- Są przygotowane rozwiązania, ale czekamy na decyzję Urzędu Regulacji Energetyki. Urząd zdecyduje, w jakiej skali zrealizują się oczekiwania, co do wzrostu cen prądu dla odbiorców - powiedział wicepremier Jacek Sasin podczas konferencji w Toruniu. Słowa wicepremiera i ministra aktywów państwowych cytuje Polska Agencja Prasowa.
Jak zapewnia Jacek Sasin "intencją rządu jest, żeby odbiorcy indywidualni nie odczuli wzrostu cen prądu". Jak zdradził wicepremier, rząd chciałby stworzyć mechanizm amortyzacyjny. Przyznał, że ceny wzrosną, ale polskie rodziny mają tego nie odczuć. Co miał na myśli konkretnie wicepremier? Tego już nie zdradził, nie podał żadnych szczegółów planu.
- O tym mechanizmie będziemy mogli mówić, gdy będziemy wiedzieli, jak wygląda decyzja URE - tłumaczył się. To właśnie URE ostatecznie zdecyduje, o ile firmy energetyczne mogą podnieść ceny. Decyzja Urzędu Regulacji Energetyki powinna być znana jeszcze w połowie grudnia. Najprawdopodobniej URE poinformuje o decyzji we wtorek 17 grudnia.
Ustawa o rekompensatach rządowych zamroziła ceny dla gospodarstw domowych tylko na rok 2019, a ten już niestety się kończy. Jeżeli rząd nie zdecyduje się na kolejny program, to ceny lawinowo urosną.
O ile? Mówi się nieoficjalnie o podwyżkach rzędu 40 proc. Na razie propozycje poszczególnych dystrybutorów nie są znane.
Ceny prądu 2020. Emilewicz: podwyżki o 5-7 proc.
Jak to się ma do naszych rachunków? Opłata za samą energię elektryczną to około 40 proc. płatności. Jeśli na fakturze za prąd masz 100 zł miesięcznie, to znaczy, że za samą energię zapłaciłeś 40 zł. Podwyżka o 30 proc. będzie cię kosztowała 12 zł miesięcznie. Jeśli podwyżka wyniesie 60 proc., koszt wzrośnie do 24 zł miesięcznie.