Rząd bułgarski czyni starania o dostawy surowca z innych kierunków. - Da to krajowi większą szansę na przetrwanie zimy, zwłaszcza jeżeli cena gazu będzie nam odpowiadała - podkreślił Stojanow. Poinformował, że obecnie prowadzone są negocjacje z Azerbejdżanem w sprawie barteru w postaci wymiany prądu za gaz. Rozmowy w tej sprawie są w toku, na razie nie ma definitywnych wyników, lecz oceny negocjatorów są optymistyczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bułgaria nie chce gazu z Rosji
Obecnie Bułgaria, która zapewniła sobie dostawy gazu na październik, szuka dostaw na listopad i grudzień oraz na 2023 r. Krajowy operator Bułgargaz ogłosił przetarg na 10-letnią umowę na dostawy gazu rurociągowego i skroplonego - poinformował Stojanow. Minister energetyki Rosen Christow podał, że oprócz azerbejdżańskiej jest jeszcze kilka spółek, w tym tureckich, które są gotowe negocjować z Bułgargazem.
Jednocześnie Bułgargaz podpisał umowę z Gaztrade - spółką, która zarządza terminalem LNG w greckim Aleksandrupoli - na zwiększenie przepustowości dla bułgarskiego operatora. Terminal ma zostać uruchomiony w 2023 r. Bułgaria posiada w nim 20 proc. udziałów.
Gazprom wstrzymał dostawy gazu do Bułgarii 27 kwietnia, domagając się, aby Sofia płaciła za surowiec w rublach, czego ówczesny rząd Kiriła Patkowa zdecydowanie odmówił i zaczął szukać alternatywnych dostawców. Według oponentów Petkowa rząd importował jednak rosyjski gaz, lecz dostarczany przez pośredników, i o 20-30 proc. drożej. Spowodowało to m.in. dalszy wzrost cen, a inflacja w lipcu osiągnęła 16,9 proc. rok do roku. Bułgarski rząd Patkowa upadł w czerwcu, po sześciu miesiącach rządów.