Kłopoty z dostawami i produkcją podzespołów wpłynęły na rynek motoryzacyjny na całym świecie. Brakuje samochodów. Na niektóre model trzeba czekać miesiącami, na inne ponad rok - czytamy w piątkowym "Pulsie Biznesu".
Chętnych jest zbyt wielu, jak na ofertę salonów. - Czekamy na samochody, ale ich nie dostajemy - mówił money.pl Paweł Tuzimek ze Związku Dealerów Samochodów.
Z miesiąca na miesiąc rejestrowanych jest coraz mniej samochodów. Jak wskazuje dziennik, w sierpniu był ich aż o 14 proc. mniej niż lipcu.
Wrzesień zapowiada się jeszcze gorszy. Już po pierwszych tygodniach widać o 16 proc. gorsze wyniki niż w analogicznym okresie 2020 r.
Jak wyjaśnia na łamach PB Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, tendencja spadkowa jest wyraźnie widoczna, zarówno w przypadku całego rynku jak też segmentu premium.
Mało tego w przypadku aut z wyższej półki spadek jest mocniejszy. - Między 1 a 10 września zarejestrowano niespełna 1,9 tys. takich aut, o ponad 16,5 proc. mniej niż rok wcześniej - wskazuje na łamach dziennika Drzewiecki.
Jak sugeruje dziennik, ci którzy liczą na wyprzedaże rocznika, mogą się rozczarować, ponieważ cały rynek globalnie od miesięcy cierpi na niską podaż.
Jak pisaliśmy w money.pl, polscy klienci są w tym ogólnoświatowym kryzysie szczególnie poszkodowani.
- W pierwszej kolejności producenci nasycają rynki wysokomarżowe. O tym też nie mówi się oficjalnie, ale z drogi do Polski wycofywane są samochody, bo producenci wolą je sprzedać z dużo wyższą marżą na zachodzie Europy - mówi Tomasz Siwiński, redaktor naczelny branżowego magazynu Fleet.