W piątkowy wieczór przez Sejm przetoczyła się dyskusja o prezydenckim bonie turystycznym. To propozycja Andrzeja Dudy, polegająca na wypłaceniu każdej rodzinie pobierającej świadczenie 500+, dodatkowych 500 złotych w formie bonu turystycznego. Miałby on z jednej strony pobudzić pogrążoną w kryzysie branżę turystyczną, z drugiej wspomóc rodziny.
Jest to jednak już kolejny projekt dotyczący tego samego. Pierwsza z inicjatywą wyszła bowiem minister rozwoju i wicepremier Jadwiga Emilewicz, która kilka tygodni temu proponowała, by bon w wysokości 1000 złotych przyznać każdej osobie pracującej na etacie i zarabiającej poniżej 5200 zł.
Faktyczne obniżenie wysokości bonu i znaczne ograniczenie liczby osób uprawnionych stało się zarzewiem krytyki tego projektu.
Koalicja Obywatelska zgłosiła do prezydenckiego projektu 16 poprawek, a posłowie szeroko rozumianej opozycji nie zostawili na nim suchej nitki.
- Mamy do czynienia z projektem wyborczym. Te 4 miliardy to kropla w morzu potrzeb, jeśli chodzi o ratowanie branży turystycznej – oceniła Lewica. Sprawozdawca tego ugrupowania relacjonował, że projekt nie był konsultowany ani z branżą turystyczną, ani z samorządami. Na dodatek nakłada nowe obowiązki na Polską Organizację Turystyczną i samorządy. Pojawia się w nim także tajemniczy i mało precyzyjny zapis o wsparciu na zadania inwestycyjne dla samorządów, ale koordynowane przez rząd.
Wykluczeni i wyborcza kiełbasa
- W Polsce żyją również emeryci i renciści. 333 tysiące z nich nie otrzymuje nawet emerytury minimalnej. Jak to się stało, że zapomnieliście o tej grupie społecznej? Dlaczego ci ludzie są wykluczeni z możliwości wyjazdu, uwięzieni w swoich mieszkaniach? – pytał poseł Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej.
- Branża dzięki bonowi nie odbije się, proces będzie trwał dłużej niż przez wakacje. Ten projekt dzieli Polaków, a powinien ich łączyć. Pieniądze przypisaliście do dzieci. A w hotelach czy innych dzieci są zwolnione z opłat. I co wtedy? Spieszycie się, bo spada poparcie dla Andrzeja Dudy a to typowo wyborczy projekt – punktował Jarosław Rzepa, PSL-Kukiz'15.
Dodał, że na temat tego projektu nie miała szansy wypowiedzieć się Komisja Turystyki. A branża oczekuje raczej korzystnych warunków leasingu, preferencyjnych kredytów, obniżenia VAT-u czy przedłużenia dofinansowania do pensji pracowników.
- Niska zawartość mięsa w tej kiełbasie wyborczej. Przed pandemią 40 proc. dzieci nie korzystało z usług firm turystycznych, teraz się to nie zmieni – oceniła Anita Kucharska-Dziedzic z Lewicy.
Emilewicz murem za prezydentem
Projektu bronili prezydencki minister Paweł Mucha i wicepremier Jadwiga Emilewicz. Przekonywała, że projekt – którego formalnie nie była autorką – był konsultowany z branżą turystyczną i samorządami. Nie zaprzeczyła jednak słowom jednego z posłów, który ocenił, że ten projekt wyszedł tak naprawdę z jej ministerstwa i został jedynie podpisany przez Andrzeja Dudę.
- Nie ścigamy się z prezydentem, kto pierwszy złoży projekt – mówiła w Sejmie. Dodała, że świadczenie jest de facto rodzinne, zaś dziecko jest swoistą "kartą wstępu" do korzystania z bonu. Pieniądze są przeznaczone dla rodziny – podkreślała Emilewicz.
Dodała, że świadczenie nie będzie powodowało nadmiernych obciążeń organizacyjnych, bo to rozwiązanie informatyczne, oparte na technologii blockchain. Wdrożenie (które ma realizować ZUS) nie będzie więc drogie i skomplikowane, na dodatek przyczyni się do unowocześnienia państwa. Emilewicz oceniła, że z bonu turystycznego 500+ skorzystać może 6,4 mln rodzin, w tym przynajmniej 2 mln z dwójką lub więcej dzieci – a takie dostaną po min. 1000 złotych.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie