Rosja twierdzi, że jej gospodarka nie tylko nie traci na wojnie w Ukrainie, ale wręcz na niej korzysta. Jak donosi "The Guardian", całkowite wydatki na obronę w 2024 roku wzrosną w Rosji do 7,5 proc. PKB – sięgną 11 bilionów rubli. Po raz pierwszy od rozpadu ZSRR pieniądze przeznaczane na zbrojenia przekroczą wydatki socjalne.
Unia Europejska zamierza na ostatnie decyzje Rosji odpowiedzieć.
Zacznijmy od złych wiadomości. Rosyjskie fabryki produkujące amunicję, pojazdy i elementy uzbrojenia, pracują całą dobę. Pracownicy są wręcz zmuszani do 12-godzinnych zmian, a oczekuje się od nich dodatkowych nadgodzin. Tak olbrzymie tempo przynosi efekty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Produkcja pocisków może osiągnąć w tym roku 4 miliony sztuk – szacują eksperci, na których powołuje się "The Guardian". W całodobowym systemie produkowane są też m.in. czołgi. Rosja zyskała ich setki.
Podjęła też inne decyzje, by zwiększyć swój potencjał militarny – wszczęła modernizację licznych zakładów zbrojeniowych, nawiązała bliższe relacje biznesowe z kilkoma tysiącami podmiotów zajmujących się produkcją amunicji i sprzętu wojskowego.
Putin obiecuje im długie lata kontraktów.
Miliony Rosjan produkują uzbrojenie
Rosyjski przemysł zbrojeniowy zatrudnia obecnie 3,5 mln ludzi, czyli 2,5 proc. całej populacji. Kreml obiecał miejsca pracy dla kolejnych 500 tys. ludzi.
Do fabryk ściągani są studenci, więźniowie, mieszkańcy odległych regionów. Dla porównania przemysł motoryzacyjny Niemiec, stanowiący jedną czwartą całego przemysłu kraju, zatrudnia bezpośrednio około miliona ludzi.
"The Moscow Times" donosi, że robotnicy zatrudnieni w przemyśle zbrojeniowym zarabiają więcej niż prawnicy. Dla przykładu fabryka prochu w Kazaniu zwiększyła zatrudnienie o 500 osób, a pensje zwiększyła trzykrotnie – do równowartości ok. 4000 zł.
Eksperci, na których powołuje się brytyjski dziennik, wskazuje, że tempo produkcji uzbrojenia pozwoli Rosji prowadzić działania wojenne w Ukrainie przez co najmniej dwa-trzy lata. A to może oznaczać, że co najmniej tyle potrwa wojna przy granicy Polski.
Ostrzegają przed Rosją
Działania Putina i jego liczne wypowiedzi nie przechodzą bez echa. NATO i poszczególni członkowie Sojuszu otwarcie mówią, że Rosja jest coraz większym zagrożeniem.
Specjaliści sięgają po twarde słowa. Wywiad brytyjski alarmuje, że znaleźliśmy się w punkcie, w którym konflikt na dużą skalę stał się najbardziej prawdopodobny od lat.
Ostrzegają, że siły lądowe Rosji co prawda mocno ucierpiały w wojnie w Ukrainie, ale wojska powietrzne, marynarka wojenna, a przede wszystkim potencjał nuklearny są wciąż na wysokim poziomie.
Ostrzeżeń płynących z ust liderów państw i szefów wywiadów było ostatnio znacznie więcej. Troels Lund Puoulsen, duński minister obrony, stwierdził, że Rosja może przetestować NATO pod kątem słynnego art. 5 (o wzajemnej obronie) w ciągu 5-6 lat. W podobnym tonie wypowiadali się przedstawiciele Szwecji, Niemiec, a nawet Rumunii. O zagrożeniu konfliktem Rosji z NATO otwarcie mówi też m.in. szef BBN Jacek Siewiera.
Podtrzymuję, że mamy trzy lata, żeby przygotować się do konfrontacji z Rosją – stwierdził kilka dni temu prezydencki minister.
NATO niepokoi przede wszystkim wspomniany rosyjski przemysł obronny, będący w coraz lepszej kondycji. Tempo rozwoju rosyjskiej machiny wojennej zaskoczyło wielu zachodnich ekspertów. W ciągu roku Rosja wyprodukowała cztery miliony pocisków artyleryjskich, kilkaset czołgów, zwiększyła też liczebność wojska o 400 tys. rekrutów. A wciąż ma możliwości mobilizacyjne i produkcyjne.
Tymczasem nad NATO wisi cień nadchodzących wyborów w USA. Słowa Donalda Trumpa, który stwierdził, że nie będzie bronił krajów, które do natowskiej kasy nie wpłacają odpowiedniej składki, a nawet będzie zachęcał Rosję do ataku, odbiły się głośnym echem.
Tym bardziej że europejscy członkowie NATO nie siedzieli z założonymi rękami – w ciągu dekady zwiększyli wydatki na obronność o jedną trzecią.
NATO wskazuje termin
Co dalej? Sojusz spodziewa się, że dwa lata konfliktu w Ukrainie wydrenowały rosyjską armię. Urzędnicy oceniają jednak, że Moskwa odbuduje swój potencjał w ciągu 5-6 lat. Marie-Agnes Strack-Zimmermann, szefowa komisji obrony Bundestagu mówi o perspektywie 5-8 lat. Podkreśla, że Putin wciąż wierzy w imperializm, który innym w XXI wieku wydaje się nierealny.
Nie możemy sobie pozwolić na luksus myślenia, że Rosja zatrzyma się na Ukrainie – stwierdziła Strack-Zimmermann, cytowana przez "Financial Times".
Putin w ostatnich wypowiedziach dla mediów stwierdził, że rozpad Związku Radzieckiego był największą katastrofą geopolityczną XX wieku, co jasno wskazuje na jego imperialistyczny sentyment.
NATO – pomimo niepewności co do tego, kto wygra wybory prezydenckie w USA – nie jest bezczynne. Opracowuje już konkretne plany na rozmieszczenie sił zbrojnych w Europie.
Okazją do przećwiczenia poszczególnych scenariuszy były niedawne ćwiczenia Steadfast Defender, które zakładały "konflikt na dużą skalę z wrogiem na wschodzie".
Stojący na czele komitetu NATO admirał Rob Bauer przyznał wprost, że manewry "są elementem przygotowania się na konflikt z Rosją". Generał Sir Patrick Sanders, dowódca wojsk brytyjskich, stwierdził z kolei, że obywatele powinni "być wyposażeni, wyszkoleni i gotowi do walki".
Unia Europejska ma plan. Pokaże go jeszcze w lutym
Czy w obliczu rosnącego zagrożenia ze strony Rosji Unia Europejska zamierza zmienić priorytety? Ursula von der Leyen w obszernym wywiadzie udzielonym "Financial Times" wezwała do subsydiowania produkcji obronnej.
Zapewniła, że Bruksela chce wzmocnienia sektora obronnego. Przewodnicząca Komisji Europejskiej przestrzega, że wspólnota powinna być gotowa na funkcjonowanie w "trudniejszej rzeczywistości".
Von der Leyen przyznała, że Komisja opracowuje obecnie nową strategię przemysłu wojennego. Do jej stworzenia mają posłużyć doświadczenia związane z finansowaniem szczepionek przeciwko COVID-19 czy zakupów gazu. Jeśli chodzi o negocjacje, to pozycja UE jako całości jest korzystniejsza niż odrębnych krajów.
Musimy wydawać więcej i lepiej – stwierdziła szefowa KE w rozmowie z "FT".
Szczegóły planu, który jest odpowiedzią na rosnące zagrożenie ze strony Rosji, poznamy jeszcze w lutym. Później dokument przejdzie standardową procedurę zatwierdzania przez poszczególne stolice UE.
Bruksela wie, że część rządów będzie przeciwna centralizacji decyzji dotyczących obronności. Sceptykom mówi: przemysł zbrojeniowy to też przemysł. Dlatego regulacje w tym zakresie są jak najbardziej możliwe. Tym bardziej że cel jest przecież klarowny.
Urzędnikom zależy, by wydatki na obronność rosły. W efekcie ma nastąpić wzmocnienie europejskiego przemysłu zbrojeniowego.
380 mld euro na zbrojenia
Wydatki na zbrojenia już w rosną. Europejscy członkowie NATO (większość Sojuszu to kraje UE), wydadzą w tym roku na obronę 380 mld dol. Przed dekadą było to 230 mld dol. – wylicza "Financial Times".
Europejscy decydenci dostrzegają też potencjalne konsekwencje wygrania wyborów prezydenckich w USA przez Donalda Trumpa. Ewentualne osłabienie amerykańskiego zaangażowania w pakt staje się realnym scenariuszem. Rządzący się tego scenariusza boją.
Von der Leyen pomruki Donalda Trumpa uznaje za sygnał ostrzegawczy. – Musimy być przygotowani – mówi szefowa KE.
Nie ma też wątpliwości, że celem numer jeden jest wzmocnienie zdolności obronnych Ukrainy. – To cel krótkoterminowy. Długoterminowym jest wzmocnienie bezpieczeństwa całej Europy – wyjaśnia na łamach "Financial Times".
Robert Kędzierski, dziennikarz money.pl