Rządząca Polską od 2015 roku Zjednoczona Prawica usilnie próbuje przenieść odpowiedzialność za rosnące ceny energii na politykę klimatyczną Unii Europejskiej. Niestety, jak wskazują eksperci zajmujący się branżą energetyczną, nie jest to do końca prawdą. Faktem jest, że koszt pakietów ETS rośnie i jest składową ceny energii, ale nie jest prawdą, że jest to główną i jedyną przyczyną drożyzny.
Polska energetyka utknęła w XX wieku
Politycy PiS i Solidarnej Polski usilnie przy pomocy mediów publicznych próbują stworzyć wrażenie, że koszty emisji CO2 to 60 proc. ceny energii w Polsce, ale jak wskazują analitycy Forum Energii, nie jest to prawdą.
Eksperci zawracają uwagę na to, że biorąc pod uwagę wszystkie składowe rachunku, koszt CO2 odpowiada tak naprawdę za 23 proc. ceny dla odbiorcy końcowego. Sam wpływ cen praw do emisji CO2 nie jest czymś, co pojawiło się nagle.
O transformacji energetycznej mówi się tak naprawdę od prawie trzech dekad. Politycy zachowują się jednak, jakby mieli amnezję w tej sprawie. Niekorzystny ekonomicznie miks energetyczny jest spowodowany dekadami zaniedbań. Polska energetyka wciąż jest zakorzeniona w XX wieku i nie jest gotowa do wyzwań trzeciej dekady XXI wieku.
Forum Energii w swojej analizie zwraca uwagę na prawdziwe problemy polskiej energetyki. Są nim:
- wysoka emisyjność;
- wiek polskich elektrowni;
- niski poziom dywersyfikacji źródeł energii;
- mało rozwinięta sieć; braki mocy.
Politycy rządzącej koalicji nie mówią całej prawdy na temat ETS
Nawet jakby jakimś cudem udało się wyjść Polsce z systemu ETS, to jak zwracają uwagę analitycy, te problemy dalej będą dusiły polską energetykę w węglu. Należy dodać też niską rentowność polskich kopalni. Polski węgiel jest po prostu drogi.
Forum Energii wyliczyło, ile faktycznie płacimy w naszym rachunku za prawa do emisji CO2. Z kalkulacji wynika, że w przypadku taryfy G11 jest to około 23 proc.
Zakładając rachunek w wysokości 148,85 zł koszt CO2 to 48,05 zł. To mniej niż opłata dystrybucyjna – 50 zł w przypadku takiego rachunku. Jest to opłata m.in. za korzystanie z sieci.
Nie jest to na pewno 60 proc. całego rachunku i nie jest też największą składową ceny dla końcowego odbiorcy.
Trzeba też dodać, że w ramach systemu ETS do polskiego budżetu wpływają konkretne kwoty. W ubiegłym roku było to około 25 mld zł, które mają wesprzeć transformację energetyczną naszego kraju, ale o tym rządzący już nie mówią, próbując tłumaczyć skomplikowane procesy jednym hasłem kluczem.
Rządowe spółki zaklinają rzeczywistość
Państwowe spółki Tauron Wytwarzanie, Enea Wytwarzanie, Enea Połaniec, PGE GiEK oraz PGNiG Termika przygotowały kampanię społeczną, która jako głównego winowajcę wysokich cen energii elektrycznej, wskazuje właśnie politykę klimatyczną Unii Europejskiej.
Inicjatorzy nazywają kampanię, która ma potrwać do końca lutego Projektem Edukacyjnym. Inicjatorzy zrzeszeni są Towarzystwie Gospodarczym Polskie Elektrownie. Kampania przerzuca odpowiedzialność za wysokie ceny na UE, pomijając przy tym fakty, o których pisze Forum Energii.