Od czasu inwazji Rosji na Ukrainę Rosję mogło opuścić nawet 600 tysięcy ludzi. Większość to młodzi, wykształceni oraz zamożni Rosjanie. Uciekli przed powszechną mobilizacją, ale też obecną w całym kraju biedą i brakami w zaopatrzeniu.
- Rosjanie, którzy nauczeni są radzić sobie w każdych warunkach, muszą teraz bardzo kombinować i przemycać - przyznaje w rozmowie z money.pl prof. Wiktor Ross, wykładowca akademicki Uniwersytetu Warszawskiego, rosjoznawca i były dyplomata w Moskwie.
Bo chociaż z "bunkra", nowego podziemnego centrum zarządzania Putina obok moskiewskiego hotelu "Ukraina", płynie do obywateli optymistyczna propaganda, to zderzenie jej z rzeczywistością dla wielu obywateli tego kraju jest bolesne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Rosji brakuje towarów
W aptekach brakuje bowiem importowanych leków ratujących życie. Wiele zachodnich firm farmaceutycznych wycofało się z tamtejszego rynku, a wrześniowa informacja o powszechnej mobilizacji spowodowała, że ludzie rzucili się do aptek, wykupując cały towar. Brakuje też leków stosowanych np. w przewlekłych chorobach.
Z kolei Rosjanie, którzy korzystają z komunikacji publicznej, notorycznie zaczęli spóźniać się do pracy oraz przekładać dalsze podnóże. Firma Simetra podaje, że lokalni przewoźnicy w 84 rosyjskich miastach odwołali w tym roku aż 200 tras autobusowych i trolejbusowych.
W Tichwińskim Zakładzie Budowy Wagonów Towarowych w regionie Leningradu prace zostały wstrzymane na ponad dwa miesiące. Przyczyną tego był brak łożysk kulkowych wyprodukowanych w USA, niezbędnych do procesu produkcyjnego.
Według Rosstatu z powodu braku importowanych części najbardziej ucierpiała branża motoryzacyjna. We wrześniu produkcja samochodów spadła o prawie 80 proc. w porównaniu z tym samym miesiącem ubiegłego roku.
Państwo musiało złagodzić wymogi bezpieczeństwa: układy zapobiegające blokowanie kół przy hamowaniu (z ang. ABS) i poduszki powietrzne stały się opcjonalne. Na rynku pozostało 14 producentów samochodów - marki chińskie i trzy rosyjskie, w tym AvtoVAZ.
Zaskakujące skutki sankcji
W Rosji zwolnił też internet. Z danych rosyjskiej agencji analitycznej Telecom Daily wynika, że prędkość mobilnego internetu LTE w Rosji spadła średnio w tym roku o 0,6 megabita na sekundę w porównaniu z rokiem ubiegłym.
Niektórzy rosyjscy operatorzy telefonii komórkowej zmienili przeznaczenie częstotliwości używanych w sieciach 3G na usługi komórkowe LTE - poinformowała w zeszłym miesiącu prokremlowska gazeta "Izwiestia". Jednak według ekspertów taka taktyka nie rozwiąże problemu na dłuższą metę.
Brak dostępu do nowych technologii oraz części zamiennych wyłącza nawet krematoria. W Worodeżu (50 km na południe od Moskwy) zamknięto największą komorę kremacyjną wyprodukowaną w Czechach. Nie wiadomo, czy będzie można ją ponownie uruchomić. Uszkodzonego pieca nie można bowiem wymienić z powodu unijnego zakazu eksportu towarów zaawansowanych technologicznie do Rosji.
Co warte zauważenia, sprzęt czeskiej firmy Tabo-CS jest używany w dziesiątkach innych miast w całej Rosji, w tym w Sankt Petersburgu czy Nowosybirsku.
A jakby tego było mało, jedna z największych fabryk słodyczy na Uralu w Permie ogłosiła właśnie, że zamiast czekolady będzie produkować teraz wyroby czekoladopodobne.
Przez zachodnie sankcje wstrzymane zostały im dostawy m.in. ziaren kakaowca i trzeba było zmienić receptury wielu słodyczy. Ponadto jest też problem z pozyskaniem części zamiennych do maszyn m.in. z Włoch, Niemiec i Wielkiej Brytanii.
- Istnieją surowce, których obiektywnie nie można wyprodukować w Rosji. Na przykład ziarna kakaowe tutaj nie rosną. Zdobycie wielu komponentów stało się problematyczne - skwitował krótko w rozmowie z lokalnym serwisem informacyjnym 59.ru szef fabryki słodyczy Boris Shvaytser.
Trwają łapanki, stają fabryki
Zdaniem prof. Rossa, chociaż Rosja jest obecnie najbardziej sankcjonowanym po Korei Północnej krajem na świecie, to przeciętny mieszkaniec tzw. głubinki (dalekiej prowincji) nie miał o tym pojęcia do września 2022 roku.
- Brak zachodnich dóbr zauważali głównie ci, którzy je dotąd nabywali: ludzie z większych miast, zamożniejsi. Po ogłoszeniu powszechnej mobilizacji to się radykalnie zmieniło, o wojnie dowiedziała się też głęboka prowincja - opowiada prof. Ross.
Dodaje, że przymusowa mobilizacja na wsiach i w małych miasteczkach Rosji przypomina łapanki. Ludzie są porywani przez wojsko na ulicach, wciągani na naczepy samochodów i wywożeni do koszar. Cerkiew prosi Putina, by do armii nie byli wcielani jej duchowni.
Armia rosyjska ma bardzo duże problemy ze skompletowaniem kolejnego naboru, który ma liczyć ok. 300 tys. poborowych. - Śmierć 100 tysięcy rosyjskich żołnierzy w Ukrainie robi wrażenie nawet na prostych ludziach karmionych kremlowską propagandą. Podczas całej operacji w Afganistanie zginęło mniej Rosjan niż w Ukrainie. Starsi ludzie to pamiętają - przypomina prof. Ross.
Przez brak rąk do pracy z kolei stają kolejne zakłady produkcyjne. W efekcie dostępnych jest coraz mniej dóbr, nie tylko tych zagranicznych.
Jeden z oligarchów rosyjskich powiedział w wywiadzie dla "Forbesa": "Ludzie nauczą się zadowalać mniejszą ilością towarów. Zawartość papieru w kiełbasie wzrośnie. Tak będzie jeszcze przez 15-20 lat, jeśli Putin nie umrze wcześniej".
Biały papier szkodzi. Rośnie przemyt
Faktycznie, proces szukania tanich zamienników jest już wdrażany. W jednej z fabryk w Czeboksarach nad rzeką Wołgą importowane chipy do traktorów zostały zastąpione ręcznie lutowanymi obwodami tranzystorowymi. Zamiast silników japońskich instalowane są silniki białoruskie - są głośniejsze i bardziej podatne na awarie.
Z kolei wycofanie się z rosyjskiego rynku Finlandii, która była głównym eksporterem chemikaliów do wybielania papieru, spowodowało, że rosyjskie papiernie zaczęły samodzielnie produkować analogi niskiej jakości.
W rezultacie część papieru w rosyjskich urzędach stała się szarobrązowa. Jednak zdaniem rosyjskiego ministerstwa ds. produkcji przemysłowej "zbyt dużo białego papieru biurowego jest szkodliwe dla oczu".
Towary, których nie da się zastąpić rosyjskimi "zamiennikami z papieru i dykty", są na masową skalę przemycane przez granice. I chociaż Rosja zaraz po inwazji na Ukrainę utajniła dane dotyczące importu, to ekonomiści szacują, że przez 10 miesięcy trwania konfliktu zbrojnego na Ukrainie rosyjski import spadł o jedną czwartą w porównaniu z rokiem poprzednim.
Według Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej w okresie od czerwca do sierpnia br. Rosja importowała miesięcznie towary o wartości o 4,5 mld dolarów mniejsze niż w 2021 roku.
Równocześnie do Rosji wjechały towary objęte embargiem o wartości ok. 20 mld dol. W większości są one kupowane za pośrednictwem firm, które nie mają oczywistego związku z Rosją. Jak opisywaliśmy, czasem do takiego importu wykorzystywanych jest nawet kilku pośredników, a szara strefa znacząco rozwinęła się, od kiedy na kraj ten nałożono sankcje.
Produkty te następnie przewożone są ciężarówkami z UE do jednego z krajów byłego Związku Radzieckiego, które są częścią unii celnej z Rosją, takich jak Kazachstan i Armenia.
Jeden z oligarchów bliski Kremlowi powiedział niedawno dziennikarzom "Forbesa", że mimo sankcji latem tego roku kupił w Moskwie dwa identyczne Maybachy zamiast Mercedesa, którego chciał, ale nie mógł znaleźć. Dodał, że jeśli pierwszy Maybach się zepsuje, drugi zostanie dawcą części zamiennych.
Zdaniem Sergieja Druchyna, analityka z Polskiego Instytutu Ekonomii, chociaż rosyjska gospodarka nie załamała się pod ciężarem międzynarodowych sankcji, a oficjalne bezrobocie jest tam rekordowo niskie, bo wynosi zaledwie 3,9 proc., to długoterminowy wzrost będzie raczej niemożliwy.
- Przed przymusową mobilizacją uciekła z Rosji rzesza młodych, dobrze wykształconych ludzi. Trudno będzie ich teraz zastąpić nowymi kandydatami pozyskanymi ze świata, bo nikt nie chce tam jechać i pracować - uważa nasz rozmówca.
Według Druchyna sankcje nałożone na Rosję są systemowe i prowadzą do systemowej zapaści. Najpierw boleśnie odczuje ją przemysł, a następnie cała rosyjska gospodarka, włączając w to również mieszkańców dalekiej głubinki.
Katarzyna Bartman, dziennikarka money.pl