W poniedziałek ceny ropy symbolicznie spadły zatrzymując trend wzrostowy widoczny przed weekendem - donosi agencja Reutera. Inwestorzy nie podejmują stanowczych decyzji, czekają na to, czy w konflikt pomiędzy Izraelem i Hamasem się nasili. A przede wszystkim czy w spór zaangażują się inne kraje. To mogłoby zadać cios światowej gospodarce.
Ceny ropy symbolicznie spadły. Świat czeka
Jak odnotowuje agencja, kontrakty terminowe na ropę Brent spadły o 34 centy, czyli 0,4 proc., do 90,55 dolarów za baryłkę. Amerykańska ropa West Texas Intermediate (WTI) potaniała o 41 centów, czyli o 0,5 proc. - do 87,28 dolarów za baryłkę.
Hiroyuki Kikukawa, szef NS Trading, w komentarzu cytowanym przez agencję obawiają się eskalacji konfliktu. Wciąż nie ma bowiem pewności, czy dojdzie do pełnoskalowej inwazji lądowej.
Jeśli dojdzie do inwazji lądowej i będzie miało to wpływ na podaż, ceny ropy z łatwością przekroczą 100 dolarów za baryłkę - ocenił.
Stany Zjednoczone wysyłają mocny sygnał
W niedzielę premier Izraela Benjamin Netanjahu zapowiedział "zniszczenie Hamasu". Wojska przygotowywały się do wkroczenia na terytorium Strefy Gazy. Wcześniej, w sobotę, Iran ostrzegł, że "sytuacja może wymknąć się spod kontroli". Działnia Izraela nazwał "zbrodniami wojennymi i ludobóstwem".
Więcej światła na sprawę rzuca "Financial Times". Dziennik twierdzi, że Stany Zjednoczone naciskają na Iran, by nie angażował się w konflikt. W tym celu wstrzymały oficjalne rozmowy, co ma być formą nacisku na Teheran.
Dziennik przypomina też, że Stany Zjednoczone wysłały w rejon Morza Śródziemnego drugi zespół uderzeniowy, co ma być kolejnym sygnałem odstraszającym dla Iranu.