We wtorek Black Red White, jeden z większych producentów mebli, poinformował o planowanym zamknięciu fabryki w Przeworsku i rozpoczęciu procedury zwolnień grupowych. Z zakładu odejdzie ponad 200 pracowników, którzy o decyzji dowiedzieli się podczas spotkania z przedstawicielami firmy.
Jak przekazał Adam Zabłocki, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Przeworsku, zwolnienia rozpoczną się 28 lutego - pracownicy otrzymają wypowiedzenia z trzymiesięcznym okresem lub będą mogli rozwiązać umowy na zasadzie porozumienia stron.
Black Red White w wydanym oświadczeniu stwierdziło, że "podejmuje strategiczne kroki, mające na celu dalszą optymalizację procesów operacyjnych oraz dostosowanie modelu biznesowego do aktualnych wyzwań makroekonomicznych". Zapewnia też, że oferuje zwalnianym pracownikom wsparcie w poszukiwaniu alternatywnych możliwości zatrudnienia na rynku pracy oraz innych oddziałach firmy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Branża bije na alarm od lat. "Nic się nie zmienia"
To tylko jeden z wielu przykładów świadczących o poważnych kłopotach w branży meblarskiej.
Polska przez lata największe sukcesy odnosiła w produkcji i eksporcie mebli oraz wyposażenia wnętrz. W tej branży nasz kraj odpowiada za blisko 4 proc. światowego eksportu, co daje nam pozycję w ścisłej czołówce globalnych dostawców. Na rynku unijnym nasza pozycja jest jeszcze silniejsza - meble z Polski stanowią około 17 proc. całkowitego eksportu UE w tej kategorii. Ale czasy są trudne.
Michał Strzelecki, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli, w rozmowie z money.pl przyznaje, że branża informowała zarówno poprzedni, jak i obecny rząd, o pogarszającej się konkurencyjności polskich firm.
- Nasze apele niewiele dały. Poza kwestią drewna poużytkowego, wykorzystywanego w zakładach płyt biurowych, praktycznie nic się nie wydarzyło w temacie branży meblarskiej - ocenia.
Skąd wynikają te problemy? Branża mówi o kilku czynnikach - dostępności drewna, rywalach z Chin, wysokich kosztach pracy i słabym popycie.
Strzelecki uważa, że podaż surowca drzewnego zmierza w bardzo niekorzystnym kierunku dla całej branży. Jego zdaniem ograniczenia w pozyskaniu drewna są wprowadzane w odbiciu od obietnic politycznych, a nie przesłanek przyrodniczo-ekonomicznych.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na szczególnie trudną sytuację w zakresie dostępności niektórych gatunków drewna. - Jeśli chodzi o dębowe czy brzozowe, sytuacja jest zdecydowanie gorsza. Plany Ministerstwa Klimatu i Lasów Państwowych mogą doprowadzić do tego, że drewna dębowego w ogóle nie będzie można pozyskiwać w Polsce - ocenia.
Dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli wskazuje, że obecnie trwają rozmowy dotyczące cech jakościowych i technicznych drewna, które będzie pozyskiwane w najbliższym czasie. - Jeśli przyjmiemy, że nie będzie można pozyskiwać dębu w wieku powyżej 130 lat, oznacza to, że tego drewna w ogóle nie będzie można pozyskiwać, ponieważ właśnie taki jest wiek rębny dębu przydatnego dla przemysłu - tłumaczy.
Spada konkurencyjność polskiej branży. Chiny obniżają ceny
Szef Izby tłumaczy, że zmniejszenie pozyskania drewna o 2-3 mln metrów sześciennych rocznie powoduje, że ceny surowca utrzymują się na wysokim poziomie lub spadają w niewielkim stopniu. W rezultacie polska branża drzewna traci konkurencyjność nie tylko w stosunku do producentów azjatyckich, ale także europejskich.
Nasze analizy pokazują, że ceny polskich mebli w ciągu ostatnich dwóch lat wzrosły o kilkanaście procent, podczas gdy w tym samym czasie ceny mebli chińskich spadły o kilkadziesiąt procent. Do tego Rumuni czy Bułgarzy produkują już taniej niż Polacy - mówi Michał Strzelecki.
Zaznacza przy tym, że przy obecnej słabości popytu klienci wybierają tańsze produkty.
Koszty pracy coraz wyższe
Przedstawiciel branży wskazuje na trzy główne problemy kosztowe. Najważniejszym czynnikiem są obecnie koszty pracy, stanowiące około 20 proc. kosztów produkcji mebli. Drugim elementem są wysokie ceny surowców, a trzecim - koszty związane z paliwami, energią elektryczną, kredytem i leasingiem.
- W obecnej sytuacji spada rentowność, a bez odpowiednich zysków trudno nawet inwestować odtworzeniowo. Mało kto myśli o nowych mocach produkcyjnych, gdy problemem jest zapełnienie obecnych - podsumowuje szef branżowego związku.
Rozmówca money.pl zwraca uwagę na globalny charakter problemów sektora. - Dla polskich producentów szczególnie istotna jest sytuacja na rynkach eksportowych, gdzie trafia 90 proc. krajowej produkcji mebli. Jak podkreśla, obecnie widać osłabienie popytu zarówno w Europie, jak i na bardziej odległych rynkach.
Niepewność na rynku amerykańskim
- Stany Zjednoczone również przeżywają swoje problemy. Niepokój budzą zapowiedzi prezydenta Trumpa dotyczące stymulacji rynku wewnętrznego - wskazuje Strzelecki. Jak wyjaśnia, może to oznaczać nie tylko kontynuację wojny celnej z Chinami, ale również rozszerzenie jej na Europę.
Ostrzega, że zaostrzenie amerykańskiej polityki handlowej może postawić pod znakiem zapytania wieloletnie wysiłki polskich producentów zmierzające do zwiększenia obecności na tym wymagającym rynku.
Jest ryzyko, że kilka lat trudnej pracy związanej z budowaniem pozycji naszych mebli na rynku amerykańskim zostanie zaprzepaszczone - przyznaje.
Wyzwania dla branży
Przedstawiciel sektora podkreśla, że obecnie głównym problemem jest spadająca konkurencyjność polskich producentów. Zwraca uwagę, że przy obecnej słabości sfery popytowej klienci, jeśli już decydują się na zakup mebli, wybierają tańsze produkty.
Szczególnie niepokojący jest fakt, że polscy producenci zaczynają przegrywać konkurencję cenową nie tylko z dostawcami z Azji, ale także z innych krajów Unii Europejskiej.
Polacy kupują oczami i portfelem
Źle kondycję polskiej branży ocenia też jeden z podkarpackich producentów mebli.
- Koszty pracy, energii oraz materiałów, w tym drewna, mocno uderzają w branżę meblarską. Sytuacja diametralnie różni się od tej sprzed kilku lat, gdy firmy borykały się z niedoborem pracowników, a produkcja szła głównie na eksport - wskazuje w rozmowie z money.pl producent mebli z 30-letnim doświadczeniem.
Przyznaje, że obecnie zarówno rynek krajowy, jak i eksportowy znacząco się skurczyły i potwierdza, że dodatkowym wyzwaniem jest konkurencja, czyli np. importowane meble z Chin.
Profesjonalne zdjęcia produktów przyciągają klientów, mimo że meble są najniższej jakości. Podczas gdy krzesło z importu kosztuje 100-150 zł, wyprodukowanie dobrego krzesła w Polsce to koszt rzędu 200-300 zł. Dziś nie da się produkować wysokiej jakości mebli w konkurencyjnych cenach. Podejrzewam, że podobne problemy dotykają wszystkich producentów z wyższej półki - podkreśla przedsiębiorca. - Polacy kupują dziś oczami i portfelem. Traci na tym jakość - podsumowuje.
Podobnego zdania jest pracownica jednego z przeworskich sklepów meblowych. - W okresie pandemii Polacy częściej remontowali i zmieniali meble. Dzisiaj wyraźnie widać, że są znacznie mniej chętni, by wydawać pieniądze. Szczególnie na te droższe meble - mówi.
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl