- Nie zwracałbym na to uwagi. Podniesienie stóp procentowych o 0,25 pb to jak zabicie komara trąbą przez słonia - skomentował w "Rozmowie Piaseckiego" na antenie TVN24 środową decyzję RPP dr Bogusław Grabowski, który zasiadał w Radzie w latach 1998-2004.
Na wrześniowym posiedzeniu po raz 11. podniesiono stopy procentowe, a główna stopa referencyjna NBP wzrosła do 6,75 proc. Dr Grabowski dodał, że "polityka pieniężna ma jeden cel - dać stabilny pieniądz, a celem RPP jest obniżenie inflacji."
- Celem RPP jest doprowadzenie do realizacji celu inflacyjnego, czyli sprowadzenie inflacji do 2,5 proc. Przy takiej dominacji fiskalnej, tak to się w teorii nazywa, gdy budżet rozsypuje pieniądze na lewo i prawo, a polityka pieniężna ogranicza popyt tylko kanałem kredytowym, obniżając podaż kredytu, nie jesteśmy w stanie doprowadzić do takiej inflacji, chyba że stopy podniesiemy do poziomów dodatnich realnych, czyli do poziomu 15 proc. - zaznaczył ekonomista.
W rozmowie podkreślono, że tylko w Polsce podnoszenie stóp procentowych wpływa na kredytobiorców. Wynika to z tego, że zdecydowana większość kredytów ma zmienne oprocentowanie.
Rozdawnictwo a inflacja
- My jesteśmy na rollercoasterze. Inflacja będzie spadała z powodu czynników zewnętrznych, w związku z programem oszczędnościowym Unii Europejskiej, stabilizacją cen na rynku paliw. Inflacja spadnie o parę punktów procentowych, zanim wzrośnie do około 20 proc. na początku następnego roku. W tym czasie jednak będzie spadał silnie wzrost gospodarczy. My jesteśmy na ścieżce, która utrwali inflację na lata na poziomie w okolicach 10-8 proc., a wzrost sprowadzi do poziomu niewiele powyżej zera - przewidywał dr Grabowski. Dodał, że "czekamy, aż inflacja sama spadnie, jak liście z drzew jesienią".
W 1989 r. PKB na mieszkańca Polski było takie same jak na Ukrainie - mówił. Teraz to Ukraińcy przyjeżdżają do nas do pracy, ale "jak rząd wprowadzi nas na ścieżkę degradacji cywilizacyjnej, to będziemy się długo z tego wydobywać". Jednak dr Grabowski nie wierzy w działania obecnego rządu, a jedyną możliwością "może być wymiana tej ekipy".
Dodał też, że politykę pieniężną doprowadzono do ruiny, a prezes NBP "robi stand-upy i jest bohaterem memów i pośmiewiskiem".
- Zamiast rozdawać pieniądze, powinno się pomagać - ocenił ekonomista. W ten sposób nawiązał do dodatku węglowego. Jego zdaniem powinno się wprowadzić politykę celowaną dla najbiedniejszych np. rodziny z piątką dzieci, w której ojciec zarabia 3 tys. zł netto. Taką samą dopłatę jak taka rodzina otrzyma "ktoś z Teslą i dużym domem".
"Przywrócić najdroższego sędziego świata"
Ekonomista zaproponował, żeby RPP - poza wysokim podniesieniem stóp - sprzedała obligacje kupione od rządu. Wtedy dojdzie jednak do konfliktu z rządem. Inną opcją jest wyemitowanie obligacji skierowanych jedynie do gospodarstw domowych. Wtedy dynamika konsumpcji miałaby spaść przez dobrowolne decyzje obywateli, a jednocześnie stopy "nie zabiłyby kredytobiorców".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Były członek RPP nie rozumie też obecnej aktywności-polityczno wyborczej premiera Mateusza Morawieckiego oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, którzy intensywnie spotykają się ze zwolennikami partii rządzącej.
Jeżdżą od miasta do miasta, kłamią, manipulują i szczują jedne grupy na drugie. Na Niemców i Unię Europejską. Nie zajmują się tym, co się dzieje. Jak jest źle to wszystko przez UE, Niemców, Putina i Tuska na pierwszym miejscu - stwierdził.
Ekonomista uważa, że gospodarka już jest w stagflacji i niezbędne jest finansowanie z KPO. W ramach Krajowego Planu Odbudowy mamy otrzymać z UE 23,9 mld euro dotacji oraz 11,5 mld euro pożyczek w ramach Funduszu Odbudowy.
KPO w jego ocenie ma zwiększyć wydajność gospodarki, ale żeby otrzymać środki trzeba "przywrócić do pracy najdroższego sędziego na świecie, czyli Igora Tuleyę" - powiedział, mając na myśli straty, jakie ponosi Polska bez pieniędzy z KPO.
Sędzia Igor Tuleya został odsunięty od pracy pod koniec 2020 r. przez Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Jak przypomina "Dziennik Gazeta Prawna" w marcu tego roku sąd pracy orzekł o przywróceniu sędziego do orzekania.
"Prezes sądu, w którym pracuje Tuleya, na początku sierpnia wydała zarządzenie o zezwoleniu na jego powrót do pracy. Jednak kilka dni później decyzję tę uchylił nowy prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie Piotr Schab. W konsekwencji sędzia Tuleya nadal nie orzeka" - czytamy na portalu.
Sprawa sędziego to jeden z elementów tzw. kamieni milowych związanych z praworządnością. Kamienie milowe muszą zostać spełnione, żeby Polska otrzymała środki z KPO. W ramach zlikwidowanej Izby Dyscyplinarnej powstała Izba Odpowiedzialności Zawodowej, co wystarczyło na zaakceptowanie naszego planu odbudowy, ale już nie na wypłatę środków. Sprawa Igora Tuleyi byłaby sygnałem, że rząd PiS zwraca uwagę na praworządność.