Brytyjczycy wciąż nie mogą się zdecydować jak i kiedy opuścić Unię Europejską. Pierwotnie mieli to zrobić z końcem marca. Termin udało się przesunąć na 12. kwietnia - w przypadku braku porozumienia ze Wspólnotą lub pod koniec maja - w przypadku wynegocjowania warunków wyjścia. Te daty też jednak trudno uznać za wiążące.
Kwietniowy termin zbliża się nieubłaganie, tymczasem brytyjski parlament przyjął ustawę, która zmusza premier tego kraju do opóźnienia brexitu. Nowe prawo błyskawicznie przeszło wszystkie procedury i już weszło w życie.
Brytyjska premier Theresa May już wcześniej zapowiedziała, że będzie wnioskowała o przesunięcie momentu brexitu. Proponowała również nowy termin - 30 czerwca 2019 r. Na to musi się zgodzić Unia, której jednak brexit bez umowy też nie jest na rękę.
Jak informowaliśmy w money.pl, Zjednoczone Królestwo jest czwartym największym importerem na świecie i największym w Unii Europejskiej. W ubiegłym roku sprowadzono tam towary o wartości 641 mld funtów i mimo spadków waluty, trend do kupowania za granicą więcej, niż się wyeksportowało, wcale nie wyhamowuje.
Import z samej tylko Unii Europejskiej wynosi ostatnio średnio prawie 25 mld euro miesięcznie - podaje Eurostat. Jakakolwiek wojna handlowa między kontynentem, a Wyspami nikomu nie posłuży, a już z pewnością najbardziej tym, którzy wprowadzają swoje towary na rynek brytyjski, czyli m.in. Polsce.
Jeśli wyjście Wielkiej Brytanii się opóźni, czeka nas jednak pewne kuriozum. Wyspiarze będą musieli wziąć udział w wyborach do europarlamentu. Jak podaje PAP, brytyjski rząd potwierdził w poniedziałek, że ewentualne wybory do Parlamentu Europejskiego odbędą się w czwartek 23 maja. Podkreślono jednak, że intencją władz pozostaje wcześniejsze opuszczenie Wspólnoty.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl