Jak pisze "Gazeta Wyborcza", po ogłoszeniu przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad w styczniu planów otwarcia nowych odcinków w tym roku, wkrótce plany te zaczęły się sypać główne za sprawą włoskich firm.
W lutym pojawiły się sygnały o problemach z firmą Pizzarotti. Jest już jasne, że do końca roku nie wybuduje kilku odcinków drogi S5 w woj. kujawsko-pomorskim, jak jest zapisane w umowach z GDDKiA.
Większym problemem jest jednak firma Salini, która nie tylko ma już wielomiesięczne opóźnienia na kilku odcinkach, ale także nie płaci podwykonawcom, a na GDDKiA próbuje wymusić dodatkowe setki milionów złotych.
W miniony czwartek odbyło się spotkanie GDDKiA z Salini i 30 jej podwykonawcami, którzy nie dostają pieniędzy za swoją pracę. Szef Salini Polska miał powiedzieć, że im zapłaci, jeśli GDDKiA wypłaci dodatkowe pieniądze. Podwykonawcy są jednak sceptyczni. Sytuacja coraz bardziej grozi zerwaniem kontraktów.
Problemy są także z firmą Astaldi, która po kłopotach na swoim rynku popadła w niewypłacalność i także ma olbrzymie problemy z realizacją kontraktów. W lutym przejęcie konkurenta zaproponowała Salini.
Problem z drożejącymi kontraktami nie dotyczy tylko włoskich firm. GDDKiA akceptuje oferty przekraczające kosztorys, a jednocześnie łagodzi warunki przetargów. Czasem oznacza to jednak okrojenie inwestycji.
Dotychczasowa polityka odwoływania przetargów i rozpisywania nowych nie może być kontynuowana, bo Polska może stracić pieniądze z obecnej unijnej perspektywy. To jednak oznacza, że budowa dróg i linii kolejowych musi być droższa.
Gorzej może być z lokalnymi inwestycjami drogowymi, które finansują samorządy. Tutaj możliwości dosypania pieniędzy do puli na kontrakty są znacznie bardziej ograniczone. Samorządy są już mocno zadłużone, nie mają skąd wziąć pieniędzy na wkład własny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl