Jak pisze "Rzeczpospolita", brak zdecydowania władz brytyjskich w sprawie brexitu ma wymierne skutki dla pozostałych państw Unii.
Władze w Brukseli wciąż nie są w stanie skonstruować wieloletnich ram finansowych. Nie wiedzą bowiem, jaki będzie skład Wspólnoty w najbliższych latach. Donald Tusk miał już przyznać, że za jego kadencji nie uda się tego ustalić. A ta kończy się 1 grudnia.
– Nie wiemy, czy Wielka Brytania chce wyjść z Unii 31 października, czy może później, czy też w ogóle w Unii pozostanie. A bez tego konstruowanie przyszłego budżetu jest właściwie niemożliwe - mówi "Rz" jedno ze źródeł w Brukseli.
Obejrzyj: Podatek handlowy? Nie łudźmy się: będzie drożej
Wszystko przez to, że to właśnie wyspiarski kraj jest trzecim największym płatnikiem do budżetu Unii. W ubiegłym roku wpłacił aż 13,2 mld funtów. Więcej z własnej kieszeni wyłożyli tylko Francuzi i Niemcy.
– Na razie budżet jest konstruowany przy założeniu, że Unia będzie działać w gronie 27 państw. Ale gdyby do brexitu jednak nie doszło, WRF musiałyby być finansowe zupełnie inaczej. Dlatego najpóźniej na początku 2020 r. będziemy musieli domagać się od Londynu określenia, jakie jest jego ostateczne stanowisko w tej sprawie - mówi rozmówca "Rzeczpospolitej".
A to ma olbrzymie znaczenie, bo brak ram finansowych będzie oznaczał zatory płatnicze dla państw członkowskich. Szczególnie w kontekście funduszach strukturalnych, czyli tych pieniędzy, które przeznaczane są na budowy autostrad i inne infrastrukturalne inwestycje.
Może się więc zdarzyć, że przy takim zamieszaniu w 2021 roku strumień funduszy z Brukseli zostanie wstrzymany. Gdy chaos będzie się przedłużał, kryzys może się wydłużyć na kolejne lata.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl