Osiem głosowań, żadne bez większości. Wiemy, że brytyjscy parlamentarzyści nie chcą twardego brexitu, nie zgadzają się na unię celną, odrzucają pomysł referendum ratyfikacyjnego. Nie chcą też alternatywnego planu Partii Pracy. W skrócie - odrzucone zostały wszystkie zastępcze rozwiązania dla wynegocjowanej przez rząd Theresy May umowy.
Problem w tym, że sama umowa też nie cieszy się poparciem parlamentarzystów. Nie pomogło nawet to, że swoją głowę na szali położyła Theresa May. Zapowiedziała dymisję, jeśli tylko parlament przegłosuje jej porozumienie z Unią. Na to się jednak nie zanosi.
Co posłowie Izby Gmin popierają? Na ten moment wydaje się, że nie ma takiego rozwiązania. "Nie" i koniec.
Co zatem teraz czeka Wielką Brytanię i jakie są dalsze losy brexitu? Postaramy się to wyjaśnić.
Unijne władze postawiły sprawę jasno w zeszłym tygodniu. Jakakolwiek decyzja ma zapaść do końca marca. Jeśli stanie się cud i Izba Gmin przyjmie wynegocjowaną przez rząd May umowę, to data brexitu zostanie przesunięta na 22 maja. Potwierdził to wczoraj w Parlamencie Europejskim przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.
Głosowanie wstępnie ma odbyć się w piątek. Ale to też jest pisane palcem po wodzie, bo na drodze może stanąć spiker Izby Gmin. John Bercow już raz nie pozwolił premier May poddać umowy pod głosowanie. Uznał bowiem, że ta już dwa razy została odrzucona, więc trzeci raz do porządku obrad jej nie wpuści. Powołał się przy tym na przepisy sprzed kilkuset lat.
Gdyby jednak do głosowania doszło, a to zakończyłoby się poparciem umowy, to sprawa byłaby w miarę jasna. Brexit nastąpiłby 22 maja.
Jeśli umowa po raz trzeci nie uzyska większości, to Wielka Brytania opuści Unię najprawdopodobniej 12 kwietnia. Bez żadnej umowy. To oznacza, że na granicach czekać nas będzie paraliż.
W teorii. Bo nietrudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym brytyjski rząd prosi Unię o kolejne przedłużenie terminu brexitu. Do kiedy? Jak zwykle, nie wiadomo. Jednocześnie Brytyjczycy będą jednak musieli zadeklarować, że wezmą udział w zbliżających się wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Bruksela na takie rozwiązanie może przystać, co zresztą sygnalizowali jej liderzy. Nikomu bowiem nie zależy na twardym brexicie. To oznaczałoby bowiem chaos nie tylko na Wyspach, ale i w całej Europie.
- Warto rozważyć opcję dłuższej prolongaty - mówił w środę Donald Tusk. Na razie jednak brexit stoi pod znakiem słow "nie wiadomo".
Zwrócił się też do posłów, by nie opuszczali milionów Brytyjczyków, którzy opowiedzieli się za unijnymi wartościami.
- Unia nie powinna opuszczać miliona Brytyjczyków, którzy wyszli w weekend na ulicę ani 6 milionów, którzy podpisali petycję za pozostaniem w Unii Europejskiej - powiedział Donald Tusk podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim.
- Ci ludzie nie czują, że są reprezentowani w brytyjskim parlamencie, więc muszą czuć się reprezentowani tutaj - dodał, zwracając się do europosłów.
Za te słowa spłynęło do niego wiele ciepłych komentarzy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl