Zasady są te same dla obywateli 27 państw Unii Europejskiej: kto chce zostać w Wielkiej Brytanii po tym, jak wyjdzie ona ze wspólnoty, musi zarejestrować pobyt. Choć formalności zostały uproszczone (do udowodnienia związków z Wielką Brytanią wystarczy przedłożenie umowy najmu mieszkania lub np. imienne rachunki za prąd), to i tak Polacy na Wyspach bardzo powoli rejestrują pobyt. Nie powinni tego odkładać, bo choć mają czas do końca 2020 r., to urzędnicy mogą nie wyrobić się ze wszystkimi wnioskami – uprzedza "Dziennik Gazeta Prawna".
Do końca lipca zarejestrowało się 179,8 tys. Polaków. To dużo, gdy chodzi o liczby, ale niewiele, gdyby spojrzeć na procentowy rozkład Polaków (którzy są największą mniejszością) i innych narodowości. O ile swój wniosek złożył co czwarty Polak, to dużo bardziej zmobilizowali się Bułgarzy (bisko połowa oczekuje już na wydanie decyzji).
Przemysław Biskup, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, przestrzega, że nie wszyscy chętni dostaną odpowiedź pozytywną.
Problem z zebraniem dokumentów mogą mieć osoby, które pracowały nielegalnie albo wynajmowały mieszkanie w kilka osób i nie figurują na żadnych rachunkach ani nie są stroną umowy najmu.
Ekspert przypomina w rozmowie z "DGP", że w Wielkiej Brytanii nie istnieje obowiązek meldunkowy, więc swój związek z krajem trzeba udowodnić w inny sposób.
Co po 31 października tego roku, kiedy to Wielka Brytania ma opuścić Unię? Brytyjczycy szykują się do wprowadzenia bardzo restrykcyjnej polityki migracyjnej. Problemów z zalegalizowaniem pobytu nie powinny mieć osoby pożądane ze względu na umiejętności i wykonywana pracę. Trudno jednak przewidzieć, jak będzie wyglądała sytuacja za kilka miesięcy, jeśli nie uda się wynegocjować umowy między Wielką Brytanią a Unią.
Bo choć dziś władze zapowiadają, że obywatele UE na Wyspach zachowają swoje prawa niezależnie od tego, jak potoczą się negocjacje w sprawie brexitu, wcale nie jest to przesądzone.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl