Polska i inne kraje UE, z których najgłośniejsza jest Francja, boją się, że produkty z państw Ameryki Południowej, które nie spełniają standardów unijnych, mogłyby trafiać na nasz rynek. Polski rząd chce zablokować kontrowersyjną umowę UE-Mercosur dotyczącą utworzenia strefy wolnego handlu dla 700 milionów ludzi.
- Myślę, że znajdziemy odpowiednią grupę państw, aby zatrzymać proces ratyfikacji umowy z krajami Mercosur - powiedział w środę na antenie Polskiego Radia szef resortu rolnictwa. Zaznaczył, że przy negocjacjach tej umowy nie zostały uwzględnione postulaty Polski, która stanowczo oponuje przeciw porozumieniu z państwami Ameryki Południowej (Brazylia, Argentyna, Urugwaj, Paragwaj, Boliwia). Rząd Donalda Tuska przyjął we wtorek uchwałę w tej sprawie. Polska sprzeciwia się w niej podpisaniu umowy.
Umowa UE-Mercosur. Stanowczy sprzeciw Polski
Prace nad umową o wolnym handlu pomiędzy Unią Europejską a państwami Mercosur toczyły się od 20 lat. W Polsce organizacje rolnicze jednym głosem protestują przeciw jej podpisaniu. Polski rząd ostrzega przed ryzykiem wypierania polskich produktów rolnych z rynków innych krajów UE, jeśli umowa wejdzie w obecnym kształcie. Kluczowe zagrożenie dotyczy sektora mięsa drobiowego, którego Polska jest ważnym eksporterem na europejski rynek.
Mówił o tym w środę minister Siekierski. Podkreślał, że w proponowanej umowie nie ma zapisów dotyczących "bilateralnej ochrony przed nadmiernym napływem towarów, żeby dany kraj mógł postawić warunki ograniczające ich napływ".
To jest duże zagrożenie dla sektora drobiowego - ocenił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- To żadne przyspieszenie sprawy. Odpowiedzialność za to, co się dzieje, ponosi Polak, Janusz Wojciechowski (unijny komisarz ds. rolnictwa z PiS - red.) - komentuje w rozmowie z money.pl Marek Sawicki, b. minister rolnictwa, obecnie poseł PSL.
I dodaje, że od determinacji rządu Tuska zależy teraz, czy uda się wpłynąć na inne państwa, by zatrzymać inicjatywę. Sawicki widzi na to szanse. - Jest poparcie Francji, państw Beneluksu. Myślę, że to wystarczy - uważa polityk.
Były minister jest przekonany, że umowa w proponowanym przez KE kształcie wpłynęłaby nie tylko na sektor mięsa drobiowego i wołowego, ale na wszystkie sektory związane z rolnictwem.
Janusz Wojciechowski, ustępujący z urzędu komisarza unijnego, zaznaczał w poniedziałek, że Komisja Europejska ma analizy, z których wynika, że import towarów po umowie UE-Mercosur wzrósłby o ok. 2 mld euro. - Gdyby to było w innych warunkach, można by było powiedzieć, że nie jest to jakieś wielkie zakłócenie rynku - tłumaczył.
- Na początku zawsze jest mówienie, że to 1,5-1,8 proc. (całego importu UE). A potem nie ma nad tym kontroli - odpowiada na to Sawicki.
Rolnicy uważnie patrzą na ruchy rządu
Marcin Sobczuk, prezes stowarzyszenia Oszukana Wieś, mówi nam, że wśród rolników nadzieje na zatrzymanie umowy UE-Mercosur są duże. Zwraca uwagę na głos Francji w tej sprawie. Uważa jednak, że nawet zastopowanie umowy nie uchroni unijnego rolnictwa w dłuższej perspektywie, jeśli sama wspólnota śrubuje normy i wymogi względem rolników. - Mamy, jako UE, najwyższe koszty chemii, nie wolno nam stosować środków GMO, usuwamy z list kolejne substancje czynne - wylicza w rozmowie z money.pl Sobczuk. Jego zdaniem przez wysokie wymogi dla rolników tracimy w rynkowej rywalizacji ze światem.
Unia Europejska była w 2021 roku drugim co do wielkości partnerem Mercosuru w handlu towarami, po Chinach. Odpowiadała za 16,2 proc. całkowitego handlu bloku. Natomiast Mercosur był 11. partnerem w handlu towarami dla UE w tym czasie. Eksport z UE do czterech krajów Mercosuru wyniósł 45 mld euro, podczas gdy eksport Mercosuru do UE - 43 mld euro.
Rolnicy we Francji ostro protestują
Odrzucenie umowy UE-Mercosur jest też głównym postulatem rolników francuskich, którzy wznowili akcje protestu w całym kraju. Arnaud Rousseau, szef organizacji FNSEA (głównego związku zawodowego tamtejszych rolników - przyp. red.), powiedział we wtorek, że sprzeciw wobec umowy jest dla francuskiego rolnictwa "walką egzystencjalną".
Sophie Lenaerts, wiceprzewodnicząca drugiego co do wielkości związku rolniczego w tym państwie, Koordynacji Wiejskiej (CR), wezwała do wyłączenia rolnictwa z umów o wolnym handlu.
- Bronimy wyjątku dla rolnictwa. Nie można już dalej wymieniać steku na samochód - oświadczyła. Francuskie media dostrzegają wsparcie Polski w tej sprawie, piszą o tym, że "zdecydowanie pomagamy w blokowaniu porozumienia".
Polski rząd już na początku listopada negatywnie ocenił skutki potencjalnej umowy UE z państwami Ameryki Południowej.
Proponowana umowa może przynieść pewne korzyści dla sektora przemysłowego, transportu morskiego i niektórych usług, kosztem większości segmentów produkcji rolno-spożywczej, a szczególnie w obszarze branży mięsnej (drobiu i wołowiny) oraz cukru, etanolu i innych. Produkty z krajów Mercosur w większości nie spełniają standardów UE, w tym także wymogów zrównoważonego rozwoju, co było ważnym postulatem zgłaszanym przez Polskę na forum Unii Europejskiej - zaznaczył polski rząd.
Ekspert: Liberalizacja ceł będzie wchodziła stopniowo
- Wszelkie analizy wskazują na to, że istnieje duże ryzyko, że bilans umowy o wolnym handlu UE-Mercosur będzie niekorzystny dla europejskiego rolnictwa - mówił w październiku prof. Łukasz Ambroziak z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej Państwowego Instytutu Badawczego w wywiadzie dla Newseria Biznes.
Uspokoił jednak przed ryzykiem niekontrolowanego wpływu towarów z Ameryki Południowej, zaznaczając, że liberalizacja ceł będzie rozłożona w czasie.
- W przypadku wrażliwych produktów rolnych zastosowano okresy przejściowe, co znaczy, że liberalizacja ceł będzie następować stopniowo w ciągu kilku lat i cła całkowicie zostaną zniesione po 5, 8, 11, a nawet w przypadku niektórych produktów, po 15 latach - mówił prof. Łukasz Ambroziak. Wiele produktów wyłączono z liberalizacji, w tym niektóre produkty mleczne fermentowane, czyli maślankę, kefir, a także pszenicę durum, pszenicę inną niż do siewu, tłuszcze mleczne, cukier trzcinowy inny niż do rafinacji, mięso z owiec, z kóz, a także mozzarellę.
Bartłomiej Chudy, dziennikarz money.pl