Od paru tygodni Polskę nawiedza niespokojna pogoda. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa rozsyła alerty o huraganowych wiatrach, możliwych utrudnieniach i przerwach w dostawie prądu. Jednak żywioł niesie również pozytywne efekty. Napędza polskie elektrownie wiatrowe.
Jak informowaliśmy w money.pl, w ostatnich tygodniach sięgaliśmy rekordów generacji prądu. W poprzednią sobotę turbiny wiatrowe pracowały momentami z mocą 6700 MW. Oznacza to, że energetyka wiatrowa zaspokoiła w tym czasie potrzeby energetyczne Polski nawet na poziomie 30-35 proc. Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej zauważa, że przeliczając to na gospodarstwa domowe, można stwierdzić, że wszystkie polskie domy korzystały w tym momencie z zielonej energii.
Styczeń był rekordowym miesiącem pod względem produkcji energii z turbin wiatrowych. Tylko w ostatni weekend wytworzyły one w sumie 238,2 GWh energii elektrycznej. W całym miesiącu wytworzono ponad 2,5 TWh, co jest historycznym wynikiem. Tak duża produkcja oznacza, iż energetyka wiatrowa pracowała średnio z mocą blisko 3 500 MW, czyli z blisko 50 proc. produktywnością - podaje PSEW.
- Przy wystarczającym wietrze z 1 MW mocy zainstalowanej produkujemy 1 MW mocy wyjściowej. Wówczas lądowe elektrownie wiatrowe pokrywają około 30 proc. krajowego zapotrzebowania na prąd. To pokazuje, jak ważna jest ich rola w miksie energetycznym Polski – zaznaczył w rozmowie z money.pl Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.
A mogło być więcej
Zaspokojenie trzeciej części polskiego zapotrzebowania na energię to wynik dający wyobrażenie o możliwościach produkcji zielonej energii. Tej jednak mogłoby być znacznie więcej. - Przez jedną błędną decyzję straciliśmy co najmniej 5 lat - mówi Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, przypominając, że to ustawa wprowadzona przez rząd Beaty Szydło w 2016 roku całkowicie zamroziła rozwój lądowej energetyki wiatrowej.
PiS wprowadził tak zwaną regułę 10H, określającą minimalną odległość między budynkiem mieszkalnym a elektrownią wiatrową jako dziesięciokrotność wysokości instalacji. Innymi słowy, minimalna odległość budynków mieszkalnych od "wiatraków" liczących sobie 100 metrów w najwyższym punkcie nie powinna być mniejsza niż 1 kilometr.
W efekcie, jak zauważył Janusz Gajowiecki, sektor odnawialnych źródeł w Polsce nie wykorzystuje swojego potencjału. - Inwestycje, które dziś wchodzą w fazę budowy, to projekty rozpoczęte jeszcze przed wprowadzeniem zasady 10H. Po wejściu w życie ustawy nie rozpoczęła się praktycznie żadna nowa inwestycja wiatrowa w Polsce - zaznacza.
- Trzeba mieć świadomość, że rząd PiS popełnił wielki błąd, wprowadzając tak restrykcyjne prawo. Do 2015 roku mieliśmy bardzo duży przyrost wiatraków lądowych. Ta gałąź miała perspektywy i możliwości. Wszystko zostało zablokowane politycznie ze szkodą dla miksu energetycznego Polski. Po pięciu latach bylibyśmy już w zupełnie nie innym miejscu - zauważa Steinhoff.
Jak dodaje, w kontekście obecnych cen energii, kosztów emisji CO2, które sięgnęły rekordowych poziomów 80 euro za tonę i zobowiązań wobec Unii Europejskiej (choćby ograniczenia emisji CO2 o co najmniej 55 proc. do 2030 r. względem poziomu z 1990 r.) inwestycja w OZE jest koniecznością. Zwłaszcza że ma też swoje uzasadnienie ekonomiczne.
Jak przypomina PSWE, w 2021 roku w maju, czerwcu i grudniu odbyły się aukcje sprzedaży energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii, w tym z wiatru. Ich wyniki pokazały, że technologia wiatrowa nadal jest bezkonkurencyjna, z ceną około 250 zł/MWh, w porównaniu z aktualnymi cenami energii z innych źródeł.
- Polska musi inwestować w odnawialne źródła energii. Długo na energetyce węglowej nie pociągniemy. Z kolei z energetyką jądrową wciąż nie wiadomo, czy w ogóle powstanie, a jeśli tak, to kiedy, energetyka gazowa uzależniona jest od zewnętrznych dostawców. Rozwój farm wiatrowych wydaje się obecnie najbardziej korzystnym - komentuje w rozmowie z money.pl dr hab. Robert Zajdler, ekspert ds. energetycznych Instytutu Sobieskiego.
Korzyści dla gospodarki
- Bez złagodzenia zasady 10H w tym roku, Polska, nasi konsumenci i gospodarka będą mieli ogromne problemy. Nie tylko cały przemysł zaprzepaści szanse rozwoju i podniesienia konkurencyjności – stracą też obywatele, którzy już dziś mierzą się z drakońskimi podwyżkami cen prądu – zaznacza Janusz Gajowiecki.
Jak przekonuje, niekontrolowane wzrosty cen może powstrzymać jedynie budowa nowych mocy w energetyce wiatrowej na lądzie. - W przeciwnym wypadku konsekwencje mogą być dramatyczne, jeżeli chodzi o koszty energii - dodaje.
Zdaniem ekspertów rozwój farm wiatrowych przyniesie też bezpośrednie korzyści dla gospodarki.
Nowe farmy wiatrowe mogłyby zagwarantować 70-133 mld zł przyrostu PKB - wynika z raportu "Krajowy łańcuch dostaw w lądowej energetyce wiatrowej", przygotowanego przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej oraz Instytut Jagielloński.
Budowa nowych farm to również 490-935 mln zł dodatkowych wpływów do samorządów, ok. 80 mld zł zamówień na produkty i usługi w łańcuchu dostaw oraz 51 do 97 tysięcy nowych miejsc pracy w perspektywie do 2030 r.
Prof. Robert Zajdler zwraca jeszcze uwagę na inny ważny aspekt. - Mamy napływ pieniędzy do wykorzystania na rozwój OZE w Polsce. To olbrzymia szansa pozyskania dodatkowych inwestycji - zaznacza. A te będą nam potrzebne również w kontekście rozwijania gospodarki wodorowej. - Należy bowiem pamiętać, że aby produkować wodór trzeba mieć nadwyżkę energii z OZE, której nam brakuje. To system naczyń połączonych - zaznacza ekspert Instytutu Sobieskiego.
Wieje wiatr odnowy
Aby jednak mogła nastąpić zmiana, potrzebne jest nowe prawo. Odwilż w tej spawie pojawiła się jeszcze w ubiegłym roku, kiedy to ówczesny minister i wicepremier Jarosław Gowin zapowiedział liberalizację prawa 10H.
Już na początku 2021 r. do Rady Ministrów miał trafić projekt, który miał uelastycznić obecne uregulowania odległościowe. Prace jednak utknęły.
- Wydaje się, że w końcu zmieniła się świadomość w rządzie i są szanse na złagodzenie ustawy. Proces się toczy, ale ustawa nie ma dobrej passy, kiedy już udało się przekonać decydentów, pojawiają się inne problemy. Zmieniają się odpowiedzialni za nią ministrowie, osieracając projekty, co opóźnia legislację - zauważa Robert Zajdler.
W środę 2 lutego wiceminister rozwoju i technologii Andrzej Kazimierski, potwierdził, że nowelizacja ustawy 10H ma szansę trafić do Rady Ministrów w II kwartale roku. - Ustawa jest drażliwa społecznie i musi być traktowana delikatnie - stwierdził podczas panelu dyskusyjnego zorganizowanego przez PSEW.
Jak zwracają uwagę eksperci, z którymi rozmawiał money.pl, budowa nowych farm wiatrowych, choć jest potrzebna, nie jest możliwa bez równoległych inwestycji w rozbudowę sieci przesyłowych.
- Możliwość rozwoju farm wiatrowych to jedno, ale mamy inny poważny problem do rozwiązania. Śmigła mogą się kręcić i napędzać produkcję prądu, ale to, co wyprodukuje taki wiatrak, musi trafić do sieci, a te dochodzą do granic swoich możliwości. Konieczna jest ich modernizacja. A to duże koszty. Potrzebne są też technologie magazynujące. Kłopot w tym, że same w sobie są mało rentowne. Konieczne jest więc równoległe wsparcie dla ich rozwoju - podkreśla ekspert ds. energetycznych Instytutu Sobieskiego.