Małpki są na celowniku od dłuższego czasu. Uważa się, że wykreowały one zupełnie nowe zachowania konsumentów. Według badań firmy Synergion każdego dnia Polacy kupują 3 mln takich buteleczek. Co trzeci zakup przypada na godziny poranne. Po południu rusza druga fala zakupu, która stanowi 36 proc., a po godzinie godz. 18 kolejna.
Tezę, że Polacy faktycznie sięgają po małpki przed pracą i tuż po wyjściu z biur, mogą potwierdzać ostatnie dane firmy Nielsen, z których wynika, że alkohol w małych butelkach traci na pandemii. Od początku roku ich sprzedaż spadła o 1 proc. – niby niewiele, ale dotąd sprzedaż małpek notowała same wzrosty. Podczas pandemii zyskuje natomiast sprzedaż dużych pojemności – 0,5 litra i więcej. Sprzedało się ich o 2,5 proc. więcej niż w tym samym okresie poprzedniego roku.
Na problem małpek uwagę zwracali politycy, samorządowcy i osoby zajmujące się leczeniem uzależnień. Pojawiały się nawet głosy, że małe butelki powinny całkowicie zniknąć z rynku. Ministerstwo Zdrowia zdecydowało jednak, że małpki zostaną, ale będą obłożone tzw. podatkiem cukrowym.
Do gmin i NFZ
Przepisy przygotowane przez resort zdrowia nałożyły na przedsiębiorców posiadających zezwolenie na sprzedaż detaliczną napojów alkoholowych dodatkową opłatę. – Proponowana opłata wynosi 25 zł za każdy litr 100-proc. alkoholu w opakowaniach o ilości nominalnej nieprzekraczającej 300 ml. Wysokość opłaty będzie obliczana odrębnie dla każdego zezwolenia posiadanego przez przedsiębiorcę na podstawie informacji złożonej przez tego przedsiębiorcę do końca miesiąca następującego po zakończeniu półrocza. Niedopełnienie obowiązku złożenia informacji lub wniesienia kwoty sankcjonowane będzie dodatkową opłatą – słyszymy w Ministerstwie Zdrowia.
Wpływy z opłat będą stanowić w 50 proc. dochód własny gmin, w 50 proc. dochód Narodowego Funduszu Zdrowia. Gminy mają pieniądze przeznaczać na realizowanie polityki przeciwdziałania negatywnym skutkom spożywania alkoholu, a NFZ na działania profilaktyczne i świadczenia opieki zdrowotnej związane z opieką psychiatryczną i leczeniem uzależnień.
Podatek cukrowy od 2021. Co i o ile zdrożeje?
Za mało?
Już jednak w trakcie prac nad ustawą zwracano uwagę, że taka podwyżka może być za mała, by zniechęcić Polaków do picia małpek. Jak obliczał poseł Marek Rutka z Wiosny, po zmianach, wódka gorzka o pojemności 200 ml zdrożeje z 11 zł do 13 zł. Tymczasem, jak podawał, najefektywniejsza byłaby podwyżka 2 zł za każde 10 g czystego alkoholu tak, aby cena tej butelki wynosiła nie 13 zł po podwyżce, tylko od 24 zł do 32 zł.
Tylko czy cena coś zmieni? Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych przypomina w rozmowie z money.pl, że o wyborze małpek na pewno nie decyduje ekonomia. – Wódka w małych opakowaniach jest niemal o 20 proc. droższa niż wódka w butelce 0,5 l. O popularności małych butelek alkoholu niewątpliwie decyduje ich poręczność – butelka łatwo się mieści w kieszeni lub torebce. Zróżnicowana oferta sprawia, że można też często spróbować wielu nowych smaków – informuje p.o. dyrekcji PARPA Katarzyna Łukowska.
Piwo większym zagrożeniem?
Ustawę nakładającą opłatę na małpki krytykuje Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy. – Cały rynek nie otrzymał jakichkolwiek wiążących interpretacji nowych przepisów dotyczących sposobu rozliczania tego podatku. Zdaniem ekspertów od kwestii podatkowych, przygotowana ustawa jest fatalnie napisana, jak również zawiera wiele luk i nieścisłości. Należy przypuszczać, iż nowy podatek znajdzie odbicie w cenach produktów na półkach. Ogólna zasada mówi o opłacie 25 zł za litr 100-proc. alkoholu, co przekłada się np. na opłatę 75 gr za butelkę 100 ml napoju spirytusowego o zawartości 30 proc. alkoholu – mówi Ryszard Woronowicz, rzecznik prasowy ZP PPS.
Zauważa, że alkohole w małych opakowaniach stanową 30 proc. całego rynku i absolutnie nie zgadza się z danymi, które mówią o wypijaniu 3 mln małpek dziennie. – Rzekome 3 miliony małych opakowań wyrobów spirytusowych jest kłamstwem rozpowszechnianym w pseudoraporcie sfinansowanym przez branżę piwną, które wielokrotnie dementowaliśmy. Właściwe dane bazujące na GUS i danych Ministerstwa Finansów pokazują, że codzienne 3 proc. dorosłych Polaków kupuje 100 ml wódki, natomiast aż 33 proc. kupuje codziennie litr piwa – zwraca uwagę Ryszard Woronowicz.
Tak piją Polacy w pandemii. Padł nowy rekord
Zdaniem Związku to piwo, a nie wyroby spirytusowe, jest odpowiedzialne za cały czas rosnące spożycie alkoholu w Polsce. Z danych GUS wynika, że w 2019 roku statystyczny Polak wypił na głowę 3,7 l wyrobów spirytusowych i aż 97,1 litra piwa na głowę. – Zagrożenie nie wynika tutaj z pojemności butelek, a nieodpowiedzialnego spożycia alkoholu. Mniejsza zawartość procentowa alkoholu nie oznacza bynajmniej słabszego działania. 100 ml wódki, litr piwa czy dwie lampki wina zawierają zbliżoną ilość czystego alkoholu i powinny być spożywane w tak samo odpowiedzialny sposób – podkreśla Ryszard Woronowicz.
Złudne poczucie kontroli
Eksperci od terapii uzależnień ostrzegają przed sięganiem po alkohol - również przed tzw. małpkami.
- Picie małpek może w cichy, bezbolesny sposób doprowadzić do uzależnienia - uważa dr Adam Kłodecki, psychoterapeuta uzależnień, którego wypowiedzi przytaczała PAP. - Wiemy, że małpki są wykorzystywane przez ludzi już uzależnionych jako coś, co potocznie nazywa się "klinem", to już może być objaw choroby.
Dr Kłodecki w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" z 2019 r. mówił wręcz, że 98 proc. jego pacjentów miało doświadczenie z małpkami. - Tak łatwiej jest wejść w uzależnienie - przestrzegał psychoterapeuta.