Aktualizacja, godz. 13.00
O sprawie napisała "Gazeta Wyborcza". Biznesmen miał być zatrzymany przed tygodniem w związku z tzw. aferą policką. Sześć lat temu rada nadzorcza państwowych zakładów chemicznych w Policach rekomendowała zarządowi zakup za 29 mln dol. większościowego pakietu akcji w spółce African Investment Group. Akcje sprzedawała firma z Wrocławia, której udziałowcem był zatrzymany. Według CBA i prokuratury akcje były warte nie więcej niż 5 mln zł, natomiast biznesmen miał wprowadzić radę nadzorczą państwowych zakładów w błąd.
Do samego zatrzymania doszło o świcie. Jak relacjonuje biznesmen, myślał, że to włamanie, dlatego wziął broń myśliwską. - Usłyszałem, że to CBA. Nie wiedziałem, czy to nie przebierańcy, powiedziałem: "Poczekajmy na przyjazd policji". Oni wciąż krzyczeli. Zostawiłem broń na łóżku i wyszedłem z pokoju. Stałem z podniesionymi rękami. Oślepiło mnie światło i padł strzał z paralizatora. Rzucili granaty hukowe i obezwładnili mnie - relacjonuje mężczyzna, cytowany przez "Wyborczą".
Jednak - jak opowiada - to miał być dopiero początek. Nawet w kajdankach miał być rażony paralizatorem po udach, bity i kopany. Stracił przytomność. – Kiedy się ocknąłem, polewali mnie wodą, śpiewając "Deszcze niespokojne" – opowiada.
Następnie został przewieziony do Szczecina. Całą drogę miał przebyć w kajdankach i opasce na oczach. Funkcjonariusze mieli mówić: "Twoje miejsce jest w kostnicy, powinieneś tam być", a gdy dojechali do Szczecina, jeden polecił drugiemu: "Weź to ścierwo z samochodu".
Jak pisze gazeta, Prokuratura Regionalna w Szczecinie do zarzutu wprowadzenia w błąd rady nadzorczej polickich zakładów dołączyła jeszcze zarzut napaści i zmuszania bronią funkcjonariuszy CBA do zaniechania czynności służbowych. Sąd odrzucił jednak wniosek o areszt.
Adwokat zatrzymanego domaga się ścigania funkcjonariuszy. O sprawie zawiadomił rzecznika praw obywatelskich i prokuraturę.
CBA potwierdza, że funkcjonariusze użyli paralizatora. Jednocześnie twierdzi, że przed zatrzymaniem mężczyzna trzymał przeładowaną broń i był agresywny. - Artykuł zawiera nieprawdziwe informacje, godzące w dobre imię Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Nie uwzględnienia również stanowiska Biura przesłanego w mailu do autora - pisze rzecznik CBA Temistokles Brodowski w przekazanym money.pl oświadczeniu.
Informuje także, że zatrzymany nie złożył do prokuratury zażalenia na sposób przeprowadzenia zatrzymania. - Miał w rękach automatyczną broń myśliwską, która została przeładowana w chwili wejścia do mieszkania funkcjonariuszy Biura. Jan B. nie reagował na polecenia funkcjonariuszy CBA i nie odłożył broni palnej. Jednocześnie nadmieniam, że nie była to jedyna broń, funkcjonariusze podczas czynności służbowych zabezpieczyli cały arsenał, w tym broń na którą zatrzymany nie posiadał pozwolenia (łącznie około 4000 sztuk amunicji i 7 jednostek broni) - wskazuje.
- Nie jest prawdą, że był bity i kopany - zapewnia rzecznik. - Nie jest także prawdą, aby funkcjonariusze Biura w momencie zatrzymania i konwojowania Jana B. formułowali wobec niego jakiekolwiek bezprawne groźby. Czynności związane z zatrzymaniem zostały udokumentowane przez funkcjonariuszy CBA w prokuraturze - dodaje.
Odniósł się także do samego śledztwa. - Zakłady Chemiczne Police straciły tylko w tym wątku śledztwa ponad 87 mln zł przy zawarciu i wykonywaniu umowy sprzedaży akcji senegalskiej spółki African Investment Group S.A. W toku prowadzonych czynności zgromadzono obszerny materiał dowodowy wskazujący na podejrzenie popełnienia oszustwa przy transakcji związanej z zakupem akcji African Investment Group S.A. Wszystko wskazuje na to, że między innymi zawyżono wartość spółki na potrzeby dokonanej transakcji - tłumaczy
- Do tej sprawy agenci Biura zatrzymali cztery osoby związane z działalnością wrocławskiej firmy handlowo-inwestycyjnej, która zbywała akcje African Investment Group. Podczas prowadzenia śledztwa ustalono, że rzekome kopalnie należące do AIG były "wydmuszką". Jedna z nich nie istniała, a druga była kompletnie wyeksploatowana. Wrocławska firma pośrednicząca między Policami a senegalską spółką funkcjonowała jedynie po to, by wyprowadzić z Polic 100 milionów dolarów - podkreśla rzecznik.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl