Recesja wywoływana kryzysem związanym z pandemią koronawirusa odbije się przyszłorocznym budżecie.
Jak zapowiadał we wtorek na antenie Radia Gdańsk mister finansów Tadeusz Kościński, przyszłoroczny deficyt będzie pochodną tegorocznego, a ten przekroczy 109 mld złotych. To największa dziura budżetowa w XXI wieku.
Szef finansów zapowiedział, że do końca września będzie wiadomo, jaki jest prognozowany deficyt na przyszły rok.
W środę na posiedzeniu Rady Ministrów projekt budżetu został omówiony. Rząd przyjmie go wieczorem, w trybie obiegowym.
Rząd patrzy na przyszły rok optymistycznie. Zgodnie z założeniami, które przyjęte zostały pod koniec lipca, czeka nas wzrost PKB w porównaniu do 2020 roku.
"Perspektywy polskiej gospodarki są obecnie determinowane przede wszystkim światowym kryzysem gospodarczym wywołanym pandemią COVID-19. Zakłada się, że w 2020 r. PKB spadnie o 4,6 proc., by w 2021 r. wzrosnąć o 4,0 proc. Głównym czynnikiem wzrostu pozostanie popyt krajowy" - czytamy w założeniach.
Rząd zakłada, że minimalne wynagrodzenie w 2021 r. wyniesie 2,8 tys. zł, a więc wzrosnąć ma o 200 zł w porównaniu do tego roku. Minimalna stawka godzinowa ma wynieść 18,30 zł, a Wskaźnik waloryzacji emerytur i rent 103,84 proc. W przyszłym roku wzrośnie jednak także inflacja o 1,8 proc.
Scenariusz na 2021 r. zakłada spadek przeciętnego zatrudnienia w gospodarce narodowej o 0,7 proc. To się odbije na wzroście bezrobocia. Na koniec 2021 r. ma ono sięgnąć 7,5 proc.
"Uwzględniając skalę tąpnięcia gospodarczego oraz sytuację na rynku pracy w innych krajach, wzrost bezrobocia w Polsce będzie relatywnie niewielki, co może mieć związek z działaniami antykryzysowymi podjętymi przez rząd" - czytamy w założeniach budżetowych.
Przyjęte założenia do budżetu uwzględniają również wprowadzenie od początku przyszłego roku ulgi na inwestycje dla małych i średnich spółek kapitałowych, czyli tzw. estoński CIT.