Od 1 stycznia 2021 roku w życie wchodzi nowa norma emisji spalin Euro 6d. Producenci samochodów osobowych będą musieli stosować jeszcze bardziej zaawansowane rozwiązania, zmniejszające ilość szkodliwych związków emitowanych przez samochody. Zgodnie z nową normą średni poziom emisji dwutlenku węgla dla wszystkich produkowanych pojazdów producenta będzie wynosił - 95 g/km.
Przepisy nakładają też na producentów obowiązek montowania urządzań monitorujących zużycie paliwa lub energii elektrycznej w zależności od zastosowanego napędu. Dane te będą musiały być zapisywane w sterowniku, aby później można było je odczytać. To oznacza wycofanie pewnych napędów z rynku i wprowadzenie tych z niższą emisją - bardziej skomplikowanych i droższych w produkcji.
Będzie drożej
Już od dłuższego czasu mówi się, że nowe normy unijne odbiją się na cenach aut.
- Wejście w życie z dniem 1 stycznia 2021 roku nowej normy Euro 6d-ISC-FCM dla większości fabrycznie nowych samochodów osobowych może oznaczać wzrost cen nowo rejestrowanych pojazdów. Wynika to z dwóch powodów - zwraca uwagę Mikołaj Krupiński, rzecznik prasowy Instytutu Transportu Samochodowego.
- Po pierwsze z ich dostosowania do aktualnych wymogów technologicznych oraz emisyjnych. Po drugie związane jest to ze średnią emisją dwutlenku węgla na poziomie 95 g/km dla wszystkich produkowanych pojazdów producenta. Przekroczenie tego limitu oraz dodatkowe nakłady na unowocześnienie pojazdów siłą rzeczy znajdą odzwierciedlenie w końcowej cenie każdego pojazdu - tłumaczy Krupiński.
Kurs euro i nowe radia
Robert Mularczyk, senior PR Manager w Toyota Motor Poland, zwraca uwagę także na inne kwestie, które mogą przyczynić się do wzrostu cen samochodów w przyszłym roku. To m.in. wprowadzone przez Unię Europejską przepisy dotyczące obowiązkowego wyposażania samochodów w cyfrowe radia DAB. Przepisy mają wpłynąć na bezpieczeństwo - DAB może przekazywać więcej informacji o ruchu drogowym.
- Realizacja tego obowiązku wymaga umieszczania dużego ekranu w każdej wersji auta, a to oznacza wyższy koszt - podkreśla Robert Mularczyk. Według szacunków taka operacja kosztuje około 1 tys. zł.
Na ceny aut wpłynąć może też rosnący kurs euro. - Za unijną walutę trzeba zapłacić dziś o 20 groszy więcej niż w połowie grudnia 2019 r. W przypadku samochodu, za który importer płaci producentowi 20 tys. euro, oznacza to konieczność podniesienia ceny nawet o 4 tys. zł – podkreśla Robert Mularczyk.
Największe problemy dla koncernów motoryzacyjnych stanowią jednak przepisy dotyczące nowych norm emisji spalin. Samochody, które nie będą spełniały wytycznych wprowadzanych przez nową normę, nie będą mogły zostać zarejestrowane i dopuszczone do użytku po 1 stycznia 2021 roku. Salonom zależy więc na sprzedaży roczników 2020.
W listopadzie Związek Dealerów Samochodów wraz z Polskim Związkiem Przemysłu Motoryzacyjnego zwrócili się z apelem do premiera o zmiany, które umożliwiłyby sprzedaż wszystkich pojazdów wyprodukowanych w 2020 roku. ZDS przypomniał, że branża motoryzacyjna na szczeblu ogólnoeuropejskim już w kwietniu wystąpiła w tej sprawie do Komisji Europejskiej, ale po 4 miesiącach KE zdecydowała, że nie przedłuży terminu na wprowadzenie regulacji w życie. Premier na razie nie odniósł się do apelu polskiej branży.
Pandemia ma spory wpływ na rynek motoryzacyjny. Z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców wynika, że w listopadzie zarejestrowano w Polsce 41 677 samochodów osobowych. To o 8,15 proc. mniej niż rok wcześniej i o 4,02 proc. więcej niż w październiku. Dane skumulowane wykazują spadek sprzedaży.
W 2020 roku zarejestrowano w Polsce dotychczas 376 864 samochodów osobowych, o 25 proc. mniej w stosunku do analogicznego okresu roku ubiegłego. Salony mają więc przed styczniem do wyprzedania spore zapasy.
- Sugestia, by nie odkładać zakupu fabrycznie nowego samochodu na przyszły rok, jest jak najbardziej uzasadniona. Tym bardziej, że dilerzy - z powodu pandemii - posiadają wiele niesprzedanych aut - podkreśla Mikołaj Krupiński.
Jakie auto kupić do końca roku? Robert Mularczyk przypomina, że prawdziwa cena auta, to nie ta, za którą go kupujemy, tylko różnica pomiędzy ceną kupna a ceną odsprzedaży po 2, 3 czy 5 latach. Każe więc poważnie zastanowić się nad wyborem napędu.
- Unia cały czas zaostrza normy emisji spalin, coraz mocniej promowana jest ekologia. Co będzie za 3,4 czy 5 lat, gdy będziemy chcieli odsprzedać kupiony dzisiaj samochód? Czy niektóre polskie miasta, wzorem tych na Zachodzie Europy, także zdecydują się wpuszczać do centrów miast wyłącznie auta z napędami alternatywnymi? Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć - zauważa.