Chiny podpisały z Katarem najdłuższą umowę na dostawy LNG w historii. Wartość kontraktu oszacowano na 60 mld dol. Chodzi o 4 miliony ton gazu wydobywanego z pola North Field East, które mają zasilać gospodarkę Państwa Środka przez 27 lat.
Porozumie między QatarEnergy a Sinopec podgrzało atmosferę w wyścigu o skroplony gaz. Katar produkuje 77 mln ton gazu ziemnego rocznie. Znajduje się na trzeciej pozycji na świecie pod względem wielkości jego rezerw, jest też jego największym światowym dostawcą. Kryzys energetyczny wywołany przez Rosję oraz inwazja na Ukrainę sprawiły, że rola LNG znacznie wzrosła.
Jak przestrzega Ministerstwo Gospodarki, Handlu i Przemysłu Japonii (METI), którego dane przywołał Bloomberg, do 2026 roku długoterminowe kontrakty na LNG zostaną całkowicie wyprzedane.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Walka się zaczęła. Chińczycy już wygrali ważną bitwę na tym polu. Podpisując kontrakt, wypchnęli na boczny tor konkurentów - komentuje w rozmowie z money.pl dr Przemysław Zaleski, ekspert z Fundacji Pułaskiego i Politechniki Wrocławskiej.
Jak podkreśla, dopóki nie rozwinie się nowa technologia w energetyce, jak choćby wodorowa, będziemy mieli do czynienia z "wojną gazową". - Chiny zapewniły sobie kontrolę nad dostawami energii dla swojej gospodarki, a więc i kosztami końcowymi dla produkcji, dla przemysłu. Kto jest zabezpieczony energetycznie, ten to ma przewagę. Pozostali zdani są na gaz z giełd TTF. Różnice i wahania cen będą wpływać na koszty produkcyjne, co wpłynie na wiele aspektów: od konkurencyjności, przez przewidywalność kosztów po bezpieczeństwo gospodarki - wylicza dr Zaleski.
Katar kusił Niemcy, a złowił w końcu Chiny
Złota era LNG trwa. Kolejne kraje rozwijają infrastrukturę potrzebną do odbioru i gazyfikacji skroplonego paliwa, inne zwiększają możliwości produkcyjne.
Gaz dla Sinopec będzie pochodził z North Field East - jest ono częścią największego na świecie pola gazowego, które Katar dzieli z Iranem. Projekt ten ma stać się trampoliną wybijającą wydobycie gazu ziemnego do poziomu 110 mln do 2024 roku i 126 mln do 2027 roku.
Jak pisaliśmy w money.pl, dla Kataru obecna sytuacja geopolityczna to wielka szansa. Katar stał się jednym z najbardziej pożądanych partnerów handlowych, a także jednym z czołowych graczy - zarówno politycznie, jak i gospodarczo. Tak UE, jak i USA naciskały na katarskich szejków, aby zwiększyli dostawy gazu na Stary Kontynent, unieszkodliwiając imadło Putina.
Jednak Katar, związany kontraktami w Azji, nie ma możliwości natychmiastowego przekierowania eksportu do Europy. Kraj zapowiedział zwiększenie zdolności produkcyjnych LNG o 30 proc. do końca tej dekady i podpisanie umów z europejskimi partnerami.
Mimo to kolejne delegacje z KE i poszczególnych krajów ruszyły nad Zatokę Perską, by negocjować dostęp do błękitnego paliwa. Europejscy politycy, jak choćby kanclerz Niemiec Olaf Scholz czy prezydent Andrzej Duda, pojechali do Dohy, Katar odwiedził także prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Z kolei emir Kataru Tamim ibn Hamad as-Sani w maju pojawił się w Berlinie.
- Polska szczęśliwie ma zakontraktowane dwa miliony ton LNG rocznie do 2034 roku. Wizyta naszego prezydenta w Katarze w grudniu 2021 była dobrym posunięciem. Dzięki temu mamy lepszą pozycję w tym wyścigu po LNG niż inni nasi partnerzy - zaznacza dr Zaleski. Przypomnijmy, że Andrzej Duda prowadził tam rozmowy o zwiększeniu dostaw, cenach oraz zaangażowaniu katarskich firm w transformację energetyczną Polski.
W gorszym położeniu znaleźli się Niemcy. Choć rozmowy między spółkami trwają co najmniej od wiosny, a więc od dłuższego czasu, a Berlin bardzo intensyfikował kontakty z Dohą, to uzgodnione w maju partnerstwo energetyczne z Katarem okazało się klapą. Arabski kraj chciał długoterminowych kontraktów, co kłóci się ze strategią energetyczną władz Niemiec, która daje więcej miejsca odnawialnym źródłom energii.
Impas wykorzystali Włosi, którzy mieli już ugruntowaną współpracę z Katarem i są uważani za największego importera skroplonego gazu ziemnego z tego kraju. Już w czerwcu włoska firma Eni dołączyła do przedsięwzięcia North Field East w Katarze.
- Niemcy stawiają na trzyletnie umowy. W tym czasie podpisali porozumienia z Norwegią, częściowo wypychając nas z możliwości zakontraktowania przesyłów dla Baltic Pipe - zauważa dr Zaleski. - W tym terminie zapewnili sobie korzystne dostawy. Otwartym pozostaje pytanie, co w dalszej perspektywie - zaznacza nasz rozmówca.
Złota era dla LNG. Flota gazowców zmorą Putina
Kararowi zależy na długich kontraktach, a nie tylko na ryku spot. Umowa z jedną z największych gospodarek UE i najbardziej energochłonnych wciąż pozostaje sprawą otwartą. Tymczasem Katar złowił naprawdę grubą rybę - Sinopec. To bardzo cenny partner dla szejków dający perspektywę zbytu na gaz, który Europa traktuje jako paliwo przejściowe w procesie transformacji energetycznej. Pekin ma dla niego zastosowanie liczone w dekadach
Sinopec to jeden z największych koncernów energetycznych na świecie. - QatarEnergy zyskał więc stabilnego i rozwojowego partnera. Biorcą pod uwagę rozwój Chin i ich zapotrzebowanie, to duża szansa dla Kataru - zaznacza dr Zaleski.
"Pstryczek w nos Putinowi"
Gigantyczna umowa na katarski gaz może być rozpatrywana jeszcze w jednym istotnym aspekcie. Jak zauważył dr Przemysław Zaleski, to ewidentny "pstryczek w nos Putinowi", który to właśnie w Chinach pokładał nadzieję na sprzedaż nadwyżki gazu.
Mimo że jeszcze w 2019 r. poważnie zakładano, że Rosja do 2030 r. będzie dostarczać do Chin 80 mld m sześc. gazu i stanie się najważniejszym dostawcą dla Państwa Środka, już wiadomo, że wyniszczające sankcje i pogarszający się stan gospodarki rosyjskiej uniemożliwią potrzebne do tego inwestycje. Zarówno w rurociągi, jak i rozbudowę terminali LNG.
Umowa z Katarem stawia pod znakiem zapytania sens chińskiego zaangażowania w budowę drugiej nitki gazociągu Siła Syberii. Znacznie osłabia pozycję negocjacyjną Moskwy. Jeśli Pekin zdecyduje się na jego finansowanie, będzie to raczej "zachcianka" niż strategiczna inwestycja - stwierdza ekspert z Fundacji Pułaskiego.
Czyżby kontrakt z szejkami był pierwszym brutusowym ostrzem, o którym pisaliśmy w money.pl? Nitka Syberia II ma według planów Moskwy mieć przepustowość 30 mld m sześc. gazu rocznie. Poprzez pierwszy gazociąg Siła Syberii do Chin transportowanych jest 38 mld m sześc. gazu rocznie. Od 2018 na rynek chiński trafia też LNG z Rosji. Wcześniej opierały swój import gazu głównie na dostawach LNG z Australii i Stanów Zjednoczonych, tani rosyjski surowiec miał być dla nich alternatywą i zabezpieczeniem w postaci dywersyfikacji dostawców.
Chiny jednak mają własne ambicje dotyczące wydobycia gazu, o czym niejednokrotnie pisaliśmy. Podczas gdy Rosja snuje plany przebudowy infrastruktury, chiński gigant naftowo-gazowy CNOOC przyśpiesza prace w rejonie Morza Południowochińskiego. Zamierza zagospodarować tamtejsze złoża, gdzie zasoby szacowane są nawet na bilion m sześć. Produkcja gazu miałaby być gotowa już za trzy lata, w 2025 roku.
Od lat Chińczycy pracują również nad zintensyfikowaniem produkcji gazu z łupków. To kraj o największych na świecie złożach tego typu, szacuje się ich wielkość na około 36 bln m sześciennych.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl