Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Grzegorz Siemionczyk
Grzegorz Siemionczyk
|

Blizny po kryzysie. Dlaczego Polacy nie widzą, że żyje im się lepiej? [ANALIZA]

968
Podziel się:

Siła nabywcza dochodów gospodarstw domowych w Polsce jest najwyższa w historii. Rekordowy jest też realny poziom konsumpcji, ostatecznej miary materialnego dobrobytu. Mimo to, nastroje społeczne są dużo słabsze niż w przeszłości w podobnych okolicznościach. Pamięć o zawirowaniach z minionych lat przysłania fakty.

Blizny po kryzysie. Dlaczego Polacy nie widzą, że żyje im się lepiej? [ANALIZA]
W pierwszych trzech kwartałach 2024 r. przeciętne wynagrodzenie zwiększyło się realnie o 10,5 proc. rok do roku (GETTY, Bartek Sadowski, Bloomberg)

Nad Wisłą nigdy nie żyło się tak dostatnio jak obecnie. Dochody Polaków są wyższe niż kiedykolwiek wcześniej. I nie tylko nominalnie, co dość oczywiste, ale też realnie: większa jest ich siła nabywcza. Dotyczy to zarówno wynagrodzeń, jak i emerytur. Liczba bezrobotnych, którzy z tego szybkiego wzrostu dochodów nie skorzystali, jest najmniejsza w historii. Efekt? Potężny skok konsumpcji – ostatecznej miary materialnego dobrobytu.

Taki obraz malują dane ekonomiczne. Nie znajduje on jednak odzwierciedlenia w nastrojach społecznych. Te były wprawdzie w 2024 r. lepsze niż w 2023 r., co sugeruje, że Polacy w jakimś stopniu odnotowali poprawę sytuacji w gospodarce i w domowych budżetach. Jednocześnie są dalekie od tego, co uzasadniałyby wspomniane dane. Dlaczego pozostajemy malkontentami, mimo wielu powodów do zadowolenia?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Uszczelnienie 800+. Wiceministra: "Uczciwe będzie sprawdzenie"

Nastroje konsumentów oderwały się od ich dochodów

W pierwszych trzech kwartałach 2024 r. przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej (obejmuje około 10 milionów pracujących) zwiększyło się realnie – czyli w cenach stałych – o 10,5 proc. rok do roku. W historii tych danych, sięgającej 2007 r., to sytuacja bez precedensu. Wcześniej siła nabywcza płac rosła maksymalnie o 6 proc. rok do roku – było tak na przełomie lat 2007 i 2008 oraz 2018 i 2019. W obu przypadkach towarzyszyła temu wyraźna poprawa nastrojów gospodarstw domowych.

W drugim okresie Bieżący Wskaźnik Ufności Konsumenckiej (odzwierciedla oceny i oczekiwania gospodarstw domowych dotyczące ich sytuacji finansowej oraz stanu gospodarki) pierwszy raz w historii znalazł się powyżej zera. Inaczej mówiąc, pierwszy raz optymistów było więcej niż pesymistów.

Jak jest dzisiaj? W 2024 r. BWUK średnio wynosił -14 pkt, w porównaniu do -26,3 pkt w 2023 r. Wyraźne ożywienie w gospodarce dało się tu zauważyć. Jednocześnie wskaźnik ten pozostał radykalnie niżej niż w poprzednich okresach szybkiego wzrostu realnych dochodów. Ilustruje to poniższy wykres.

Słabe nastroje społeczne widać również w wynikach innych badań. Przykładowo, według CBOS w styczniu 54 proc. respondentów oceniało, że ogólna sytuacja w kraju zmierza w złym kierunku, a tylko 27 proc. było przeciwnego zdania. Na oceny ogólnej sytuacji wpływ mają rozmaite wydarzenia polityczne i społeczne.

Ale oceny sytuacji w samej gospodarce również się pogorszyły. Za złą uważa ją obecnie 36 proc. ankietowanych przez CBOS, a za dobrą – 25 proc. Zarówno oceny ogólnej sytuacji kraju, jak i sytuacji w gospodarce, gorsze były poprzednio w I połowie 2023 r., gdy inflacja była najwyższa od ćwierćwiecza, a wzrost płac nie dotrzymywał jej kroku.

Co więcej, polska gospodarka była wtedy w stagnacji, podczas gdy w minionym roku rozwijała się w tempie zbliżonym do 3 proc.

Niezadowolenie Polaków odbija się także na poparciu dla rządu. Od marca 2024 r. przeciwników rządu jest więcej albo tyle samo co zwolenników. W styczniu, niewiele ponad rok po zaprzysiężeniu, gabinet Donalda Tuska popierało 31 proc. badanych przez CBOS, a 43 proc. deklarowało się jako jego przeciwnicy. Rząd Mateusza Morawieckiego miał lepsze notowania nawet pod koniec swojej drugiej kadencji, tuż przed wyborami, w następstwie których został odsunięty od władzy.

Wzrost dochodów nie jest iluzoryczny

Z czego wynika rozbieżność między tym, jak Polacy oceniają rzeczywistość, a tym, jak wygląda ona w statystykach? Jedną z hipotez jest ta, że "statystyka kłamie", tzn. maluje fałszywy obraz. Według tej narracji faktycznie płace rosną wolniej niż podaje GUS, a ceny szybciej, a więc siła nabywcza dochodów gospodarstw domowych wcale nie rośnie, tylko spada. Ale gdyby prawdą było, że gospodarstwa domowe ubożeją, widzielibyśmy to w wynikach konsumpcji. Tymczasem poza III kwartałem 2024 r., gdy popyt konsumpcyjny zauważalnie osłabł, miniony rok przyniósł solidny wzrost spożycia nad Wisłą.

Obrazują to dane o rzeczywistym spożyciu indywidualnym (AIC). Ta miara konsumpcji, obejmująca zarówno towary i usługi kupowane na rynku, jak i niektóre dostarczane przez państwo, w pierwszych trzech kwartałach 2024 r. zwiększyła się realnie (czyli abstrahując od zmiany cen) o ponad 4 proc. rok do roku. A jednocześnie gospodarstwa domowe zdołały mocno zwiększyć poziom oszczędności, co sugeruje, że nie "przejadały" całości dochodów.

Ten argument, odwołujący się do danych statystycznych, nie przekona rzecz jasna sceptyków, którzy w wiarygodność danych wątpią. Nie mniej warto mieć świadomość, że wzrost zamożności gospodarstw domowych widać w różnych statystykach, a nie tylko w niektórych, tendencyjnie dobranych.

Innym wyjaśnieniem słabych nastrojów może być nietypowa sytuacja na rynku pracy. Niektóre wskaźniki sugerują, że istotnie spada zapotrzebowanie na pracowników. Przykładowo, w sektorze przedsiębiorstw (obejmuje podmioty z co najmniej 10 pracownikami) przeciętne zatrudnienie w grudniu było o 62,5 tys. mniejsze niż w styczniu (porównanie rok do roku nie ma sensu z powodu zmieniającej się co styczeń próby przedsiębiorstw).

Narastający strach przed bezrobociem

Pomijając pandemiczny 2020 r., to najgorszy wynik od 2012 r., gdy polska gospodarka odczuwała skutki kryzysu zadłużeniowego w strefie euro. Te dane współgrają z licznymi w mediach doniesieniami o zwolnieniach grupowych. W rezultacie narasta strach przed bezrobociem. Z tych samych badań ankietowych, na podstawie których GUS oblicza wspomniany już wskaźnik nastrojów konsumentów, wynika, że poczucie pewności zatrudnienia malało konsekwentnie od lata 2023 r. do listopada 2024 r., gdy było najniższe od lutego 2023 r.

W rzeczywistości zniżka przeciętnego zatrudnienia (tzn. przeliczonego na pełne etaty) w sektorze przedsiębiorstw jest pod dużym wpływem sytuacji demograficznej, tzn. spadającej liczby osób w wieku produkcyjnym. Świadczy o tym choćby to, że zniżkom zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw nie towarzyszy wzrost liczby bezrobotnych. Przeciwnie, w grudniu wynosiła ona 786 tys., mniej niż kiedykolwiek wcześniej w tym samym miesiącu. Narastający strach przed bezrobociem jest w tym kontekście nieuzasadniony, ale nie zmienia to faktu, że może tłumaczyć słabe nastroje społeczne.

Straty bolą bardziej, niż cieszą zyski

Inną hipotezę wysuwa Ryszard Szarfenberg, profesor na Wydziale Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW.

Choć wykresy pokazują wyraźne wzrosty wynagrodzeń realnych, to nastroje społeczne są pod silnym wpływem czynników psychologicznych, pamięci niedawnych strat, rosnącej niepewności i narracji medialnej, polaryzacji politycznej – mówi.

Dodaje, że poprawa jest widoczna w liczbach, ale potrzeba czasu, by zagościła także w głowach konsumentów. – Zwłaszcza po tak burzliwym okresie, w jakim znaleźliśmy się w latach 2022-2023. Zazwyczaj zaufanie i optymizm budują się stopniowo, a znikają szybko przy pierwszym mocnym wstrząsie – mówi w rozmowie z money.pl.

Prof. Szarfenberg podkreśla, że konsumenci potrzebują czasu, aby "uwierzyć" w poprawę swojej sytuacji. Mając w pamięci wysoką inflację z lat 2022-2023, żyją w strachu, że wzrost cen ponownie przyspieszy, erodując siłę nabywczą ich wynagrodzeń. Jest to spójne z dobrze rozpoznanym w naukach behawioralnych zjawiskiem, że ludzi bardziej boli strata niż cieszy tej samej wielkości zysk. To oznacza, że pamięć o pogorszeniu sytuacji finansowej jest silniejsza niż radość z jej poprawy.

– Wiele gospodarstw domowych, żeby przetrwać okres wysokiej inflacji, mogło sięgnąć po oszczędności lub dodatkowe kredyty. Teraz, mimo rosnących dochodów, priorytetem jest spłacanie zadłużenia lub odbudowa poduszki bezpieczeństwa.raty kredytowe pozostają wysokie. Subiektywnie więc konsumenci mogą wciąż odczuwać brak "oddechu finansowego", bo dodatkowe pieniądze idą na poprawę bilansu domowego, a nie na "nową konsumpcję" – tłumaczy prof. Szarfenberg.

Z tym wyjaśnieniem zgodny jest istotny wzrost oczekiwań inflacyjnych konsumentów na przestrzeni 2024 r. Kłóci się z nim natomiast to, że realny poziom konsumpcji jest znacząco wyższy niż przed kryzysami z ostatnich lat: najpierw pandemicznym, a później inflacyjnym. Wspomniany wskaźnik AIC w III kwartale minionego roku był w Polsce o 14 proc. wyższy niż w III kwartale 2019 r. Średnio w UE poziom materialnego dobrobytu zwiększył się w tym samym czasie o 4 proc. Byliśmy więc pod tym względem jednym z europejskich liderów.

Symbole statusu stały się niedostępne

Dlaczego gospodarstwa domowe nie odnotowały wyższego poziomu spożycia? Zdaniem Marcina Dumy, prezesa ośrodka badawczego IBRiS, stało się tak, bo pomimo wzrostu siły nabywczej dochodów na przestrzeni ostatnich lat, niektóre towary stały się mniej dostępne. I są to akurat te towary, które ludzie uważają za wyznaczniki statusu: samochody i mieszkania.

– Nazywamy to "efektem Yarisa". W 2019 r. zwykły, średni obywatel mógł sobie kupić samochód miejski typu Toyota Yaris za 49 tys. zł. Ten sam samochód, takiej samej klasy, z takim samym wyposażeniem, dzisiaj kosztuje 90 tys. zł. To jest wzrost o 85 proc. A płace nie wzrosły o 85 proc. – mówił niedawno badacz nastrojów społecznych wywiadzie dla money.pl. Cała rozmowa TUTAJ:

Prof. Szarfenberg zwraca również uwagę na polaryzację polskiego społeczeństwa, podsycaną przed media. – Część wyborców PiS może wierzyć w przekazy negatywne dotyczące sytuacji gospodarczej niezależnie od tego, jakie są obiektywne wskaźniki – mówi naukowiec. Ta hipoteza jest też bliska Marcinowi Kędzierskiemu, współzałożycielowi i ekspertowi Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, choć idzie on nieco dalej. Podkreśla bowiem, że oderwanie nastrojów społecznych od realiów gospodarczych nie jest zjawiskiem widocznym tylko w Polsce.

Moim zdaniem zmienia się model komunikacji politycznej. Dawniej rządy, nawet przy złych wynikach gospodarki, cieszyły się przez pierwszy rok pewnym kredytem zaufania. Rząd Donalda Tuska, ale też inne rządy, które powstały w zeszłym roku, nie dostały takiego kredytu. Widzę tu efekt działania algorytmów w X i innych mediach społecznościowych. Internetowi oligarchowie podkopują pozycję rządzących, osłabiają ich legitymizację – stwierdza ekonomista.

Ten mechanizm zadziałał w USA, gdzie Demokraci utracili władzę, mimo że dane z gospodarki przemawiały na ich korzyść.

Weryfikacja tego, która z tych hipotez jest prawdziwa, będzie możliwa w 2025 r. Jeśli sprawdzą się prognozy większości ekonomistów, polska gospodarka nabierze rozpędu, a nastroje w społeczeństwie pozostaną minorowe, coraz trudniej będzie to tłumaczyć inercją i pamięcią o zawirowaniach z poprzednich lat.

Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(968)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
abc
6 godz. temu
No nie wiem.... Moje zarobki z 2018 roku, mimo, że co najmniej 25% niższe niż obecne dawały mi poczucie bezpieczeństwa finansowego i pozwalały na w miarę komfortowe życie. Obecnie jest co jest, ale ani bezpiecznie ani komfortowo.
Aqwzxa
3 godz. temu
Ale tu klakierków PO ile redakcja Money łapek dodała 600 kto normalny uwierzy w te banaluki.
klientka bied...
9 godz. temu
Polacy to wieczni narzekacze, widzę te przepełnione wózki w Biedronce, dosłownie wózki z czubem napełnione dobrami spożywczymi i to jeden w jeden. Ja mam pieczywo i do pieczywa ew, jeszcze nabiał i jestem wyjatkiem patrza na mnie jak na biedaka, co nie stać go na przepełniony wózek. Ale z drugiej strony są to ludzie z nadwagą.
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Lilka
7 godz. temu
Pis-owcy podzielili i w dalszym ciągu dzielą społeczeństwo. Z oporami przekazali władzę, stworzyli groteskowy dwutygodniowy rząd. Od początku krytykują i sabotują działania obecnie rządzących, w dalszym ciągu wściekle atakują Premiera Tuska. Próbują go ośmieszyć i zdyskredytować. Sieją chaos, zamęt oraz wprowadzają atmosferę napięcia i niepewności.
real life
10 godz. temu
Efekt Yarisa to pisowskie kłamstwo, bo o ile w 2019 kosztował 49 tys . to nie obecnie kosztuje 90 tys. ale już od 2023 roku czyli za rządów pisu !!!!!! w 2024 w Polsce sprzedano najwięcej w historii nowych samochodów, m.in. dlatego, że w 2024 pojawiły się dawno nie widziane rabaty i wyprzedaże samochodów, przez co realne ceny samochodów SPADŁY !!!! Często wchodzące na rynek w 2024 nowe samochody są tańsze od poprzednich wersji, jak chociażby citroen C 3 , który wcześniej był kompaktem a teraz jest SUV , przez co powinien być droższy a jest tańszy !!!!
Taka prawda
8 godz. temu
Znowu mieszkamy w swoim domu Znowu chodzimy po swych własnych schodach Za to dziękuje wszystkim, którzy stanęli w obronie wolności i demokracji, to cisi bohaterzy tego co stało się 15 października , gdzie siły demokratyczne wygrały i odsunęły małego od władzy. A premier Donald Tusk to solidność i stabilność, widać to już po ustabilizowaniu złotówki i gospodarki, to z czego słynęły poprzednie jego rządy.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (968)
Księgowy
2 min. temu
Panie Siemończyk Panu się coś pomerdało. Siła nabywcza gospidarstw najwyższa w historii - ale nurek i pustak. Tak tylko zapytam - ma pan magistrę tak jak Kotula ?
CynazOłowiem
6 min. temu
wystarczy spojrzeć na dane GUS jeżeli chodzi i bezrobocie od zeszłego roku firmy zwalniają pracowników, zamykają działalność właściwie nie ma tygodnia by nawet na tym portalu nie było informacji o kolejnej firmie , która zwalnia, ogłasza upadłość i nie chodzi o Pocztę Polską, PKP Cargo, Rafako, OLX, Black Red Withe, ale o zagraniczne koncerny, Audi, Volkswagen, Carrefur, Biedronka, Michelin i wile innych w samej tylko Bielsku Białej zamknięto kilka zakładów. Jednak wedle danych GUS stopa bezrobocia taka sama jak w 2022 czy 2023 a nawet jak w 2020
Mega
6 min. temu
Wszystkie siły rzucone żeby ratować opinię rządzącym, oj coś to źle wygląda...naprawdę chyba boją się że mogą przegrać te wybory, bo nastepne to już na pewno..
cynik
8 min. temu
Dawno nie czytałem takich bredni. Zamykane sa zakłady produkcyjne, padaja mniejsze firmy, a oficjalnie gospodarka kwitnie i mamy większe możliwości zakupu wszelkiego rodzaju dóbr. KOMUNO WRÓĆ na całego.
Kiss
8 min. temu
Komu żyje się lepiej chyba ekipie rządzącej, ile firm upada dzisiaj 200zyblin ,to co warte . głupoty piszecie
...
Następna strona