Pomysł Biedronki był prosty. W sklepach ustawiono stojaki z książkami i ustalono zasady, na podstawie których będzie można te książki wypożyczyć. Pierwsze doniesienia mówiły o tym, że takie "wypożyczalnie" miały być zorganizowane w kilkuset sklepach w całej Polsce.
Skąd taki plan? Wypożyczalnia książek to furtka, która umożliwia otwarcie sklepów w niedziele niehandlowe. Chodzi o artykuł ustawy, który wyłącza spod zakazu handlu właśnie "placówki handlowe w zakładach prowadzących działalność w zakresie kultury, sportu, oświaty, turystyki i wypoczynku".
Tak sklepy wykorzystują przepisy
Biedronka zresztą nie jest pierwsza, która wpadła na ten pomysł. W niedalekiej przeszłości sklepy masowo stawały się punktami pocztowymi, co doprowadziło do tego, że ustawa o zakazie handlu stała się fikcją. Uszczelniono więc przepisy, co miało zagwarantować, że duże markety i dyskonty przestaną być otwierane w niedziele.
To pomogło, ale na chwilę. W pewnym momencie sklepy Intermarche stały się klubem czytelniczym, a w jednym ze sklepów Bricomarche na Dolnym Śląsku otwarta została wypożyczalnia rowerów. Sieć sklepów Dino nie zamierzała przyglądać się biernie konkurencji. Do statutu spółki wpisano nowe obszary działalności: wypożyczanie i dzierżawa sprzętu rekreacyjnego i sportowego oraz działalność obiektów kulturalnych.
Choć Biedronka wbrew planom, o których informowali sami pracownicy, nie otworzyła części sklepów w ostatnią niedzielę, 7 sierpnia, to wcale nie oznacza, że temat jest zamknięty. Sama sieć, reklamując wypożyczalnie książek, napisała: "Korzystaj z Biblioteki Biedronki i wypożyczaj książki dla dzieci siedem dni w tygodniu".
Ekonomista Rafał Mundry, który zajmuje się m.in. rynkiem pracy, nie ma wątpliwości, że Biedronka się nie podda.
Jeśli nie od tej niedzieli. To pewnie od następnej. Politycy sami przyznają, że prawo jest dziurawe. A jeśli jest luka w prawie, to znaczy, że tak można – napisał ekonomista na Twitterze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Biedronka wywołała lawinę
Biedronka, mając przetarte szlaki przez inne sklepy, zapewne nie spodziewała się, że jej plany wywołają aż takie poruszenie. Nie wzięła jednak pod uwagę tego, że nie może być traktowana jak inni, bo jest największą siecią handlową w Polsce. Jej działanie wywołałoby także reakcję u największych rywali. W końcu konkurencyjne sieci uważnie się obserwują. W ubiegłym tygodniu zapytaliśmy Lidla, czy rozważa otwarcie sklepów w niedziele niehandlowe. Sieć nie odpowiedziała jeszcze na pytania money.pl.
Nie dziwi więc, że cała sytuacja wywołała zdecydowaną reakcję także w szeregach władzy.
Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg zwróciła się w piątek do głównej inspektor pracy Katarzyny Łażewskiej-Hrycko o przeprowadzenie przez Państwową Inspekcję Pracy wzmożonych kontroli przestrzegania ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele i w święta.
Bezczelna próba omijania prawa, skandaliczna praktyka. Jeśli Biedronka to zrobi, wyciągniemy konsekwencje – tak na informacje o zamiarze otwarcia sklepów przez Biedronkę w niedzielę zareagował natomiast w programie "Tłit" Wirtualnej Polski wiceminister finansów Artur Soboń.
Związkowcy dali rządzącym do zrozumienia, że oczekują działania.
– Sieci handlowe znowu próbują omijać ustawę o niedzielnym handlu. Jeśli nie spotka się to ze zdecydowaną reakcją Państwowej Inspekcji Pracy, będzie to oznaczało, że żyjemy w państwie z dykty, w którym można bezkarnie łamać prawo i wyzyskiwać pracowników – mówił Alfred Bujara, szef Krajowego Sekretariatu Banków Handlu i Ubezpieczeń NSZZ "Solidarność".
Zresztą szef handlowej "Solidarności" w piątek pojechał do Warszawy i rozmawiał z politykami o tym, że trzeba działać i kolejny raz "uszczelnić ustawę".
Zakaz handlu być może znów trzeba będzie "łatać"
Poseł PiS Janusz Śniadek, który współtworzył ustawę o zakazie handlu, nie wykluczał przed weekendem, że konsekwencją działań Biedronki będzie konieczność kolejnej nowelizacji ustawy.
W ostateczności, jeżeli zajdzie taka potrzeba, nie wykluczam także, że oszustów i złodziei będziemy eliminować nowelizacją ustawy. Prostą, jedno, dwuzdaniową – zapowiedział poseł Śniadek w rozmowie z serwisem wiadomoscihandlowe.pl.
Wystosował również oficjalne pismo do prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, które dotyczy właśnie Biedronki i "nieuczciwej konkurencji przez obchodzenie ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele". Parlamentarzysta nie ma wątpliwości, że "bezkarność takich poczynań może skłaniać inne sieci handlowe do stosowania analogicznego oszustwa". Poprosił prezesa UOKiK o działanie w tej sprawie.
– Jeśli politycy przyznają, że będą musieli znów znowelizować ustawę, tzn. sami się przyznają do tego, że ustawa o zakazie handlu w niedzielę jest dziurawym jak durszlak bublem prawnym i na to obecnie pozwala – komentuje zapowiedzi PiS ekonomista Rafał Mundry.
Nie wiadomo, czy Biedronka po medialnym szumie i naciskach z różnych stron zrezygnowała ze swoich planów, czy tylko postanowiła przeczekać burzę. Sieć konsekwentnie od wielu dni milczy w sprawie handlu w niedziele. Do momentu opublikowania artykułu nie odpowiedziała także na nasze najnowsze pytania w tej sprawie.
Oszczędna w słowach jest także Polska Izba Handlu.
– Nie komentujemy sytuacji hipotetycznych. Jeżeli Biedronka otworzy swoje sklepy w niedziele, wtedy odniesiemy się do tej sytuacji i będziemy obserwować skalę całego zjawiska – powiedziała money.pl Kinga Roguska z Polskiej Izby Handlu.
Malwina Gadawa, dziennikarka i wydawca money.pl