Fatalne wyniki finansowe Grupy Azoty i zatrzymanie prawie całej produkcji w puławskich zakładach, uznawanych dotychczas za kluczowe, wywołały falę spekulacji na temat ich przyszłości. Czy Puławy zostaną wydzielone z Grupy Azoty? Czy zakłady po blisko 60 latach czeka upadek? Może zostaną przejęte, a jeśli tak, to przez kogo?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W kontekście ostatniego pytania wymieniany był PKN Orlen. Firma kierowana przez Daniela Obajtka długo milczała na ten temat. A jednak okazało się, że nie była to wyłącznie plotka.
We wtorek 6 czerwca Daniel Obajtek ogłosił, że rozpoczął rozmowy z Grupą Azoty na temat przejęcia Puław. Zdaniem pracowników i związkowców list intencyjny podpisany przez PKN Orlen i Grupę Azoty niczego w praktyce nie gwarantuje i nie rozbroi "tykającej bomby".
— Sytuacja w nawozowych zakładach to przede wszystkim efekt serii złych decyzji i niekompetencji. Jaskrawy przykład tego, gdy nad decyzjami biznesowymi górę bierze polityczna kalkulacja — mówią informatorzy money.pl.
Rząd buduje nowe "chemiczne serce" Polski
Po naszej publikacji, w której opisaliśmy trudną sytuację puławskich zakładów będącą skutkiem zatrzymania prawie całej produkcji, zarząd przedsiębiorstwa zapewnił, że od początku czerwca zakłady zwiększą produkcję.
— Problem w tym, że nie jest tak łatwo to zrobić. Na razie moce produkcyjne zostały zwiększone do około 20 proc. Stało się to tuż przed konferencją z udziałem Obajtka — mówią nam pracownicy.
Tymczasem w momencie, gdy cała załoga wciąż czeka na pełne wznowienie produkcji, w innej części Polski — w zachodniopomorskich Policach — trwa budowa gigantycznej fabryki polimerów, określanej jako Police 2. To ona jest dziś sztandarowym projektem Grupy Azoty.
Nowa inwestycja z nawozami nie ma nic wspólnego — docelowo mają to być największe zakłady przemysłowe do produkcji propylenu i polipropylenu w Europie Środkowo-Wschodniej. Cały projekt obejmuje także budowę gazoportu. Uruchomienie fabryki, której start wielokrotnie przekładano, będzie kosztować około 1,8 mld dolarów.
Teraz to ta inwestycja, mimo że produkcja w niej jeszcze nie wystartowała, przedstawiana jest jako kolejny sukces obozu władzy. Skalę projektu porównuje się nawet do Baltic Pipe.
Dwa lata temu premier Mateusz Morawiecki, odwiedzając miejsce budowy, zapowiedział, że tutaj będzie biło "chemiczne serce" Polski. — Szczecinianie, mieszkańcy Pomorza Zachodniego, będą mieli tu wysoko płatne miejsca pracy – zapowiadał Morawiecki.
Jest donos do prokuratury. Atmosfera wśród załogi jest napięta
Dla pracowników puławskich zakładów, którzy martwią się o swoje miejsca pracy, słowa premiera brzmią dziś złowieszczo. — Przecież do tej pory "chemiczne serce" Polski biło w Puławach. Na uruchomienie linii technologicznych, które teraz stoją, również wydano miliardy — mówią.
Niepewność jutra sprawia, że atmosfera wśród załogi jest napięta. Z kolei związki zawodowe złożyły zawiadomienie do prokuratury. Z naszych informacji wynika, że puławska prokuratura przekazała je do śledczych w Lublinie.
Treść zawiadomienia jest utajniona. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pada w nim zarzut o podejrzeniu popełnienia przez członków zarządu Zakładów Azotowych Puławy czynu zabronionego z powodu podjęcia decyzji o zatrzymaniu pracy kluczowych instalacji. To — zdaniem związkowców — wyrządziło spółce szkodę majątkową w wielkich rozmiarach.
Kolejny zarzut dotyczy możliwych działań władz spółki dominującej w Grupie Azoty [Zakładów Azotowych w Tarnowie-Mościcach — przyp. red.] na szkodę "swojej własności", czyli spółki przejętej [Zakładów Azotowych Puławy — przyp. red.].
Chodzi o art. 296 Kodeksu Karnego. Zgodnie z nim przestępstwem jest "wyrządzenie znacznej szkody majątkowej związane z nadużyciem uprawnień lub niedopełnieniem obowiązku w zakresie zajmowania się sprawami majątkowymi, lub działalnością gospodarczą innego podmiotu".
Stanowiska zarządcze w Grupie Azoty to "polityczne łupy"
Zakłady Azotowe Puławy stały się częścią Grupy Azoty po tzw. konsolidacji, do której doszło w 2012 r. W skład Grupy Azoty weszły wówczas m.in. zakłady w Tarnowie, Puławach, Policach, Kędzierzynie i Grzybowie.
To wtedy doszło także do przekazania ok. 95 procent akcji Zakładów Azotowych Puławy na rzecz Zakładów Azotowych w Tarnowie-Mościcach (obecnie główna siedziba Grupa Azoty mieści się w Tarnowie — przyp. red).
W wyniku konsolidacji zakłady w Tarnowie stały się spółką matką dla całej Grupy Azoty i odtąd to w tarnowskiej centrali zapadają kluczowe decyzje.
Rozmówcy money.pl uważają, że to od tego momentu znaczenie puławskich zakładów zaczęło maleć. — Od kiedy kluczowe decyzje w ramach Grupy Azoty zaczęły zapadać w Tarnowie, rozpoczęła się powolna marginalizacja Puław, a w konsekwencji ich degradacja i upadek. W ciągu ośmiu lat mieliśmy prawdziwą karuzelę prezesów z politycznego nadania. Stanowiska zarządcze w puławskich zakładach i innych zakładach z grupy były traktowane jako "polityczne łupy" i synekury dla ludzi władzy — mówią.
Drugi polityk po prezesie ma mieć kluczowy wpływ na nominacje
Nasi rozmówcy wskazują, że od ośmiu lat wszystkie kluczowe nominacje w Grupie Azoty dostają politycy z zachodniopomorskiego.
— Choćby w listopadzie 2020 r. nowym prezesem Grupy Azoty został Tomasz Hinc. To były radny Szczecina i były wojewoda zachodniopomorski związany z Joachimem Brudzińskim — mówią nasi informatorzy.
Na to, że Brudziński może mieć decydujący wpływ na kluczowe nominacje w Grupie Azoty, wskazywała treść jego prywatnej korespondencji ujawnionej w 2021 r., podczas kolejnej odsłony tzw. afery mailowej.
Z korespondencji wynikało, że w czerwcu 2020 r. Wojciech Wardacki, ówczesny prezes Grupy Azoty, napisał do Joachima Brudzińskiego, że chce konsultować z nim decyzje personalne.
Wardacki kierował całą Grupą Azoty od 2016 r., ale w październiku 2020 r., kilka miesięcy po ujawnieniu maili, stracił stanowisko.
Politycy PiS w większości zaprzeczają prawdziwości maili, chociaż niektórzy - jak choćby Jacek Sasin - potwierdzili autentyczność ujawnionych wiadomości.
Prezes apelował do rolników: nie czekajcie, róbcie zakupy
W trakcie afery mailowej wypłynęło także nazwisko Tomasza Hryniewicza, byłego prezesa puławskich Azotów, związanego z politykami dawnej Solidarnej Polski (obecnie Suwerenna Polska). "Hryniewicz, udający niezależnego fachowca, jest z Opola, człowiekiem Kowalskiego i Jakiego" — napisał wówczas w korespondencji mailowej do Brudzińskiego Wojciech Wardacki.
Dodajmy, że Tomasz Hryniewicz został odwołany w styczniu 2023 r. Jednak to właśnie on kierował zakładem, gdy w sierpniu 2022 r. doszło po raz pierwszy do wstrzymania niemal całej produkcji zakładu. Zarząd tłumaczył przestój "drogim gazem".
Krótko przed tym prezes Hryniewicz zachęcał rolników za pośrednictwem mediów, aby kupowali nawozy, sugerując, że za chwilę ceny gazu będą wyższe. — Bardzo zachęcam, aby rolnicy nie czekali do ostatniej chwili, aby dywersyfikować zakupy – mówił w czerwcu 2022 roku w Radiu Lublin.
Zdaniem pracowników puławskich zakładów, efektem tych apeli była panika na rynku. Rolnicy zaczęli masowo kupować nawozy. Z tego powodu ich ceny doszły do niespotykanego poziomu 7 tys. zł za tonę, przy ówczesnych kosztach produkcji wynoszących 1 tys. zł za tonę. Masowe zakupy rolników miały wpływ na wynik całej spółki. W rezultacie zysk puławskich Azotów za pierwsze dwa kwartały 2022 r. wyniósł ponad 800 mln zł.
— Apelowaliśmy do prezydenta, premiera i wicepremiera Jacka Sasina, mówiąc, że to droga donikąd. Przypominaliśmy, że ten zakład powstał po to, aby polscy rolnicy mieli dostęp do tańszych nawozów. Bez skutku — mówią dziś przedstawiciele puławskich związkowców (puławskie związki zawodowe wraz z lubelskimi parlamentarzystami zawiązały w czerwcu 2022 roku Komitet Obrony Puław).
— Ceny nawozów zmieniają się dziś niemal z dnia na dzień, bez żadnego klucza. Jednego dnia cena za tonę nawozów potrafi spaść o kilkaset złotych, aby następnego dnia znowu wzrosnąć — mówi Michał Kołodziejczak, lider Agrounii.
Jednocześnie od jesieni ubiegłego roku systematycznie rośnie import nawozów do Polski, co odnotował nawet Amwil. Według wstępnych danych producenta nawozów należącego do PKN Orlen tylko w ciągu dziewięciu miesięcy 2022 r. nastąpił 20-proc. wzrost importu nawozów do Polski w porównaniu z rokiem 2021.
"To kumulacja wieloletnich zaniedbań"
Ponad miesiąc po apelu prezesa Azotów do rolników, aby kupowali nawozy, w sierpniu 2022 r. puławskie zakłady wstrzymały produkcję, uzasadniając to gwałtownym wzrostem cen gazu. W efekcie nawozowy czempion złapał zadyszkę, która trwa do dziś.
Ta sytuacja musiała odbić się na wynikach. Skonsolidowana strata netto przedsiębiorstwa za pierwszy kwartał tego roku wyniosła 282,23 mln zł wobec 455,8 mln zł zysku rok wcześniej. Drastycznie spadły również przychody ze sprzedaży. Np. w segmencie Agro były niższe aż o 59,3 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem.
Dlaczego nawozowy czempion zaczął przynosić tak duże straty?
— To kumulacja wieloletnich zaniedbań i niekompetencji. Od czasów konsolidacji Grupy Azoty pozycja Puław była systematycznie obniżana, czego odzwierciedleniem była choćby słaba pozycja lubelskich polityków. Dotyczy to nie tylko obecnych rządów Zjednoczonej Prawicy — uważa poseł Jakub Kulesza, przewodniczący Koła Poselskiego Wolnościowcy.
Nasz rozmówca przypomina, że w umowie konsolidacyjnej z 2013 i 2014 r. Zakłady Azotowe Puławy miały jeszcze odpowiednio zagwarantowaną pozycję. Było tam m.in. zapisane, że połowa zarządu całej grupy ma wywodzić się z pracowników Zakładu Azotowego Puławy.
W 2015 r., w kampanii wyborczej na Lubelszczyźnie, przedstawiciele PiS wielokrotnie podkreślali, że konsolidacja Grupy Azoty była niesprawiedliwa. Według nich Platforma Obywatelska miała zrobić to źle, więc przedstawiciele Zjednoczonej Prawicy obiecywali, że to wszystko naprawią. Mówili wówczas także "puławskie zakłady to wieloryb, który został połknięty przez małą rybkę, czyli m.in. zakłady w Tarnowie i Policach" — mówi Kulesza.
"To kolonialna polityka"
Z kampanijnych obietnic niewiele wyszło. Zdaniem naszych informatorów, po wygranych wyborach PiS w 2015 r. sytuacja puławskich Azotów znacząco się pogorszyła.
— Niestety większość polityków PiS, którzy mieli wpływ na spółki Skarbu Państwa, to politycy związani z zakładami azotowymi w Policach i Tarnowie. Miało to decydujący wpływ na to, gdzie był kierowany strumień pieniędzy. Przypominało to trochę kolonialną politykę, w praktyce pieniądze z biedniejszego regionu były wypompowywane w bogatsze — mówią rozmówcy money.pl.
Miało się to odbywać w różny sposób, np. poprzez nowe inwestycje, które były lokowane w innych regionach kraju, tak jak w przypadku wspomnianej inwestycji w Policach.
Z kolei w zakładach należących do Grupy Azoty w Tarnowie zainwestowano ponad 140 mln zł w budowę instalacji będącej elementem linii technologicznej do produkcji kaprolaktamu oraz siarczanu amonu, co stanowi bezpośrednią konkurencję dla puławskich zakładów.
Wygaszanie produkcji w Puławach może być skutkiem właśnie takich decyzji. Jaki rozsądny zarządca decyduje się wyłączyć zakład, który działa i jednocześnie inwestuje środki na podobne inwestycje w innej lokalizacji w ramach tej samej grupy? — pytają nasi informatorzy.
I sami sobie odpowiadają: W takich działaniach trudno doszukać się podstaw ekonomicznych, a jedynie politycznych.
Wśród spekulacji, które pojawiają się ostatnio w mediach, popularna jest także teoria, że wartość puławskich Azotów była celowo zaniżana m.in. po to, aby firma Anwil, należąca do Grupy PKN Orlen, mogła zakład tanio przejąć.
Nasi informatorzy twierdzą jednak, że to mało prawdopodobne. — Sytuacja w Puławach jest głównie skutkiem nieudolności w zarządzaniu i niekompetencji poprzednich zarządów. To przecież nie Obajtek nawarzył to piwo — dodają.
Sasin nazywał puławskie zakłady "perłą w koronie", dziś milczy
W trakcie przygotowywania tego tekstu wysłaliśmy pytania do biura prasowego wicepremiera Jacka Sasina. Mimo że zrobiliśmy to ponad tydzień temu, do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
— Milczenie Jacka Sasina, który w poprzednich wyborach był jedną z wyborczych jedynek Lubelszczyzny, jest zaskakujące. Tym bardziej że Grupa Azoty bezpośrednio mu podlega — mówią moi rozmówcy.
Wicepremier nie pojawił się nawet na konferencji w puławskich zakładach z udziałem Daniela Obajtka. Był także wielkim nieobecnym na kwietniowym spotkaniu zespołu parlamentarnego, które dotyczyło sytuacji Azotów Puławy. Grupa posłów z Lubelszczyzny zaprosiła na nie Sasina do Sejmu.
— Wicepremier na spotkanie z nami nie znalazł czasu. Jego brak zainteresowania sytuacją zakładu w Puławach jest zatrważający — oceniał po spotkaniu zespołu Michał Krawczyk, poseł Platformy Obywatelskiej.
Tymczasem jeszcze latem 2021 r., w trakcie otwarcia Wytwórni Nawozów Granulowanych w puławskich zakładach, Jacek Sasin nie ukrywał, że ten zakład "jest perłą w koronie nie tylko Grupy Azoty i przemysłu chemicznego, ale również tego regionu".
– To zakład bardzo nowoczesny, produkujący nawozy azotowe, melaminę, nadtlenek wodoru, czyli te rzeczy, które są nam niezbędnie potrzebne – oceniał wówczas.
W tegorocznych wyborach Jacek Sasin najprawdopodobniej będzie kandydować z Białegostoku.
Jednym z powodów takiej decyzji jest to, że notowania PiS oraz Jacka Sasina w regionie mocno się pogorszyły, co podobno potwierdziły ostatnie badania zrobione na zlecenie Zjednoczonej Prawicy.
Rozmówcy money.pl mówią wprost: on rzeczywiście nie ma czego u nas szukać.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl