– Prezentacja budżetu państwa utraciła jakiekolwiek znaczenie i rangę, ten dokument to za rządów premiera Morawieckiego fikcja, PR-owa sztuczka – stwierdza w rozmowie z money.pl Sławomir Dudek, doktor Szkoły Głównej Handlowej i przez lata 1996-2019 pracownik Ministerstwa Finansów, gdzie kierował m. in. Departamentem Polityki Makroekonomicznej.
Jak wskazuje ekspert, żyjemy obecnie w państwie, w którym premier może jednym mailem czy telefonem uaktywnić miliardy złotych w równoległym budżecie, który jest czymś w rodzaju prywatnego folwarku. Z tą różnicą, że pieniądze wydawane poza naszą kontrolą będziemy musieli zwracać wraz z odsetkami my wszyscy.
Fundusze BGK i PFR, czyli skąd rząd na to wszystko ma
Te alternatywne, równoległe budżety to według Dudka fundusze Banku Gospodarstwa Krajowego czy Państwowy Fundusz Rozwoju, które pozostają poza kontrolą parlamentu i nie obejmuje ich swoim zakresem ustawa o finansach publicznych. Tymczasem – w opinii Dudka – "w każdym szanującym się kraju zostałyby uwzględnione w budżecie".
– Nie za bardzo można stwierdzić, co tam się dzieje dokładnie w tych funduszach, a tego wymagałaby rzeczowa ocena tego, jak rząd wydaje nasze wspólne pieniądze. Dochodzą do nas jednak różne informacje, jak np. ta, że PFR będzie teraz prefinansował Krajowy Plan Odbudowy. W BGK jest z kolei fundusz przeciwdziałania COVID-19, który stał się w ogóle takim funduszem wydatków wszelakich, bo pieniądze z niego idą na Polski Ład, na tarcze antyinflacyjne czy na walkę z zanieczyszczeniem Odry. Na co tylko jest potrzeba w danej chwili – stwierdza Dudek.
Oczywiście w ramach swoich działań rząd musi wydawać pieniądze. Jednak bardzo ważna jest też – jak podkreśla ekspert – przejrzystość finansów państwa. Informacje o sytuacji finansowej kraju powinny być przekazywane społeczeństwu w sposób wiarygodny, przejrzysty oraz możliwy do zweryfikowania i ewentualnej kontroli. Tymczasem – w ocenie Dudka – obecnie utraciliśmy taką możliwość.
– W ten sposób środowisko premiera obraca dziesiątkami miliardów złotych i daje im to w porównaniu z poprzednikami wręcz nieograniczone możliwości. Dla nich to pewnie dobrze, gorzej dla Polski – komentuje ekspert. Co może być największym ryzykiem? Wydatki państwa zostały wyprowadzone poza społeczne mechanizmy kontroli. Jak ocenia, "to jest wręcz niekonstytucyjne działanie", które może być okazją do licznych nadużyć.
Nie jest to nowy problem. Eksperci od dawna alarmują, że PiS wyprowadza pieniądze publiczne poza budżet i są one poza kontrolą Sejmu i opinii publicznej.
Przedstawiciele rządu nie zgadzają się z tymi tezami i we wcześniejszych wypowiedziach sugerowali, że powoływanie tych funduszy to nie jest "żadne wypychanie środków", tylko "umożliwianie pilnej reakcji rządu na sytuacje kryzysowe".
Ekspert: Realny deficyt w 2023 r. jest rzędu 200 mld zł
Jak więc oszacować prawdziwy deficyt i prawdziwy stan finansów państwa? Jak wynika z noty przedstawionej przez polski rząd w Brukseli, w 2022 roku 28 proc. deficytu faktycznego jest w budżecie centralnym, 72 proc. generowane jest więc gdzie indziej. Przyjmując te proporcje i 65 miliardów zł deficytu z planu budżetu na 2023 r., wynika – jak szacuje Dudek – że rząd w 2023 r. planuje nas zadłużyć na kolejne 200 miliardów zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Na tym polega ten gospodarczy cud, który nam premier sprzedaje na konferencjach prasowych. To jednak nie cud, tylko kreatywna księgowość. Te fundusze nie mają przecież własnych dochodów. By je finansować, tworzy się dług, a rząd w ten sposób zadłuża nas wszystkich na gorszych warunkach. To oczywiście kiedyś trzeba będzie spłacić – podkreśla Dudek.
Dług publiczny rośnie, ale to w opinii eksperta jeszcze nie jest największa tragedia, jeśli mamy rosnące wpływy do budżetu. – Ta sytuacja też raczej jednak nie potrwa wiecznie, bo te wzrosty w dużej mierze wynikają z dobrej koniunktury czy rosnącej inflacji – mówi Dudek.
Jak podkreśla, nie ma wiarygodnych wyliczeń, ile zyskujemy z tzw. uszczelnienia systemu, o czym tak głośno mówił premier we wtorek na konferencji prezentującej budżet na 2023 r. Uszczelnienie to jednak - wedle szacunków Dudka - kwoty rzędu 20 miliardów zł rocznie. Tymczasem, jak stwierdził sam premier Morawiecki przy okazji wypowiedzi o unijnych funduszach, dla budżetu państwa to nie jest dużo.
Mateusz Lubiński, dziennikarz money.pl