Faktem jest, że rząd ma tu ograniczone pole manewru. Mechanizm działa w ten sposób, że spółki zwracają się z wnioskiem do URE, a ten na ich podstawie zatwierdza stawki na kolejny rok. W ubiegłym roku zamieszanie trwało bardzo długo, bo rząd zapowiedział zamrożenie cen. Ale spółki również zwróciły się do URE z prośbą o podniesienie taryfy o 30 procent.
Ceny prądu 2020 będą wyższe. Koncerny piszą do URE
Mateusz Morawiecki zwracał zresztą na to uwagę. - Robimy wszystko, by ceny były jak najbardziej korzystne nie tylko dla gospodarstw domowych - powiedział na konferencji po posiedzeniu rządu.
- Narzucane przez UE zmiany wynikające ze zmian kosztów emisji CO2 musimy w perspektywie najbliższych lat w jakiś sposób akomodować i jednym z naszych sposobów jest to, by wyższa efektywność operacyjna spółek do tego doprowadzała - mówił.
- Z drugiej strony miejmy na uwadze ład korporacyjny. Udział Skarbu Państwa jest duży, jest pakiet kontrolny w czterech spółkach energetycznych, ale są też inne spółki energetyczne. One są samodzielnymi podmiotami zgodnie z kodeksem handlowym. Oprócz tego jest niezależny regulator, Urząd Regulacji Energetyki, który podejmuje swoją autonomiczną decyzję. Robimy wszystko, by ceny prądu dla Polaków, dla gospodarstw domowych i przedsiębiorców były jak najniższe. Zobaczymy jak ten proces będzie teraz przeprowadzany. On jest teraz w rękach Urzędu Regulacji Energetyki - dodał Morawiecki.
W tym roku może być jeszcze trudniej, niż w zeszłym. Spółki energetyczne mają się bowiem domagać podniesienia taryf aż o 40 proc.
Sztuczne utrzymywanie niskich cen energii kosztowało budżet państwa 8 miliardów zł. Uwolnienie cen ma oznaczać wzrost cen prądu o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt procent - twierdzą eksperci. I wcześniej, czy później, jest nieuchronne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl