- Operator zaproponował nam cenę rzędu 2800 zł za megawatogodzinę energii elektrycznej. Tymczasem teraz płacimy 437 zł - mówi money.pl Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna. Jak tłumaczy, żeby pokryć wydatki związane z podwyżką proponowaną przez dostawcę, miasto musiałoby wydać 41 mln zł więcej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Olsztyn może zamknąć szkoły. Powodem wysokie ceny prądu
W związku z sytuacją na rynku placówki samorządowe, w tym m.in. szkoły, muszą liczyć się z "czarnym scenariuszem". - Nie chcemy powrotu do czasu szczytu pandemii, kiedy obowiązywała nauka zdalna. Niestety, zagrożenie jest ogromne - zaznacza Grzymowicz.
Wszystko wskazuje na to, że władze Olsztyna wraz z partnerami zdecydują się na unieważnienie przetargu na zakup energii elektrycznej na przyszły rok. Co dalej? - Prowadzimy rozmowy na temat nowych scenariuszy, tak aby uzyskać racjonalne ceny. Nie obędzie się jednak bez odpowiednich działań rządu - ocenia prezydent Olsztyna.
Rząd gasi pożar
Grzymowicz przypomina, że niespotykane podwyżki cen energii to efekt m.in. polityki władzy centralnej. Apele premiera Mateusza Morawieckiego do Komisji Europejskiej o obniżkę stawek ETS nazwał "gaszeniem pożaru". - Mamy gotowe projekty termomodernizacji szkół, wymiany instalacji grzewczych, wymiany oświetlenia na bardziej energooszczędne. Na to mogłyby zostać przeznaczone pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, których nie ma - wskazuje samorządowiec.
W ciągu dwóch tygodni w Olsztynie mają zostać przygotowane warunki nowego postępowania przetargowego na zakup prądu. Sprawa ma wyjaśnić się najpóźniej w listopadzie. - Musimy skonsultować się z wójtami, burmistrzami i szefami jednostek z naszej grupy zakupowej - tłumaczy Grzymowicz.