3,9 tys. km ekspresówek i autostrad - tyle zamierza do 2025 roku wybudować rząd PiS. To setki nowych tras. Kontrowersyjna w tej chwili jest tylko jedna. To droga S16 na Mazurach. To planowana trasa szybkiego ruchu na odcinku Mrągowo - Mikołajki - Orzysz - Ełk.
Ma połączyć drogę S19 w Białymstoku z S61 w Ełku i dalej z drogą S51 w Olsztynie. W ten sposób trasa ma spiąć dwa międzynarodowe korytarze transportowe - via Baltica i via Carpatia. W sumie to blisko 70 kilometrów szybkiej i nowoczesnej trasy - miejscami biegnącej nad jeziorami.
Zobacz także: Włosi pogonieni z budowy autostrady. Minister mówi, co dalej z drogą
Każdy, kto przejeżdżał w ostatnich tygodniach przez Mazury, powinien zauważyć jedno: płoty obwieszone plakatami protestacyjnymi. O sprawie pisał Witold Ziomek w materiale pt. "Mazury nie chcą nowej drogi. Protesty przeciwko budowie S16". O tym, jak część Mazur reaguje na informacje o planowanej budowie, doskonale wiedzą w Ministerstwie Infrastruktury oraz Ministerstwie Środowiska.
Rozpatrywany przebieg trasy:
{:external}
- Mamy obawy, że z drogą S16 na Mazurach będzie dokładnie tak samo, jak było z trasą przez Dolinę Rospudy - mówi money.pl urzędnik z Ministerstwa Infrastruktury. - Będzie oprotestowana przez organizacje ekologiczne i stanie się tematem politycznym, choć nim w ogóle nie jest - podkreśla nasze źródło. Jak zaznacza, to politycy lata temu inspirowali ostre protesty podczas rozmów o obwodnicy Augustowa, czyli drogę przecinającą Dolinę Rospudy.
- I dziś może stać się dokładnie tak samo. Zamiast ekspertów, będą politycy. W efekcie tamtej drogi nie było przez kolejne lata, a ruch tranzytowy rozjeżdżał Augustów - dodaje. W tej chwili jednak żadne wiążące decyzje nie zapadły, więc w resorcie liczą, że spokój uda się ogiągnąć akcją informacyjną i spotkaniami z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad.
Konflikt o Rospudę
A spór o Dolinę Rospudy był naprawdę ostry. Z jednej strony byli ekolodzy blokujący start budowy, z drugiej strony mieszkańcy regionu, którzy drogi się po prostu domagali. Na protest przywieźli… krzyże, symbolizujące liczbę ofiar wypadków drogowych w okolicy. Pojawiały się też hasła "Unio, daj nam żyć" i "Nie dla ekologów".
Ekolodzy bronili głównie małego obszaru torfowisk. Podkreślali często, że to bagienny i "niezwykły mamut", który wciąż się ostał. Organizacje ekologiczne przekonywały, że podobne obrazki można zobaczyć tylko tysiące kilometrów od Polski - wybierając się na wschodnią Syberię.
Spór trwał również pomiędzy głównymi partiami: z jednej strony rządzący wówczas PiS, który trasę chciał budować, z drugiej strony cała opozycja, która wołała o zmianę planów. W sprawę zaangażowała się nawet Komisja Europejska, temat poruszali europosłowie z Parlamentu Europejskiego.
W kampanii wyborczej z 2007 roku był to często poruszany temat. Politycy wszystkich stron sporu jeździli do Augustowa. Przebieg obwodnicy zmienili po wygranych wyborach politycy Platformy Obywatelskiej i PSL w 2009 roku. Ówczesny premier Donald Tusk mówił po wygranej, że ta sprawa "stała do tej pory na głowie" i "czas ją postawić na nogi".
Ostatecznie obwodnica Augustowa powstała, ale w zupełnie innym kształcie. Kierowcy mogą z niej korzystać od 2014 roku, czyli po siedmiu latach od pierwszego wbicia łopaty. Kosztowała jednak zdecydowanie więcej niż planowano. W sumie rachunek wyniósł blisko 650 mln zł. Planowana przez PiS trasa miała kosztować o 200 mln zł mniej (około 440 mln zł). Jest też dłuższa, gdyż ominęła krytyczne miejsca.
Organizacje ekologiczne nie chcą w tej chwili ani mówić o swoich planach, ani komentować oceny z Ministerstwa. Dementują jednak chęć siłowego rozwiązywania problemu.
Powtórka możliwa, choć nikt jej nie chce
- Nikomu, kto żyje losem Mazur, nie zależy na eskalacji konfliktu. Mam nadzieję, że wnioski z sytuacji sprzed dziesięciu lat wyciągnęły obie strony sporu. I tak zwane środowiska ekologiczne, i politycy powinni nastawić się na otwartą dyskusję, na spotkania z ekspertami, na rozmowę. W tej chwili nie ma mowy o żadnych agresywnych akcjach, za to jest apel o rozmowę - mówi money.pl Krzysztof Worobiec, ze Stowarzyszenia na Rzecz Ochrony Krajobrazu Kulturowego Mazur "Sadyba".
- Najpierw debata, później akcje prawne takie jak odwołania, wnioski o ponowne rozpatrzenie sprawy. Nie sądzę, żeby ta sprawa mogła się potoczyć fizycznie w ten sam sposób. A w warstwie mentalnej? Mam obawy, że tak. Mam obawy, że słuszne uwagi nie będą w ogóle wysłuchiwane. A wtedy mieszkańcy, zdesperowani, mogą planować faktycznie ostrzejsze protesty - przypuszcza.
- Mazury są skomunikowane fatalnie. Zamiast niszczyć ekosystem, wystarczyłoby przywrócić pociągi. Cały region jest pocięty torami, po których nic nie jeździ. Myślę, że nikt nie protestowałby przeciwko remontowi szesnastki. Ale remontowi, a nie budowie "autostrady" - mówi money.pl Agnieszka, 30-letnia mieszkanka Mikołajek. Na pytanie, czy jest gotowa protestować na wzór Rospudy, odpowiada bez wahania. - Jasne, że tak - mówi.
Krzysztof Worobiec zwraca uwagę, że w sprawie S16 głos krytyczny składają również samorządowcy. - To sytuacja bez precedensu - zaznacza.
"Wyrażamy (…) swój sprzeciw wobec tworzenia przez środek Mazur międzynarodowego korytarza transportowego, który spowoduje, że Mazury zostaną poddane presji intensywnego ruchu tranzytowego" - czytamy w oświadczeniu władz gminy Mikołajki. - To nie jest moje stanowisko, to stanowisko społeczności, która tutaj mieszka - mówił w rozmowie z money.pl burmistrz Mikołajek, Piotr Jakubowski.
Wszystkie trzy rozpatrywane w tej chwili warianty trasy ekolodzy oceniają jako szkodliwe dla środowiska. Warianty południowe (A i B) prowadzą przez obszary Natura 2000, ostoję żółwia błotnego czy obok kolonii łabędzia niemego, uznaną w 1977 roku za Rezerwat Biosfery UNESCO.
Z kolei wariant C prowadzi przez kompleks leśny w pobliżu miejscowości Mrówki. Dokładnie na trasie planowanej drogi znajdują się m.in. siedliska lęgowe bielika, ptaka objętego ścisłą ochroną w każdym kraju i na każdym kontynencie, na jakim występuje.
Decyzje o przebiegu trasy jeszcze nie zapadły.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl