Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Przemysław Ciszak
Przemysław Ciszak
|
aktualizacja

Brexit. Wielka Brytania wychodzi, a oni wraz z nią. Polski rozdział dla nich już zamknięty

423
Podziel się:

Jedni na Wyspach znaleźli swój dom. Dla innych Zjednoczone Królestwo to przystanek przesiadkowy w drodze ku swojemu miejscu na Ziemi. Łączy ich jedno - do Polski wracać nie chcą. Ostateczny brexit, choć różnie go oceniają, nic tu nie zmienia. Klamka zapadła, rozdział zamknięty.

Brexit. Wielka Brytania wychodzi, a oni wraz z nią. Polski rozdział dla nich już zamknięty
Brexit (Flickr, William Murphy, CC BY-SA 2.0 Flickr)

Zegar tyka. Odlicza ostatnie dni okresu przejściowego. Po 4,5 roku od referendum i 47 latach członkowska, Wielka Brytania ostatecznie opuszcza Unię Europejską. Wraz z nią Polacy, którzy związali z Królestwem swoje losy.

- Kto miał zjechać w 2019 i 2020 roku, to myślę, że zjechał – stwierdza Łukasz Kekus, od 18 lat mieszkający w Wielkiej Brytanii geodeta.

Ci, którzy zostali, jak on, postarali się o obywatelstwo. W pierwszej połowie 2019 r. mówiono już o rekordzie, gdy 3,5 tysiąca Polaków mieszkających na stałe na Wyspach postanowiło zostać Brytyjczykami – a kolejne 773 tys. do 30 września 2020 złożyło podanie o stały pobyt.

Na Wyspach polski wciąż rozbrzmiewa jako trzeci język po angielskim i walijskim. Polacy zaś stanowią najliczniejszą narodowość wśród imigrantów. Imigrantów, którzy już wybrali i do Polski wracać nie chcą.

”Panie, tu się więcej zmieniło od marca niż od całego brexitowania”

Ostatni rok był szczególnym, bo - choć formalnie Wielka Brytania przestała być członkiem Unii - do 31 grudnia wciąż obowiązuje okres przejściowy. Faktycznie brexit dopełni się więc z ostatnim dniem 2020 roku. Coś więc się kończy, coś zaczyna.

Dla Łukasza Kekusa, który od lat mieszka w Londynie, świat na brexitcie się nie kończy. Okres przejściowy nieszczególnie oznaczał dla niego zmiany. Co innego wybuch pandemii, która przemodelowała życie wszystkich. - Sytuacja jest "dynamiczna" - przyznaje.

- Panie, tu się więcej zmieniło od marca niż od całego brexitowaniapodkreśla i dodaje, że do Polski wracać nie zamierza. - Zostaję, bo jakby korzenie już zapuszczone. 18 lat tu mieszkam, mam dom, dobrą pracę, obywatelstwo - zaznacza.

Z zawodu jest geodetą w sektorze publicznym, pracuje dla London Transport. W jego pracy ani pandemia, ani brexit wiele nie zmieniły. Wraz z żoną postarali się już jakiś czas temu o obywatelstwa brytyjskie, żeby - jak mówi - "w razie jakichkolwiek komplikacji być u siebie".

- Żyje się tak samo i wydaje mi się, że wciąż lepiej niż obecnie w Polsce. Tak naprawdę to konsekwencji brexitu nie znamy. Ba! Nawet rządzący nie są pewni, jak się rynki zachowają. Widać było przez chwilę tendencję Polaków do powrotu kraju. Patrząc jednak na Polskę i widząc, że jest tam tak, jak jest, nie zjeżdżamy. A na pewno już nie przez obawy, co będzie z nami dalej, bo tu de facto nic się nie zmienia - wyjaśnia.

Wciąż nie jest pewny, czy Wielka Brytania będzie docelowym miejscem do życia, ale póki co - jak przekonuje - jest dobrze. Mimo że coraz więcej mówi się kryzysie i rosnącym bezrobociu, on jest spokojny. - Praca jest dobra, stała, zarobki są w porządku. Poziom życia wystarczający do realizacji planów. Mam dużo wolnego czasu, dlatego rozwijam swoje pasje - narciarstwo i rower. Mam takie marzenie, że chcę żyć z moich pasji, obojętnie gdzie. A że mam ich wiele to... będzie z czego żyć - podkreśla.

Zresztą nie tylko dla niego życie na Wyspach specjalnie nie uległo zmianie. Marcin Wrazidło, który mieszka w wyjątkowym mieście ogrodów Letchworth Garden City w hrabstwie Hertfordshire nie tylko zmian specjalnie nie dostrzega, ale też nie sądzi, żeby coś się miało zmienić. Od 14 lat mieszka tam z rodziną. Pracuje na etacie w branży IT.

- Nie odczuwam trudności z brexitem. To tylko nowe wymagania prawne, ale będąc w Unii też były wymagania. Więc to tylko kwestia dostosowania się do nowych przepisów. Porozmawiajmy za rok, dopiero wówczas będzie można ocenić brexit - zaznacza.

Katarzyna Głąbicka przyleciała na Wyspy prawie 2 lata temu, jak mówi, przed pierwszą datą ”niebrexitu”. Mieszka w Edynburgu. Jak dodaje, okres przejściowy praktycznie nie wpłynął na zwyczajne życie i pracę, zwłaszcza, że zdominowały je pandemia i obostrzenia covidowe.

Zobacz także: Wielka Brytania poza Unią. Co to znaczy dla Polaków?

- Ciężko przewidzieć, jak to wszystko będzie wyglądało. Mam obawy co do pierwszych miesięcy. Zakładam, że przedsiębiorcy znajdą inne, w miarę korzystne, kanały dostaw i to w perspektywie niedługiego czasu. Wśród mieszkających w Anglii da się odczuć dużą nerwowość, natomiast już w Szkocji jest zupełnie inaczej, spokojne podejście – zauważa. Ona również do Polski w ciągu kilku lat wracać nie planuje.

Kiedy Bóg spali twój dom

Marek Stanisław Benon Leciej w Wielkiej Brytanii jest ogrodnikiem zatrudnionym na etacie. Prowadzi też własną działalność, oferując różne usługi: od hydraulicznych, poprzez wszelkie naprawy i przeprowadzki. Do klientów jeździ białym vanem z emblematem chrześcijańskiej rybki , a wśród narzędzi na podorędziu zawsze ma Biblię. Nie bez powodu.

Jest Pastorem nieformalnych, fundamentalno-konserwatywnych Kościołów Domowych Chrześcijanie Biblijni W Scarborough. Na Wyspy przyjechał wraz z żoną Hanną. - Bóg nam spalił dom w Polsce do gołych fundamentów i wysłał na emigrację do UK po coś. Więc tutaj robię, co do mnie należy na Jego Chwałę i ludziom ku zbawieniu - mówi.

Pracuje więc, zarabia pieniądze, a przy okazji naucza i rozdaje Biblię. Jak zaznacza, wspólnota kościelna go nie utrzymuje. Z pracy własnej i żony finansuje swoją posługę, pieniądze "z tacy" są natomiast na biblioteczkę kościelną lub na zakup Biblii, którą rozdaje za darmo. Wracać do Polski nie myśli, ale też ostatecznie nie wyklucza.

– Jak Bóg zechce mnie z powrotem do Polski wysłać, lub gdziekolwiek indziej, jestem tego absolutnie pewny, że mi to powie prosto w oczy i tak bym jednoznacznie to zrozumiał - podkreśla.

Na brexit ma jasny pogląd: "Im dalej od UE, tym lepiej" . - Więcej wolności i samostanowienia – mówi. - Zatem lepiej poza UE niż w UE, nawet jeśli to miałoby coś kosztować – przekonuje.

Eurosceptyków wśród naszych rodaków na Wyspach jest więcej. Robert Poturalski mówi wprost, że przyjechał z rodziną już po referendum 2016, bo była szansa na brexit. - Nie każdy marzy o życiu dla siebie i swoich dzieci w Unii - mówi. - Brexit już jest faktem. Minęło ponad 11 miesięcy i katastrofy nie ma, mimo dodatkowego zdarzenia, jakim jest COVID-19.

Z jego obserwacji sprzed i po wystąpieniu Wielkiej Brytanii z Unii sytuacja wśród znajomych się poprawiła. Ktoś zmienił pracę, kto inny zyskał posadę psychologa w NHS. Ktoś, kto nie pracował od wiosny 2019 bo chorował, wrócił do zawodu, wylicza.

”Anglicy zrozumieli, że wyjście z Unii było błędem”

Popierający brexit Polacy nie stanowią jednak większości. Duża część naszych rodaków, również posiadających już obywatelstwo brytyjskie, nie widzi powodów do zadowolenia z powodu rozwodu z Unią.

Tomasz Gajewski w Wielkiej Brytanii mieszka od 2004 roku. Brytyjskie obywatelstwo otrzymał dopiero w 2018 roku. Pracuje w szpitalu jako wykwalifikowany personel. - Sytuacja w pracy niewesoła. Z różnych stron słyszy się, że rząd dąży do prywatyzacji NHS, bądź już częściowo sprzedano tę instytucję, której ufa zdecydowana większość Brytyjczyków. Pielęgniarki rezygnują z pracy - nie dają rady psychicznie… - wylicza.

Dostrzega też widmo kryzysu. Jak mówi, mnóstwo firm z tradycjami upadło i upadają kolejne, w szczególności pod koniec roku. - Zauważyłem, że Anglicy zrozumieli, że wyjście z Unii było błędem - dodaje.

- Mój brat po 10 latach w Liverpoolu wyemigrował do Norwegii. Zarabiał tu dobre pieniądze. Jednak od 2018 roku jego sushi firma zaczęła upadać i w końcu upadła rok temu - daje przykład Tomasz Gajewski.

- Nie wyjeżdżam z Wielkiej Brytanii, ale wiem że brexit będzie sporo kosztował wszystkich obywateli tego kraju - wturuje mu Aga Salka.

Mieszka w Anglii, a dokładnie w Plymouth, już prawie 14 lat. Pracuje w fabryce, która produkuje wyroby medyczne - w tym igły, strzykawki, fiołki itp. - To jest praca stała, na pełny etat. Jestem pewna, że mnie osobiście nic nie grozi, jeśli chodzi o pracę, ale na firmie brexit się pewnie odbije - zaznacza.

Mieszkająca od 15 lat w Wielkiej Brytanii pani Agnieszka zwraca też uwagę na to, jak w ostatnich latach pogorszyła się sytuacja w kraju. - Banki były przyjazne dla ludzi i po 3 latach pobytu mogłeś dostać kredyt niemal na gębę. Banki po prostu rozdawały kredyty. Życie było tańsze, a teraz zarobki jakby stanęły w miejscu. Ciężko dostać pożyczkę, jest drogo. Ceny nieruchomości poszły 150 - 200 proc. w górę – wylicza. I dodaje, że wraz z mężem już podjęli decyzję.

- Za 10 lat opuszczamy Wielką Brytanią. Ale dzieci nie chcą wracać do kraju, którego nie znają. Dla nich Polska to tylko wakacje. Choć uczymy ich języka i obyczajów, ale niestety szkoła robi swoje. My zawsze będziemy Polakami gdziekolwiek byśmy byli – podkreśla.

Już nas nie lubią?

Dla Tomasza Gajewskiego od czasu ogłodzenia wyniku referendum, zdecydowanie zmieniło się również nastawienie Anglików do obcokrajowców. Jak przekonuje, głównie z tej racji, że wiedza Anglików na temat brexitu "była mizerna". Jak mówi, nie chodzi tylko o Polaków, ale też Azjatów czy Afrykanów.

- Ludzie traktują cię coraz gorzej. Jakbyś był nikim, a po referendum stali się strasznymi rasistami – dodaje pani Agnieszka.

Podobne odczucie ma zresztą również Joanna Krol. W Zjednoczonym Królestwie mieszka od 15 lat. - Dzieci dorastały tutaj, już są samodzielne – opowiada. Dziś jest na rencie. Była dekoratorką ciastek w Greencore. - Kochałam tę pracę, ale pękło mi ścięgno w prawej ręce i niestety to już przeszłość - wspomina.

- Przyjechałam w 2004 roku do Hull. Anglicy zawsze byli uśmiechnięci i mili, dużo pomagali z językiem... Teraz nas nienawidzą. Dziwnie toczy się to koło historii – mówi.

Inaczej widzi to Karol Peruta, który od 6 lat jest działaczem patriotyczno polonijnym. W Wielkiej Brytanii mieszka już 16 lat. Zajmuje się dbaniem o Polskie miejsca pamięci, organizacją eventów rocznicowych oraz akcji charytatywnych.

- Szczerze, to nie doświadczyłem aż takich nacjonalistycznych nastrojów wobec Polaków, a przynajmniej nie większych niż przez ostatnie lata - mówi. Zaznacza jednak, że po brexicie Polacy powinni tym bardziej tworzyć grupy społeczne, aby być silniejszą społecznością i wypracować sobie pozycję, a wówczas trudniej będzie nas dyskryminować i źle traktować.

- Wystąpienie z Unii jedynie daje mi jeszcze więcej pracy. Teraz tym bardziej trzeba będzie dbać o miejsca pamięci i polskie tradycje i korzenie bardziej niż kiedykolwiek.

Przystanek. Przesiadka. A marzenia gdzieś daleko

Dla Arka Kupca praca na Wyspach to szansa. Mieszka tu już dwa lata. Jak sam mówi, ma poczucie, że jest częścią tej gospodarki. - Państwo potrafi pokazać, że zależy mu na utrzymaniu nas na swoich miejscach. Jak najbardziej myślę więc przyszłościowo o życiu w Wielkiej Brytanii - mówi.

Pracuje jako kucharz, z powodu pandemii restauracje są jednak zamknięte. Finansowo wspomaga go obecnie państwo. - Korzystam z tzw. furlough. Restauracje niestety cierpią i mam delikatne obawy, że będę musiał zmienić zawód - przyznaje.

Brexit nie jest dla niego żadnym problemem. Nie myśli też o powrocie do kraju. Jeśli już, to raczej wyjeździe. - Mój pobyt tu dał mi wiele możliwości i, co najważniejsze, wzbogacił mnie o bardzo ważny w tych czasach język angielski. Z Wielką Brytanią wiąże się właśnie ten fenomen, że jeśli nawet nie spełnisz się tutaj, to z tym, co nabędziesz, czego się nauczysz i tak możesz poradzić sobie w wielu miejscach świata - podkreśla.

Podobnie Sławek Fryka, który wyemigrował tuż przed brexitem. - Zamierzam zostać co najmniej rok, lub dwa. Później, jeśli będę miał dobrą okazję, wyjadę do Hiszpanii, bo jednak - bądź co bądź - chciałbym żyć w fajnym kraju w UE – podkreśla. - Wykonuję proste prace, zatem na Hiszpanię trzeba trochę odłożyć. Tym bardziej, że sytuacja ekonomiczna tego kraju jest chyba nawet gorsza niż w Polsce.

O tym, że Wyspy są dłuższym lub krótszym przystankiem, stacją przesiadkową w dalszych poszukiwania swojego miejsca usłyszeć można od wielu naszych rodaków, którzy zdecydowali się na emigrację.

Artur Brzeziński przyjechałem do Bradford w 2006, ale po ponad 2 latach z powodów rodzinnych musiał zjechać do Polski. Na Wyspy wrócił na początku 2010 roku i tym razem osiedlił się w Londynie. Jest tu sam. Cała rodzina została w Polsce.

- Jeśli myślę o powrocie, to tylko w kategoriach konieczności. Moje plany marzenia i serce są daleko stąd - w Azji, a dokładniej na Filipinach - przyznaje.

Na co dzień jeździ taksówką, ale uczy też nurkowania. Teraz, między innymi z powodu pandemii, sporadycznie. - W zasadzie o brexicie nie myślę w ogóle. W chwili obecnej nie ma to żadnego wpływu na moje życie. Zjednoczone Królestwo jednak nigdy nie było moim miejscem na Ziemi. Od początku traktowałem ten kraj w kategoriach bazy wypadowej i pierwszego kroku do realizacji planów – konkluduje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(423)
WYRÓŻNIONE
dobra zmiana
4 lata temu
spokojne,Ojczyzna o was pamieta,dawac kase na podatki
Wodzirej
4 lata temu
Po 13 latach pobytu w krainie deszczowcow na bagnisku torfowisku bedacego zapieckiem Grenlandii I Eskimosow, stwierdzam ze mozna sie tu jedynie dorobic reumatyzmu, grzybicy, depresji I alkoholizmu. Czas zbierac manatki I wracac do Lechistanu kolebki cywilizacji...Pora powrocic do Krolestwa Jaroslawa Gromowladnego z dziczy I rubiezy swiata.
Hjdjd
4 lata temu
Nie wiem jaki sens ma mieszkac w UK przeciętne wynagrodzenia, horrendalne koszty zycia. Zreszta po brexicie wiekszosc firm ucieka na kontynent do Amsterdamu niektore do dublina czy Paryża lub. Frankfurtu. Kraj bez perspektyw jak dla mnie.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (423)
Patriota
4 lata temu
Dużo by pisać ale do lasu tam się nie pójdzie bo go nie ma tylko robota itp i lewa strona pisze z Norwegi i nie myślcie ze tu jest słodko ja na pewno wrócę bo mam gdzie i to jest mega różnica bo kredyt trza spłacać a te kraje są mega drogę stąd dzieciaki nie spłaca pozdrawiam
Kuki
4 lata temu
Anglicy nawet Niemców nie lubią. Wiem bo Niemcy mi opowiadali o rasizmie niektórych Anglików.
realista
4 lata temu
Ludzie nic nowego się nie dzieje.Ja pamiętam gdy miałem kilka lat to Polaki a w tym i moja rodzina też wyjeżdżała do Ameryki - Batorym.Potem gdy byłem już duży też próbowałem zostać w kilku krajach ale jakoś nigdy nie wychodziło.Teraz jestem już szczęśliwym - tak szczęśliwym emerytem. Polska jest pięknym i przyjaznym krajem dobrych ludzi. Życie wyszło na plus.Jest OK.Pozdrowienia.
Marta
4 lata temu
Jak czytam te bzdury to nie wiem czy się śmiać płakać na tak durnym artykułem .!? 11 lat pracowałam i nadal pracuję w Anglii jako pomoc medyczna , wynajmuję mieszkanie 2 pokojowe mieszkanie i pracuję nie dość że w ośrodku dla starszych osób to jeszcze mam 3 podopiecznych . Moja córka Ania chodzi do Angielskiej szkoły i Nikt jej nie ubliża i nie obraża , że jest Polką . Cóż dość dobrze zarabiam i co msc odkładałam i odkładam na konto 600 funtów , na wakacje jeździmy gdzie chcemy . Gdy skończy mi się kontakt mam ponowną propozycję przedłużenia go na następne 3 lata , i czy zostanę tego jeszcze nie wiem , w przyszłym roku córka kończy szkołę i nie wie jeszcze gdzie się chce i na jakim kierunku uczyć . Jeżeli chcesz pracować to wszędzie znajdziesz pracę .!
ere
4 lata temu
Historycznie patrząc Wielka brytania to wróg Polski - dlatego życzę brytolom jak najgorzej.
...
Następna strona