodarczych. Twierdzenie, że są to w większości ludzie "wyrzuceni na B2B" przez pracodawcę, nie jest prawdziwe. W roku 2019 jednego partnera biznesowego miało ok. 166 tys. samozatrudnionych – czyli kilka procent ogółu prowadzących działalność gospodarczą.
– Na ten temat nie ma niestety precyzyjnych danych. Oczywiście nie ulega wątpliwości, że wysyłanie pracowników na tzw. B2B (czyli umowę "biznesową"), by oszczędzić na ZUS–ie i podatkach, nie może się podobać rządzącym i z pewnością dla części pracowników jest czymś złym. Wiele takich osób bez wątpienia wykonuje pracę, która powinna być rozliczana jako etatowa – mówi money.pl Maria Bukowska, ekonomistka.
Dodaje jednak, że wielu osobom B2B po prostu się opłaca. Firma płaci mniejsze koszty, pracownik tak samo, a na dodatek może odliczyć sporo wydatków od podstawy opodatkowania. Według szacunków przejście na B2B opłaca pracownikom przy zarobkach przekraczających 7000 zł brutto. A im więcej zarabia, tym więcej oszczędza. Ta kwota jest podobna do granicy II progu podatkowego.
Zdaniem Bukowskiej zdecydowana większość małych firm działa jednak na zasadach rynkowych – w budownictwie, usługach, transporcie, handlu czy gastronomii.
Ile zarabiają mali przedsiębiorcy?
– Faktyczna kondycja małych i mikrofirm jest zagadką. Z każdych badań wynika, że mniej więcej 2/3 z nich narzeka na podatki i różnego rodzaju obciążenia. Oraz na koszty zatrudnienia pracowników – bo trzeba pamiętać, że takie projekty, jak zwiększanie płacy minimalnej, odbywają się kosztem pracodawców. To nie rząd płaci pensje, podwyżki muszą dawać firmy. Rząd na tym zyskuje, bo więcej podatków trafia do budżetu – mówi Bukowska.
Ale z danych o zarobkach Polaków wynika, że małe firmy płacą najgorzej. Z raportu Ministerstwa Finansów (dane za rok 2018) wynika, że aż 60 proc. mikrofirm (do 9 osób) i 40 proc. małych, płaci swoim pracownikom płacę minimalną. Kwestią niemierzalną jest to, ile z nich płaci więcej "pod stołem", na czarno.
Z innych danych (Sedlak&Sedlak) wynika, że mediana (połowa zarabia mniej, połowa więcej) płac w małych firmach wyniosła w 2020 roku 4500 zł brutto (3260 zł na rękę). To jednak wynik dla firm zatrudniających od 10 do 49 osób, nie uwzględniający najmniejszych podmiotów na rynku. Mimo wszystko mediana w tej grupie jest i tak o 600 zł niższa niż ogólnopolska.
– Warto jednak zauważyć, że mikrofirmy zatrudniają stosunkowo niewiele osób. Szacuje się, że są źródłem dochodu dla ok. 3 mln osób, czyli 2,5 mln przedsiębiorców i pół miliona pracowników – mówi Bukowska.
"Stanowią o sile gospodarki"
Co do tego, że na Polskim Ładzie stratni będą przedsiębiorcy, nie ma wątpliwości świat biznesu.
– Na proponowanych zmianach najbardziej stracą polscy przedsiębiorcy, prowadzący swoje biznesy w formie jednoosobowych działalności gospodarczych. Jest to kilkaset tysięcy firm produkcyjnych, handlowych, usługowych, które stanowią o sile naszej gospodarki i przedsiębiorczości. Są to firmy budowane przez lata, duże zakłady zatrudniające wielu pracowników – mówi Przemysław Pruszyński, doradca podatkowy, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Dodaje, że takie firmy korzystają z 19 proc. stawki podatkowej, ale w okresie kiedy ponoszą straty, muszą z wypracowanych nadwyżek utrzymać zatrudnienie i ponieść stałe koszty przedsiębiorstwa (utrzymać budynki i maszyny, zapłacić kredyty, leasingi i usługi obce).
– Wreszcie to oni ponoszą odpowiedzialność za przedsiębiorstwo całym swoim majątkiem. Obciążenie ich podatkami i składkami w wysokości 28 proc., a łącznie z daniną solidarnościową 32 proc., jest szczególnie niesprawiedliwe i nieuzasadnione. Ich obciążenie będzie praktycznie zrównane albo wyższe niż firm działających w formie kapitałowej, w których odpowiedzialność wspólników jest ograniczona - konkluduje Pruszyński.