Komisja Europejska wezwała Polskę do wprowadzenia w życie postanowień TSUE ws. środków tymczasowych dotyczących zawieszenia działalności Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Polskie władze mają na to czas do 16 sierpnia. W przypadku braku działań w tym kierunku Polsce grozić będą kary finansowe.
Zgodnie z wcześniejszymi informacjami na ten temat kara będzie rosnąć za każdy dzień, aż do czasu zawieszenia działania Izby. Gdyby Polska nie chciała zapłacić kary, w ostateczności może ona zostać ściągnięta ze środków, które Bruksela wypłaca nam w ramach funduszy unijnych.
Co to może oznaczać dla Kowalskiego? - W mojej ocenie należności nie będą ściągane z funduszy strukturalnych. Bardziej prawdopodobne jest wstrzymywanie środków na Krajowy Plan Odbudowy. To tu możemy mieć do czynienia z pewnym substytutem sankcji - mówi money.pl prof. Leszek Kwieciński, kierownik Zakładu Studiów Strategicznych i Europejskich Uniwersytetu Wrocławskiego.
Węgierski przykład
Zgadza się z nim drugi z naszych rozmówców. - Plan nie jest zatwierdzony i tu jest najłatwiej wstrzymać finansowanie, a to są przecież te wszystkie miliardy euro, które widzimy teraz w całej Polsce na billboardach - mówi Filip Pazderski, ekspert Instytutu Spraw Publicznych.
Pokazuje to przykład Węgier. KE wstrzymała procedury zatwierdzenia planu odbudowy dla tego kraju, więc nie można uruchomić środków. Wszystko przez zastrzeżenia dotyczące praworządności.
Polska z unijnego budżetu na lata 2021-2027 i Funduszu Odbudowy ma otrzymać łącznie 770 mld zł w ciągu kilku lat - co widzimy na wspomnianych bilbordach. Podstawą do wypłaty środków z Funduszu Odbudowy jest Krajowy Plan Odbudowy (KPO).
Jak chwali się rząd, największe w historii Unii Europejskiej środki dla naszego kraju mają być zainwestowane w: rozwój, infrastrukturę, środowisko, edukację, zdrowie, tworzenie nowych miejsc pracy. Kto może najwięcej stracić na niezatwierdzeniu KPO przez Brukselę?
Drogi i emerytury
Może zabraknąć funduszy na wsparcia wymiany źródeł ciepła i zwiększeniu efektywności energetycznej budynków. Kowalski może po prostu nie dostać dopłaty do zmiany pieca czy ocieplenia domu.
Stracić mogą również przedsiębiorcy z sektora turystyki, kultury, gastronomii i handlu. Dla nich oznaczać to może brak wsparcia na odrobienie strat po pandemii czy przebranżowienie się.
Kowalski brak środków może też zauważyć w swojej gminie, bo pieniądze z KPO mają popłynąć szerokim strumieniem do samorządów na budowę dróg, i np. zakup nowoczesnych autobusów, tramwajów.
Stratni mogą być również emeryci, bo zabraknie środków na "zapewnienie adekwatnej wysokości przyszłych świadczeń emerytalnych i stabilności systemu emerytalnego" - jak zapisano to w KPO.
Fotowoltaika, internet, zdrowie
Odchodzenie od węgla? Tu również możemy dostać zadyszki. Z KPO ma być finansowany rozwój zielonej energii, w tym tak popularnej fotowoltaiki. Kowalski z rodziną może być zmuszony do pogodzenia się ze smogiem na dłużej.
W miejscowościach, gdzie nie ma szerokopasmowego internetu - 35 proc. polskich gospodarstw domowych - też może się niewiele zmienić, bo rozwój szybkiego internetu również wpisany jest do KPO.
Niezwykle istotnym elementem planu jest też doinwestowanie ochrony zdrowia. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, jakie tu mamy potrzeby. Pandemia pokazała, jak mocno brakuje nam lekarzy. W KPO zapisano zmiany w edukacji i jej dofinansowanie, co ma skutkować zwiększeniem ich liczby.
- Możliwe jest też wstrzymywanie funduszy spójności. Z tym mieliśmy już do czynienia, kiedy KE zwracała uwagę na łamania zasad programu Natura 2000 - przekonuje prof. Leszek Kwieciński.
Tymczasem Polska, zgodnie z europejskim porozumieniem budżetowym na lata 2021-2027, będzie największym beneficjentem tej polityki i otrzyma 66,8 mld euro.
Może być gorzej
Na co może zabraknąć pieniędzy? Ze środków tych m.in tworzone są miejsca pracy i budowane drogi. Dość powiedzieć, że od 2004 r. dzięki wsparciu z Brukseli wybudowanych i zmodernizowanych zostało prawie 20 tys. kilometrów dróg i autostrad.
Realizowanych jest też dużo innych celów, które przekazywane są szczególnie do najbardziej potrzebujących wsparcia regionów.
- Może to pójść znacznie szerzej. Unia Europejska musi być pewna, że jest równy dostęp dla wszystkich do tych środków i że nie podlegają one nadużyciom finansowym. Do tego potrzebna jest sprawna kontrola prawna i sądowa w kraju. Jeśli UE uzna, że w Polsce ona nie działa właściwie, teoretycznie może wstrzymać przekazywanie środków z innych funduszy - przekonuje Filip Pazderski.
W pewien sposób za spory z UE płacimy już teraz. Jak?
- Pieniądze to nie wszystko. Dwa lata temu przegrywaliśmy 6 proc. głosowań. Teraz 13 proc. To bardzo istotne, bo dotyczy przecież wszystkich polityk wspólnotowych i funduszy - mówi prof. Kwieciński.