W 1959 r. z taśm montażowych Volvo zjechał pierwszy model wyposażony w trzypunktowe pasy bezpieczeństwa. 10 lat później stały się obowiązkowym wyposażeniem aut na rynku amerykańskim i dość szybko upowszechniły się na świecie. I to pomimo ostrej krytyki, z jaką początkowo spotkało się szwedzkie rozwiązanie. Ówczesna prasa pisała m.in. że pasy bezpieczeństwa "to przerażająca idea" i że "są niewygodne i nieskuteczne". Volvo swój patent udostępniło bezpłatnie.
Czy na początku podobnej drogi jest białostocki startup Hemawi? Opracował nową klamrę do pasów bezpieczeństwa, którą można rozpiąć jednym ruchem ręki. Ma to umożliwić oswobodzenie się po wypadku lub wpadnięciu pojazdu do wody. Dziś, gdy pasy bezpieczeństwa się zatną, rozwiązaniem jest nóż do ich cięcia. Białostocczanie przekonują, że nie ma możliwości, by ich klamra rozpięła się przypadkowo, bo trzeba do tego użyć pewnej siły.
Dotychczas stworzyli prototyp wydrukowany na drukarce 3D oraz drugi, metalowy model. Wystąpili też o patent w Europejskim Urzędzie Patentowym. Kończą inkubację w Białostockim Parku Naukowo-Technologicznym i szukają pierwszego inwestora.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Hemawi. Nowa klamra do pasów bezpieczeństwa
Startup z Białegostoku ocenia, że potencjał rynkowy dla takiego produktu jest spory. W teorii można by go zastosować w każdym samochodzie. Podobnie jak dziś montuje się trzypunktowe pasy bezpieczeństwa, które zawdzięczamy Volvo.
W Europie rocznie produkuje się 13 mln samochodów, co daje średnio 52 mln klamer bezpieczeństwa - szacuje Mateusz Wiśniewski z Hemawi, w odpowiedzi na pytania money.pl. W skali świata to już 80 mln aut każdego roku.
Wiśniewski wylicza, że dziś koszt wytworzenia jednego prototypu jest na poziomie około 100 zł. W produkcji seryjnej ma być znacznie taniej. - Docelowo zamierzamy osiągnąć cenę na poziomie zbliżonym do obecnie stosowanych na rynku zachodnim, czyli około 40 zł za szt.
Volvo udostępniło konkurentom swój patent na trzypunktowe pasy bezpieczeństwa bezpłatnie. Hemawi podchodzi do projektu biznesowo. Firma liczy, że już w pierwszym roku od rozpoczęcia produkcji firma sprzeda 520 tys. klamer i uzyska 1 proc. udziału w europejskim rynku, a potem rozpocznie ekspansję na świecie. Wylicza, że niezależnie od modelu produkcji, zysk netto na jednej klamrze ma wynieść 2 euro (około 9,5 zł). A modele produkcji firma rozważa dwa:
- produkcja przez zewnętrzną firmę
- produkcja we własne fabryce.
W wariancie pierwszym początkowa wartość inwestycji, jaką wylicza Hemawi, to 600 tys. zł. Kwota ta uwzględnia wydatki na ochronę patentową w UE, i koszt zakupu partii produkcyjnych gotowych klamer na sprzedaż. W wariancie drugim szacunki startupu mówią już o inwestycji wartej około 3 mln zł, uwzględniając dodatkowo zakup ziemi, postawienie hali produkcyjnej i zakup urządzeń oraz materiałów.
Stawiają na model B2B
Przy takich założeniach zwrot z inwestycji w wariancie produkcji przez podmioty zewnętrzne, mógłby nastąpić po kilku miesiącach. W wariancie drugim po roku od rozpoczęcia sprzedaży - szacuje Wiśniewski.
Zanim jednak będzie można myśleć o sprzedaży, potrzebne są jeszcze dalsze prace badawczo-rozwojowe oraz certyfikacja i homologacja - to one potwierdzą, czy rozwiązanie jest bezpieczne i zostanie dopuszczone do zastosowania w samochodach.
- Zakładamy około 12 miesięcy na dopracowanie produktu do wersji ostatecznej. Obejmuje to zminimalizowanie rozmiarów klamry, zmaksymalizowanie wytrzymałości oraz optymalizację kosztów produkcji. Sam proces certyfikacji i homologacji to około cztery kolejne miesiące - dodaje.
Wiśniewski nie ma złudzeń, że najlepszym rozwiązaniem byłoby nawiązanie współpracy z producentem samochodów albo foteli samochodowych. Bo konieczna jest certyfikacja całych systemów pasów do każdego nowego modelu auta. Wówczas polską klamrę można by certyfikować wraz z takim gotowym zestawem, czyli fotelem i trzypunktowymi pasami bezpieczeństwa.
Z tego względu Hemawi stawia na model współpracy B2B, czyli sprzedaż swojego produktu innym firmom. Firma planuje też, że już na początku tego roku uda jej się nawiązać współpracę z pierwszymi partnerami biznesowymi oraz instytutami badawczymi.
Uwolnić się z zablokowanych pasów bezpieczeństwa
Hemawi wylicza, że jego rozwiązanie może uratować 50 tys. osób rocznie w skali całego świata. Straż Pożarna stwierdza, że w polskich realiach śmierć z powodu "zakleszczenia" w pasach bezpieczeństwa, nie jest problemem na skalę masową. I choć nie zna szczegółów rozwiązania białostockiego startupu, to daje takim inicjatywom zielone światło.
Rozwiązaniem, które dziś pozwala się uwolnić z zablokowanych pasów bezpieczeństwa jest nóż do ich przecinania. Jednak każde nowe rozwiązanie, które może przyczynić się do podniesienia poziomu bezpieczeństwa i znajdzie się w standardowym wyposażeniu auta, wydaje się pożądane - mówi money.pl bryg. Karol Kierzkowski, rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej.
Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl