W grze są gigantyczne pieniądze. To 1,1 bln euro budżetu UE na lata 2021–2027 i  750 mld euro funduszu odbudowy gospodarki po pandemii.
Polska i Węgry mówią jednak o storpedowaniu tych planów, bo nie godzą się na powiązanie wypłat z praworządnością.
Kluczowe dni
Kiedy powinny zapaść decyzje? Zgodnie z unijnymi przepisami w poniedziałek 7 grudnia. Teoretycznie brak porozumienia do tego czasu powinien oznaczać zastosowanie prowizorium budżetowego, które może być bardzo dla Polski niekorzystne.
Jednak pod koniec przyszłego tygodnia, 10 i 11 grudnia, odbędzie się w Brukseli szczyt państw Unii. I jak mówi money.pl Piotr Buras, dyrektor warszawskiego biura European Council on Foreign Relations, to raczej na szczycie należy się spodziewać kluczowych decyzji, a nie w poniedziałek.
- Prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie, aby klamka zapadła przed tak ważnym spotkaniem przywódców - mówi ekspert.
Czy zatem 10 i 11 grudnia premierzy Polski i Węgier ostatecznie zakomunikują swoją zgodę na budżet lub jej brak? Według eksperta tak właśnie powinno się stać. Jak jednak zaznacza, można również sobie wyobrazić przedłużenie negocjacji.
- Już sprawa brexitu pokazała, że Unia jest dość kreatywna przy rozwiązywaniu sporów - uważa Piotr Buras. Jak jednak dodaje, trudno właściwie określić, czemu takie przeciąganie liny miałoby służyć.
Trzy opcje na stole
Przywódcy unijnych krajów nie ukrywają, że bardzo zależy im na porozumieniu z Polską i Węgrami. Jednak nie za cenę rezygnacji z powiązania wypłat z praworządnością.
Czy więc pogodzenie stanowisk Polski i Węgier oraz pozostałych państw jest w ogóle realne? Jak mówi Piotr Buras, można sobie wyobrazić trzy scenariusze, w których Unia próbuje wyciągnąć rękę do zbuntowanych krajów. - Tak, aby mogły wyjść z tego wszystkiego z twarzą - wyjaśnia.
Pierwszy z nich, jak opowiada ekspert, zakłada polityczną deklarację państw i rządów. W tej wersji zasada powiązania wypłat z praworządnością by się ostała - ale kraje UE by się zobowiązały nie wpływać na kwestie legislacyjne, chociażby w kwestiach takich jak prawa osób LBGT+ czy w sprawie aborcji.
Jak podkreśla Piotr Buras, polityczne koszty dla Unii przy takim rozwiązaniu byłyby właściwie zerowe. Bo przecież w kwestii praworządności nie chodzi o ingerencję w samo brzmienie prawa.
Drugi scenariusz byłby dla krajów Unii bardziej wymagający. To miałoby być zakończenie procedury z art. 7 wobec Polski i Węgier w związku z łamaniem praworządności. Ekspert podkreśla, że samo zakończenie procedury nie oznaczałoby, że z praworządnością w Polsce jest w porządku. Jednak jego zdaniem rządzący w Warszawie i Budapeszcie mogliby to tak "sprzedawać" w swoich krajach.
Trzecim pomysłem na kompromis może być moratorium na wejście w życie powiązania funduszy z praworządnością. Takie opóźnienie mechanizmu mogłoby potrwać według eksperta pół roku lub rok. Jednak jego zdaniem byłoby to szkodliwe z punktu widzenia Unii - bo to pozwalałoby na obchodzenie zasad Wspólnoty przez pewien czas.
A co jeśli zgody nie będzie? W przypadku weta Polski i Węgier unijny budżet będzie ustalany na podstawie prowizorium. W historii Unii w obecnym jej kształcie nigdy coś takiego się nie wydarzyło.
Osobną kwestią jest Fundusz Odbudowy, czyli dodatkowe pieniądze na pomoc w walce z kryzysem gospodarczym wywołanym pandemią. Wielu ekspertów sugeruje, że w przypadku weta Warszawy i Budapesztu swój własny fundusz może stworzyć 25 krajów UE - bez Polski i Węgier.
W czwartek Komisja Europejska wszczęła "dodatkową" procedurę wobec Polski o naruszenie unijnego prawa w kwestii Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Czy ma to być unijne narzędzie nacisku na Polskę? Eksperci nie wiążą tego bezpośrednio z negocjacjami w sprawie budżetu. Rozmowy są prowadzone na poziomie przywódców państw, na nie przez KE.