W 2018 roku zero złotych. W 2019 roku również zero złotych. W 2020 roku… 7 mld 162 mln 810 tys. zł. Tyle do budżetu państwa ma wpłacić Narodowy Bank Polski. Efekt? Spełniona obietnica wyborcza Mateusza Morawieckiego. Premier zadeklarował, że jego rząd stworzy zrównoważony budżet. Prace nad nim weszły właśnie na ostatnią prostą.
W realizacji obietnicy pomaga prof. Adam Glapiński. Jak? Zyskiem NBP dość znacznie wesprze budżet. Zwykle trafia tam 95 proc. zarobków banku. Ale i nawet 100 proc. z zera niewiele by dało. NBP zmienił jednak zasady liczenia swoich wyników finansowych. I w przewidywaniach budżetowych mogła się pojawić zawrotna kwota.
Pomocny jak NBP
NBP wykazuje zysk głównie na rezerwach finansowych kraju, w tym przede wszystkim na walutach. Im bardziej złoty spada, tym papierowy zysk NBP jest wyższy. A tak się złożyło, że w ubiegłym roku złoty słabł względem dolara, franka szwajcarskiego oraz funta brytyjskiego.
Zobacz także: Rząd chce, żeby Polacy mniej pili. Palikot: jak będą chcieli, to kupią
NBP zarobił też na złocie. W 2018 roku kupił prawie 26 ton, a od maja do lipca ubiegłego roku dokupił równo 100 ton kruszcu. I jak już pisaliśmy w money.pl, bank robił to przy tym w odpowiednich momentach. Złoto po zakupach drożało.
Od czerwca, kiedy dokonano największej transakcji do chwili obecnej, zyskało prawie 11 proc. Na każdej uncji NBP zarobił ponad 100 dolarów. A przecież bank ma 126 ton złota.
Najistotniejsza zmiana dotyczy jednak sposobu budowania rezerwy na ryzyko kursowe. To właśnie tutaj udało się "wygenerować" zysk.
O co chodzi? Najpierw trochę teorii. Narodowy Bank Polski ma spore zasoby finansowe - w sumie bank ma 114 mld euro (w przeliczeniu 128 mld dolarów). W bilansie banku są one na bieżąco wyceniane - zgodnie z ich aktualną ceną i przeliczane na złote po aktualnych kursach walutowych.
W dużym przybliżeniu NBP miał w poniedziałek rezerwy warte 483 mld zł, w piątek 488 mld zł. I to akurat dla Narodowego Banku Polskiego dobra sytuacja. Inaczej wygląda sprawa, gdy… złoty się wzmacnia - np. gdyby za 1 dolara trzeba było płacić wczoraj 4 zł, a dziś 3 zł, to wartość aktywów znacznie spada.
Co ważne, spadek wartości aktywów zwiększa koszty banku i tym samym negatywnie wpływa na jego wynik finansowy. A to może sprawić, że bank na koniec roku wykaże ujemny wynik finansowy. I nie jest to nic nowego. Taka sytuacja wystąpiła w wielu bankach centralnych Unii Europejskiej.
I właśnie na potrzeby takiej sytuacji NBP tworzy rezerwy na ryzyko kursowe. I to ta reguła została w listopadzie zmieniona. Wstępnie Narodowy Bank Polski miał nie mieć zysku, bo pieniądze miały powędrować na rezerwę. Tak się jednak nie stanie.
W ubiegłym roku szef banku prof. Adam Glapiński zaproponował zmianę zasad. Chodzi o to, by rezerwa była uzupełniana nie z całości zysku (generowanego w części np. ze złota), a tylko z części dotyczącej kursów walut.
A to już sporo zmienia. W 2018 roku Narodowy Bank Polski wykazał okrągłe zero złotych zysku. Dlaczego? Bo prawie 4 mld zł powędrowały właśnie na uzupełnienie rezerwy na ryzyko kursowe. Warto dodać, że rezerwy wykorzystanej w 2017 roku. Tymczasem w tym samym roku NBP zarobił na walutach 3 mld zł. I właśnie na tworzenie rezerw będą teraz wędrować tylko środki zarobione na różnicach kursowych.
NBP będzie się cyklicznie dokładał
Decyzję komentował zresztą sam Adam Glapiński. "Wpisuje się (ta decyzja) w praktykę innych banków centralnych w Europie i zakładają zmniejszenie prawdopodobieństwa poniesienia przez NBP straty z tytułu ryzyka kursowego" - komentował w "Rzeczpospolitej".
"Celem NBP nie jest maksymalizacja zysku, lecz dążenie do realizacji zadań ustawowych, w tym przede wszystkim zapewnienie stabilności cen" - deklarował prof. Glapiński. I co ważne, zmiany w sposobie budowania rezerwy nie są nową propozycją. Przed laty dokładnie taki sam postulat miał prof. Grzegorz Kołodko, choć był ówczesnym ministrem finansów. Zależało mu na przelewie blisko 30 mld zł z NBP do budżetu. Wezwania do wspierania budżetu wygłaszał również Jacek Rostowski, minister finansów za rządów PO-PSL.
W sklejeniu tegorocznego budżetu "na zero" pomogą również inne jednorazowe dodatki. I tak blisko 10 mld zł pojawi się w budżecie ze względu na likwidację Otwartych Funduszy Emerytalnych. Kolejne miliardy - około 5 - powędrują do kasy państw ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2, a następne za częstotliwości 5G.
- Mówienie o budżecie wychodzącym na zero od początku było nastawione tylko na efekt wyborczy, a nie realne wyrównanie wydatków i wpływów. Zrównoważony budżet w dużej mierze był jedynie sztuczką księgową - tak cały zabieg komentuje dla money.pl prof. Witold Orłowski.