Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. KKG
|
aktualizacja

"Mamy zapaść". Branża mięsna bije na alarm

306
Podziel się:

Hodowla świń w Polsce się załamała i będzie bardzo trudno ją odbudować. Upadło wiele gospodarstw - alarmuje wiceprezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego Krzysztof Borkowski. - Nie tylko straciliśmy rynki zagraniczne, ale zaczynamy przegrywać na własnym - dodał.

"Mamy zapaść". Branża mięsna bije na alarm
Hodowla świń w Polsce się załamała - alarmuje Unia Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego (East News, Piotr Kamionka/REPORTER)

Upodobanie Polaków do wieprzowiny nie słabnie. Rocznie zjada się jej w kraju blisko 40 kg na osobę. Dla porównania - w tym czasie statystyczny obywatel konsumuje niewiele ponad 2,5 kg wołowiny.

- Teoretycznie więc, wciąż są warunki do utrzymywania hodowli trzody chlewnej na poziome zbliżonym do tego, jaki mieliśmy, kiedy Polska wchodziła do Unii Europejskiej. Tymczasem od tego czasu pogłowie świń spadło z 18,5 mln sztuk do niespełna 9 mln obecnie - poinformował wiceprezes Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego UPEMI Krzysztof Borkowski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Greenpact - relacja 2 dzień
Byliśmy wtedy również eksporterem. Nasz boczek chętnie kupowali m.in. Koreańczycy. Dziś nic już z tego nie zostało. To Polska stała się rynkiem eksportowym wieprzowiny dla innych krajów. Polskie mięso przegrywa konkurencję m.in. z produktami hiszpańskimi - zaznaczył.

Zdaniem Borkowskiego, konsekwencją polityki handlowej stosowanej przez wielkie sieci handlowe, które sprowadzają tańszą wieprzowinę z innych krajów jest brak opłacalności produkcji w Polsce.

Według niego obecna zapaść w hodowli trzody to m.in. konsekwencja nieudolnej walki z ASF (afrykańskim pomorem świń). - Poprzednia ekipa popełniła wiele błędów - zamiast rozwiązywać problem, likwidowano stada. Zamiast eliminować chore dziki, zabijano i utylizowano zdrowe prosięta oraz dopłacano rolnikom do tego, żeby świń nie hodowali - argumentował.

Jak wskazał wiceszef UPEMI, w Polsce nie wprowadzono też w porę regionalizacji stref ASF, tak więc po stwierdzeniu ogniska zarazy, z eksportu wieprzowiny eliminowany był od razu cały kraj, a nie tylko ten dotknięty pomorem region.

W efekcie hodowla się załamała i będzie bardzo trudno ją odbudować, szczególnie na wschodzie Polski, gdzie w pierwszej kolejności upadło wiele gospodarstw. Dziś stoją tam puste chlewnie. Wypłacono rolnikom dopłaty za likwidację hodowli, a dziś nie mają nic - alarmuje Borkowski.

Zdaniem Krzysztofa Borkowskiego polska produkcja wymaga wsparcia, które powinno objąć zarówno wielkie hodowle, jak również mniejsze gospodarstwa, ponieważ potrzebny jest też rozwój mniejszej, wysokojakościowej produkcji lokalnej. Dodał przy tym, że niezbędne jest jednak zapewnienie możliwości zbytu tych produktów.

- Obecnie nie ma go gdzie sprzedać, bo sieci zamiast lepszego i droższego produktu lokalnego wolą położyć na półce tańszy produkt globalny. Są jednak kraje, które sobie z tym poradziły i potrafiono tam nakłonić sklepy do tego, by włączyły produkty lokalne do oferty - przekonywał.

"Skończmy z dowolną interpretacją prawa budowlanego"

Jak dodał, środki finansowe nie powinny być przeznaczane na dopłaty, bo jak stwierdził jest to "przejadanie" środków. Zamiast tego należy przeznaczyć pieniądze na budowanie silnych gospodarstw i konkurencyjnych zakładów przetwórczych, w których niezbędne są inwestycje w automatyzację i robotyzację procesów technologicznych.

Jak zapewnił przedstawiciel UPEMI, niektóre sprawy można załatwić bez ponoszenia dodatkowych kosztów. Wymienił tu przeniesienie środków z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na cele związane z innowacyjną gospodarką rolną.

- Należy też skończyć z interpretowaniem przepisów prawa budowlanego przez każdy powiat po swojemu, co powoduje piętrzenie przeszkód np. w budowaniu biogazowni. Gdyby były jasne plany zagospodarowania przestrzennego nie dochodziłoby do sytuacji, kiedy ci co budują osiedle, konfliktują się z tymi, którzy chcą postawić chlewnię czy oborę - dodał.

Odzyskanie przez Polskę pozycji eksportera będzie z kolei wymagało - jak zaznaczył wiceprezes UPEMI - wspólnego działania branży mięsnej i rządu. - Do zbudowania silnej polskiej marki za granicą niezbędne będzie zaangażowanie wszystkich resortów i samego premiera. Podam przykład: skoro kupujemy za miliardy uzbrojenie od Koreańczyków, powinniśmy też z nimi rozmawiać o dostępie naszych produktów do ich rynku - podsumował Borkowski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(306)
WYRÓŻNIONE
widzu
6 miesięcy temu
To nie to samo mięso co 40 lat temu...Pełno w nim antybiotyków i hormonów. I nie ważne czy polskie ,duńskie czy hiszpańskie
aqsdasd
6 miesięcy temu
"Upodobanie Polaków do wieprzowiny nie słabnie. Rocznie zjada się jej w kraju blisko 40 kg na osobę. Dla porównania - w tym czasie statystyczny obywatel konsumuje niewiele ponad 2,5 kg wołowiny. " Ludzi po prostu nie stać na wołowinę, jest 2 x droższa.
Mordzio
6 miesięcy temu
Patrząc na jakość "mięsa" w sklepach to się nie dziwię, że nikt tego nie chce kupować.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (306)
Patrycja
5 miesięcy temu
Skoro prawie w każdej fermie stosuje się uderzanie prosiąt o podłogę, deptanie ich i trzymanie zwierząt w klatkach mniejszych od nich samych to nie dziwota że ludzie nie chcą kupować, hodowcy to potwory, nie ludzie.
anomi
6 miesięcy temu
jak Belgia i niemcy nie zechcą sprzedawac miesa do polski ,
Tomwak
6 miesięcy temu
Prawda jest taka, że jedzenie mięsa stanie się niemodne 😁
Anna
6 miesięcy temu
Czas na Tofu zamiast mięsa. Bardzo dobrze, w końcu może przestaną hodować zwierzaki aby zabijać
Producent
6 miesięcy temu
Mięso, które ma na opakowaniu że wyorudukowano w Polsce, to wcale nie oznacza że pochodzi z polskich świń. Nie tylko w Polsce spadła produkcja świń lecz w prawie całej Unii Europejskiej, chyba tylko Hiszpania zwiększyła produkcję. W Polsce ostatnich rolników wykańcza skutecznie Inspekcja Weterynaryjna, która co roku obowiązkowo kontroluje rolników, którzy mają na stanie świnki (spokojnie, producenci innych zwierząt mogą spać spokojnie bo nie mają przymusowych kontroli). Oraz co roku Inspekcja Weterynaryjna wymyśla coraz głupsze przepisy, żeby wymusić raczej zamknięcie produkcji, ponieważ jak się nie przejdzie kontroli to trzeba za rekontrole płacić aż do skutku. Wystarczy tylko zaniechać produkcji świnek i przejść na bydło i już nikt nikogo nie kontroluje.
...
Następna strona