Ogołocone z towarów półki i przechadzający się po alejkach ludzie z pustymi koszykami. To nie są sceny po katastrofie ani klęsce żywiołowej, ale obrazki z ubiegłego tygodnia z Tesco w Cardiff w Wielkiej Brytanii.
Polacy mieszkający na Wyspach alarmują, że w sklepach w wielu miastach zaczyna brakować podstawowych towarów. Z powodu braku dostaw, wiele placówek zamknięto lub skrócono w nich godziny pracy.
Jeden z największych producentów żywności w kraju ostrzegł rząd, że musi zacząć działać lub stawić czoła najpoważniejszym niedoborom żywności, jakie ten kraj widział od ponad 75 lat.
W czwartek sekretarz ds. biznesu oraz supermarkety wezwali kupujących, aby nie wpadali w panikę podczas zakupów. Rząd wprowadził też środki nadzwyczajne, które, jak twierdzi, będą chronić dostawy żywności, pozwalając tysiącom pracowników handlu uniknąć konieczności samoizolowania się, jeśli zostaną oni zidentyfikowani jako "kontakt z przypadkiem koronawirusa".
Brytyjska prasa nie ma litości dla gabinetu Borisa Johnsona. Pisze o "pingdemii"- zjawisku pustych półek w supermarketach z powodu niedoborów związanych z brexitem i problemów z koronawirusem.
W ubiegłym tygodniu rząd przy Downing Street zwrócił się do Brukseli o renegocjowanie umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Chodzi o protokół ws. Irlandii Północnej, a dokładnie o zawieszenie ceł na towary, które przez tę granicę przepływają.
"Nie możemy dłużej tak funkcjonować, musimy szybko uzgodnić moratorium" - przekonuje brytyjski minister ds. brexitu David Frost, zaś premier Boris Johnson, odbył rozmowę telefoniczną w tej sprawie z szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen.
Nie przyniosło to jednak żadnego efektu. Stanowisko Unii pozostaje takie samo: "nie renegocjujemy" - mówią twardo urzędnicy.
Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Marosz Szefczovicz przyznał, że wspólnota jest gotowa do dalszych rozmów w celu wypracowania nowych rozwiązań dotyczących Irlandii Północnej, ale podobnie jak von der Leyen, podkreśla, że o zmianie zapisów umowy rozwodowej nie może być mowy.
Opuszczając wspólnotę, Wielka Brytania zgodziła się na to, by granica między Republiką Irlandii a Irlandią Północną stała się zewnętrzną granicą Unii Europejskiej.
Po brexicie Irlandia Północna pozostała w unijnym rynku a to oznacza, że docierające do tego kraju z Anglii, Walii i Szkocji traktowane są jak importowane. To utrudnia funkcjonowanie tysiącom firm.
Downing Street opracowało 28-stronicowy dokument, w którym prezentuje proponowane obszary wymagające zmian.
Wielka Brytania chce między innymi zniesienia wszelkich kontroli celnych towarów, które przekraczają granicę Irlandii Północnej i Wielkiej Brytanii, a także pozbawienia unijnych instytucji decydującego słowa w procesie egzekwowania zapisów protokołu.