Wprawdzie od 2012 r. to Polacy dzierżą palmę pierwszeństwa gdy chodzi o tonaż przewożonych ładunków w operacjach typu cross trade, a samochody z polskimi rejestracjami pokonują dziennie setki tysięcy kilometrów, rozwożąc towary po całym kontynencie, ale inne państwa regionu stają są na rynku przewozów coraz bardziej widoczne. Ogromna liczba firm transportowych działa też na Litwie, Słowacji, Węgrzech i Rumunii. Największy procentowy wzrost w 2018 r. (r/r) odnotowali Litwini. Z danych Eurostatu wynika, że przewieźli 45,7 mln ton towarów, czyli o 18 proc. więcej niż rok wcześniej – donosi "Puls Biznesu".
Firmy litewskie biją rekordy dekady pod względem ilości przewiezionych ładunków. Nie powinno to dziwić, gdy spojrzy się na dane mówiące o 9-procentowym udziale transportu drogowego w PKB naszego sąsiada. Litewska gospodarka po prostu opiera się na przewozach. W żadnym innym kraju UE nie ma on tak dużego udziału. Większość frachtów Litwini pozyskują z zagranicy, bowiem blisko 90 proc. ich pracy przewozowej to trasy międzynarodowe - czytamy w "PB".
Oddech litewskiej konkurencji na karku nie jest jedynym problemem polskiej branży. Kamil Wolański, ekspert Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców przyznał w rozmowie z "PB", że firmy z państw regionu mają niższe stawki, a oferują wysoką jakość usług. Tymczasem polscy przewoźnicy napotykają coraz więcej barier. Potencjalne zagrożenia czyhają w negocjowanym Pakiecie Mobilności. I to poważne zagrożenia.
- W wyniku nowego prawa transportowego procedowanego w Brukseli (przedsiębiorcy) będą narażeni na znaczny wzrost kosztów pracowniczych oraz zmiany w realizowaniu operacji kabotażowych, co spowoduje spadek liczby zleceń, zwiększenie powrotów na pusto i ogólny chaos legislacyjny na początku obowiązywania przepisów. Polska jako członek UE zdecydowanie mocniej odczuje te zmiany niż kraje spoza wspólnoty, chociażby z uwagi na skuteczniejsze możliwości kontroli - zauważył.
W efekcie, polscy przewoźnicy międzynarodowi, którzy mają 244 tys. ciężarówek, a do tego zatrudniają tysiące kierowców zza wschodniej granicy (samych Białorusinów 7 tysięcy) mogą stracić pracowników. Branża obawia się, że w razie wprowadzenia porównywalnych stawek, część z nich zatrudni się u rodzimych przewoźników. To tylko pogłębi problem polskiego sektora, któremu według szacunków już brakuje 100 tys. kierowców.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl