O trudnej sytuacji Grupy Azoty pisaliśmy w money.pl kilka dni temu. Cała polska Grupa, na którą składają się m.in. zakłady w Tarnowie, Policach i Puławach, zanotowała w pierwszym kwartale tego roku stratę netto w wysokości ponad 555 mln zł.
Jednak tylko w Zakładach Azotowych Puławy, które odpowiadają za blisko połowę przychodów całej grupy, wstrzymano niemal całą produkcję.
Spotkaliśmy się z pracownikami przedsiębiorstwa. – Zakład od dłuższego czasu stoi, produkcji praktycznie nie ma – słyszymy. – To są straty nie do odrobienia – oceniają nasi rozmówcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Słychać tylko śpiew ptaków
To, że zakład nie pracuje na pełnych obrotach, mieliśmy okazję zobaczyć na własne oczy. We wtorek, 30 maja, w okolicy puławskich zakładów panowała cisza. Na niebie nie było widać charakterystycznych smug, które zazwyczaj wydobywały się z ogromnych kominów.
Takiej sytuacji nie było od 60 lat. Zwykle panował tu hałas. Teraz wiele instalacji jest wyłączonych, a te, które działają, pracują na około 10 proc. mocy. To doprowadzanie polskiego przemysłu nawozowego do ruiny – mówią pracownicy.
Dodają, że z przestojem puławskich Azotów wiążą się poważne konsekwencje. Takie, które – ich zdaniem – mogą wpłynąć na pogarszającą się sytuację rolnictwa i wzrost cen żywności. – Skorzystają na tym wyłącznie zagraniczni producenci – ostrzegają nasi rozmówcy.
Pracownicy: boimy się
Pracownicy zakładów, z którymi rozmawialiśmy, mają obawy, aby wypowiadać się pod nazwiskiem, bo boją się stracić pracę.
My pytamy ciągle o to samo, m.in. jaki jest powód przestoju zakładu w momencie, gdy ceny gazu są niskie, a magazyny nawozów są puste. Pytamy też o bezpieczeństwo wyłączenia instalacji, na które wydano miliardy złotych – mówią.
Dodają, że po tak długim przestoju nie wiadomo, czy uda się w ogóle uruchomić linie technologiczne. Mówią, że problemem jest także brak specjalistów, bo zwolniono już wielu fachowców.
– Przedsiębiorstwo, które produkuje nawozy, to nie jest nakręcana zabawka, którą można jednym ruchem wprawić w ruch. Wyłączenie linii technologicznych w takich zakładach może stwarzać nawet zagrożenie bezpieczeństwa – wskazują.
Rosjanin w akcjonariacie. "Tym powinna zająć się komisja"
Nasi rozmówcy cały czas podkreślają, że zakłady Azotowe Puławy nie są zwykłą spółką, ale taką, która ma strategiczne znaczenie z punktu widzenia bezpieczeństwa żywnościowego państwa. Były przecież dotąd jednym z największych na świecie producentów melaminy (to związek chemiczny stosowany w przemyśle) i największym polskim przedsiębiorstwem w branży wielkiej syntezy chemicznej.
Pracownicy nie mogą więc zrozumieć, zwłaszcza w kontekście ustawy "lex Tusk", dlaczego akcjonariuszem Grupy Azoty jest wciąż rosyjski oligarcha Wiaczesław Mosze Kantor, właściciel firmy Acron, wielkiego gracza na rynku nawozów. W 2018 r. Kantor znalazł się na liście "osób bliskich Kremlowi", sporządzonej przez amerykański Departament Skarbu. Sześć lat wcześniej Kantor próbował przejąć Azoty Tarnów. Ówczesny rząd potraktował to jako wrogie przejęcie i je zablokował. Później spółka została połączona z Azotami w Puławach i powstała Grupa Azoty.
Rosyjski miliarder posiada blisko 20-proc. pakiet akcji Grupy Azoty.
Mimo że nie ma większościowego pakietu, to jego przedstawiciele mogą pojawiać się na Walnym Zgromadzeniu Akcjonariuszy. Mają więc bezpośredni dostęp do strategicznych informacji, które można w różny sposób wykorzystać. Dlaczego zarząd Grupy Azoty i Skarb Państwa nie podejmuje żadnych działań, aby pozbyć się Rosjanina z akcjonariatu? Tym powinna się zająć rządowa komisja – uważają nasi rozmówcy.
Monika Darnobyt, rzeczniczka prasowa Grupa Azoty, której zadaliśmy to pytanie, odpowiada, że "zamrożenie aktywów Wiaczesława Kantora działa z mocy prawa i obowiązuje wszystkie podmioty, które biorą udział w obrocie aktywami".
Jej zdaniem zapobiega to także "wszelkim ruchom tych środków, ich przekazywaniu, zmianom, wykorzystaniu, udostępnianiu lub dokonywaniu nimi transakcji, co powodowałby jakąkolwiek zmianę ich wielkości, wartości, lokalizacji, własności, posiadania, charakteru, przeznaczenia lub dowolną inną zmianę, która umożliwiłaby korzystanie z nich, w tym zarządzanie portfelem" – informuje.
Rzeczniczka przypomina, że "akcjonariuszowi, który jest objęty sankcją zamrożenia środków finansowych, nie można także wypłacać przypadającego mu udziału w dywidendzie".
Wysyłali pisma, apelowali do premiera i prezydenta. Bez skutku
Związkowcy z puławskich zakładów postanowili aktywnie walczyć o poprawę sytuacji przedsiębiorstwa. W tym celu zawiązali latem ubiegłego roku Komitet Obrony Puław (KOP), którego celem ma być m.in. obrona istniejących miejsc pracy i obrona puławskich zakładów.
Do organizacji przystąpiło sześć centrali związkowych, z wyjątkiem Związku Zawodowego "Solidarność". – Po zawiązaniu KOP wielokrotnie wysyłaliśmy pisma i apelowaliśmy do premiera, prezydenta i wicepremiera Jacka Sasina, których informowaliśmy o sytuacji w puławskich zakładach. Bez skutku – mówią przedstawiciele związkowców.
"Brakuje wizji"
Działania KOP popiera prezydent miasta Puławy Paweł Maj. Jak zauważa, województwo lubelskie jest jednym z najbiedniejszych regionów w Polsce, a zakłady Azotowe Puławy są ogromnym pracodawcą. Zatrudniają 3,5 tys. osób, ale współpracuje z nimi łącznie nawet 7 tys. ludzi. Z puławskimi zakładami często związane są zawodowo całe rodziny.
– Niemal każdy mieszkaniec Puław związany jest z tym zakładem. Na jego budowie pracowali także moi rodzice. Jego los jest więc ważny dla nas wszystkich. To także przedsiębiorstwo o ogromnym znaczeniu dla całego regionu Lubelszczyzny – mówi Paweł Maj.
Przypomina, że Zakłady Azotowe Puławy dysponują także ogromnym majątkiem. Należą do nich m.in. ogromne tereny, łącznie blisko 150 ha.
– Wciąż nie ma wizji jak je wykorzystać. Zamiast konkretnych planów, ciągle słyszymy, że sytuacja, w jakiej znalazły się Azoty, to wina Rosjan, Putina lub wysokich cen gazu. Tymczasem my oczekujemy konkretnych sposobów na rozwiązanie problemu. Ograniczanie produkcji na pewno nie jest rozwiązaniem – mówi prezydent Puław.
Prezes Grupy Azoty Puławy: wznawiamy produkcję
Przygotowując ten materiał, wysłaliśmy pytania m.in. do zarządu Grupy Azoty oraz Zakładu Azotowego Puławy. Zapytaliśmy m.in. o to, czym jest spowodowany przestój produkcji.
W odpowiedzi otrzymaliśmy komunikat, że Grupa Azoty od 1 czerwca 2023 r. zwiększy produkcję nawozów i chemikaliów. Od początku czerwca ma ona wzrosnąć o ponad 100 proc. w stosunku do stanu obecnego.
Decyzja ta ma być związana z poprawą sytuacji rynkowej "w obszarze popytowym oraz surowcowym". Z kolei ograniczenie pracy instalacji produkcyjnych spółki w pierwszych miesiącach tego roku miało być bezpośrednio związane z sytuacją rynkową, czyli obniżonym popytem.
"Na konkurencyjność spółki, podobnie jak całej branży nawozowej w UE, wpłynęły konsekwencje polityki klimatycznej, na której zyskują producenci spoza UE oraz bezcłowy import mocznika i amoniaku z krajów azjatyckich i afrykańskich na skutek czasowego zawieszenia przez Radę Unii Europejskiej cła na te produkty w grudniu 2022 r." – informuje spółka.
Marcin Kowalczyk, prezes Grupy Azoty Puławy, podkreśla, że sytuacja Grupy jest stabilna.
Kilka dni temu wznowiliśmy produkcję melaminy, a teraz dzięki niższym cenom gazu ziemnego na rynku, możemy zwiększyć produkcję nawozów i zaoferować rolnikom produkt po akceptowalnej cenie. Liczymy na to, że zawirowania na rynku surowcowym i energetycznym ustaną i będziemy mogli wrócić do przewidywalnych dla naszych klientów cyklów cenowych – wyjaśnia prezes w odpowiedzi przesłanej money.pl.
Agnieszka Zielińska, dziennikarka money.pl