Szefowa departamentu komunikacji i promocji Martyna Wojciechowska oraz dyrektor gabinetu prezesa NBP Kamila Sukiennik zarabiają, według mediów, ok. 65 tys. zł. Zarobki pierwszej z nich mogą sięgać nawet ponad 900 tys. zł rocznie.
Jak podaje OKO.press, także Sylwia Matusiak miała wyjątkowo wysoką pensję. Z jej oświadczenia majątkowego za 2016 rok wynika, że zarobiła wówczas w sumie 336.188 złotych.
Z tego 273.188 złotych otrzymała za pół roku pracy w NBP. Średnio zarabiała więc w banku ponad 45.531 złotych miesięcznie - wylicza portal. Matusiak tłumaczy OKO.press, co składało się na te kwoty.
Wynagrodzenie zasadnicze za 6 miesięcy, dwie premie kwartalne oraz nagroda prezesa - wylicza.
Sylwia Matusiak od wielu lat jest działaczką PiS. Trafiła do NBP w lipcu 2016 roku na stanowisko dyrektorki departamentu. Stało się krótko po tym, jak szefem banku został Adam Glapiński. Jesienią 2017 roku została zdegradowana. Jak twierdzą informatorzy OKO.press, mogły o tym zadecydować nie najlepsze relacje z Martyną Wojciechowską.
W NBP była jeszcze do grudnia 2017 roku jako doradca w gabinecie prezesa NBP. Sama zapewnia, że w 2017 nie zarobiła tak dużo, jak rok wcześniej, ale nie podała, ile wynosiła jej pensja na stanowisku doradczyni prezesa NBP.
Po posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej do sprawy wynagrodzeń w NBP prezes tej instytucji odpowiedział na stawiane mu w mediach zarzuty dot. wysokich pensji jego najbliższych współpracowni. - Kobiety nie mogą zarabiać tyle, co mężczyźni? U nas połowa dyrektorek to kobiety - mówił.